„Zapol” zadbał o prezent. Urodzinowe zwycięstwo GKS-u Tychy

To był mecz inny niż wszystkie. Stadion zaczął tętnić życiem już na trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem. Zorganizowano piknik dla najmłodszych, na trybuny zaproszono młodych zawodników wszystkich kilkunastu partnerskich klubów, a chętnych kibiców na ul. Edukacji dowiozła za darmo specjalna linia autobusowa nr 71. Wszystko to związane było rzecz jasna z 47. rocznicą powstania GKS-u. Urodziny zostały uświetnione zgoła odmiennie niż w nieodległym Chorzowie. Tyszanie odnieśli piąte tej wiosny zwycięstwo, zachowując status niepokonanych i rewanżując się przy okazji Górnikowi za wrześniową porażkę (0:1) w Łęcznej.

To szokujące, ale od tamtej pory – to już 18 kolejek! – drużyna z Lubelszczyzny nie wygrała meczu i nieuchronnie pikuje w stronę drugiego z rzędu spadku. Odmienić jej nie zdołał trener Bogusław Baniak. Dziś „Bebeto”, zamiast walczyć przy linii z sędziami, na trybunach toczył nierówną walkę ze… stewardami, którzy sygnalizowali, że nie może stać przy barierkach, a powinien zająć miejsce na sektorze. Działo się tak wskutek wyrzucenia go z ławki w ubiegłotygodniowym spotkaniu z Ruchem i decyzji Komisji Dyscyplinarnej, która zdyskwalifikowała szkoleniowca łęcznian na jedno starcie. Zespół oficjalnie prowadził więc Sławomir Nazaruk. I… długo wskazywało na to, że goście mają spore szanse na wywiezienie z Tychów punktowej zdobyczy.

Przez pierwsze 45 minut na murawie nie działo się wiele, co w połączeniu z zamkniętym „młynem” (pokłosie derbów z chorzowianami) sprawiało, że widowisko było bardzo senne. Druga połowa była żywsza. Zaczęło się od kiksu Macieja Mańki. W odpowiedzi dwie szanse miał Górnik, ale dobrze dysponowany Konrad Jałocha udanie interweniował po strzałach Mikołaja Lebedyńskiego i Patryka Szysza.

Kluczowe wydarzenie miało miejsce w 61 minucie. W zamieszaniu po stałym fragmencie gry Tomasz Makowski sprowadził do parteru Marcina Biernata. Arbiter uznał, że stoper tyszan był faulowany i wskazał na 11. metr, z którego nie pomylił się Kamil Zapolnik. Po chwili „Zapol” dorzucił drugie trafienie. I znów zaważył stały fragment gry. Świetnie z rzutu wolnego dośrodkował Łukasz Grzeszczyk, a 25-latek efektownym uderzeniem głową nie dał szans Sergiuszowi Prusakowi. Liczna – ponad 5-tysięczna publika – miała powody do radości. Nie był to wybitny występ tyszan, ale zrobili swoje, potwierdzając, że śmiało mogą aspirować do miana „rycerzy wiosny”.

 

GKS Tychy – Górnik Łęczna 2:0 (0:0)

1:0 – Zapolnik, 63 min (karny)

2:0 – Zapolnik, 66 min (głową, asysta Grzeszczyk)

GKS: Jałocha 6 – Grzybek 6, Biernat 6, Tanżyna 6, Abramowicz 6 – Daniel 6, Bogusławski 6 – Mańka 6 (81. Vojtusz niesklas.), Grzeszczyk 7, Wróblewski 6 (90. Kaczmarczyk niesklas.) – Zapolnik 7. Trener Ryszard TARASIEWICZ.

GÓRNIK: Prusak 5 – Sasin 5, Wiech 4, Kasperkiewicz 4, Flis 5 – Łuszkiewicz 5, Makowski 4 – Szewczyk 5 (85. Jarecki niesklas.), Pitry 4 (69. Mosznikow 2), Szysz 5 – Lebedyński 5 (73. Wereszczak niesklas.). Trener Sławomir NAZARUK.

Sędziował Piotr Urban (Warszawa) – 6. Widzów 5327.

Żółte kartki: Kasperkiewicz, Flis, Wiech.

Piłkarz meczu – Kamil ZAPOLNIK.