Zastaw się, a… utrzymaj się

Kibiców Piasta może niepokoić nie tylko miejsce w ligowej tabeli, ale również ostatnie sygnały o milionowych stratach spółki. Czy i dlaczego z klubem jest tak źle?


Nie będziemy stopniować napięcia i od razu zaznaczymy, że nie jest aż tak źle, jak pisały niektóre gliwickie portale, które mają jakieś niewyjaśnione sprawy z Piastem czy też ludźmi tam pracującymi. Ale kolorowo też nie jest, co jest efektem takiej, a nie innej polityki transferowo-finansowej. Poprawa sytuacji jednak może nadejść bardzo szybko. Ale po kolei.

Było dobrze, ale…

Jeszcze niedawno, bo za czasów prezesa Pawła Żelema, klub chwalił się tym, że rok rozliczeniowy zaczął w excelu „świecić” się na zielono. Jego następca, Grzegorz Bednarski, również nie ukrywał, że przejmuje stery klubu, który jest dobrze zarządzany i nie ma długów. Poza tym notował wyśmienite wyniki sportowe. To wszystko sprawiło chyba, że przy Okrzei uwierzono, że dobra passa tak szybko się nie skończy, dlatego zaczęto podejmować coraz bardziej ryzykowne decyzje. Niektóre były trafne, bo wykupienie za rekordową kwotę Jakuba Świerczoka i jego odsprzedanie z zyskiem było strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza że piłkarz ten obecnie nigdzie nie gra, z uwagi na dyskwalifikację za stosowanie niedozwolonych środków.

Kosztowne kontrakty

Działacze Piasta zaczęli też dokonywać ruchów, które budziły zadowolenie kibiców, ale były zarazem bardzo kosztowne. Ba, jeszcze jakiś czas temu klubu nie byłoby stać na zatrzymanie takich piłkarzy, jak Jakub Czerwiński, Damian Kądzior, czy Frantiszek Plach. I od razu zaznaczamy: wszyscy trzej warci są swoich pieniędzy, bo bez nich gliwiczanie tracą bardzo wiele na swojej wartości. I jeśli drużyna ma się utrzymać w ekstraklasie, to m.in. dzięki tym filarom. Gliwicki klub postawił też na powroty piłkarzy i nie żałował na pensje, co pokazują wyniki finansowe, gdzie w rubryce pensje widać wzrost o prawie 2 mln zł. To dużo. Wg raportu Deloitte Piast już i tak przekracza „zdrowy” próg wynagrodzeń, czyli 60% budżetu.

Stąd więc trudno się dziwić, że tej zimy – mimo perspektywy walki o utrzymanie – wielkich transferów nie ma. Zmiana szkoleniowca też swoje kosztowała. A gdy do tego dodamy coraz mniejszą frekwencję na meczach słabo grającego Piasta i mniejsze dochody, to już wiadomo, skąd takie starty finansowe.

Transfer „zakopie” stratę?

Aby wyjść z twarzą z tej sytuacji, przede wszystkim Piast musi wiosną grać lepiej. Utrzymanie w ekstraklasie zapewni stały dostęp sporej gotówki wynikającej z tytułu praw transmisyjnych do pokazywania ligi, a po drugie lepsza gra powinna mieć odzwierciedlenie we frekwencji. Drugim ważnym czynnikiem, by wyjść na prostą, jest sprzedaż piłkarzy, co ostatnio nie miało miejsca. Działacze gliwiczan zablokowali transfery Kądziora i Placha. Latem sprzedaż będzie koniecznością.

Numerem jeden w kolejce do transferu wydaje się być Ariel Mosór, bo młody i utalentowany obrońca od dawna wzbudza zainteresowanie zagranicznych klubów (m.in. włoskich), a klub może liczyć nawet na kilka milionów euro zysku. Poza tym niewykluczone, że za dużo mniejsze pieniądze, ale zawsze odejdzie wspomniany Kądzior, który został, by pomóc drużynie w kłopotach. To jednak przyszłość, a teraźniejszością będą pierwsze mecze w lidze i wygrzebanie się z ekstraklasowego dołu.


Na zdjęciu: Ariel Mosór to piłkarz Piasta nr 1, jeśli mowa o kolejce do zagranicznego transferu.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus