Znów przejść do historii!

Raków drugi raz staje przed szansą, aby awansować do fazy grupowej europejskich pucharów.


Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to około godziny 21-ej w czwartek Częstochowa eksploduje z wielkiej radości. W przypadku, gdy Raków utrzyma przewagę wypracowaną przy Limanowskiego, wówczas awansuje do fazy grupowej Ligi Konferencji. Częstochowianie będą bić się o historyczny wynik, prestiż, ale i wysoką nagrodę, jaką przewidziała UEFA. Rok temu pełne wiary oczy kibiców były zwrócone na Gandawę, gdzie drużyna trenera Papszuna przegrała z kretesem. Tym razem jednak częstochowianie mają podstawy, aby wierzyć w sukces i awans do fazy grupowej.

Nie powielać błędów

Obecny Raków to zupełnie inny zespół niż ten, który rywalizował z Belgami. Szczęśliwe zwycięstwo w Bielsku-Białej rozpaliło nadzieje, że częstochowianie mogą osiągnąć coś, co kilka lat temu wydawało się abstrakcją i marzeniem największych optymistów. Wówczas jednak Gent szybko pozbawił wicemistrza Polski wszelkich złudzeń. Teraz jednak Raków nie jest chłopcem do bicia.

Częstochowianie poczynili ogromny postęp. Dołożyli do świetnej gry obronnej lepszą organizację gry, podwyższyli intensywność pressingu i prędkość rozgrywania ataku. Przykładem jest gol Ivana Lopeza sprzed tygodnia. Świetnym przerzutem do Frana Tudora popisał się Giannis Papanikolaou. Chorwat obsłużył Hiszpana, który precyzyjnym uderzeniem z dystansu pokonał Alesza Mandousa.

Raków sprzed roku raczej nie rozegrałby tak przemyślanej akcji. Częstochowianie z Gandawą zdobyli gola po rzucie rożnym i błędzie obrońcy, który wyłożył piłkę Andrzejowi Niewulisowi jak na tacy. W tamtej akcji było więcej szczęścia niż przemyślanej taktyki. Odpowiednia dyscyplina połączona z przeprowadzeniem kilku tak składnych akcji, jak przed tygodniem może być kluczem do sukcesu w stolicy Czech.

Plany odłożone w czasie?

Awans do Ligi Konferencji na pewno byłby wielkim wyróżnieniem dla Rakowa, który niedawno jeszcze błąkał się po drugiej lidze. To szansa także na dodatkowy zastrzyk finansowy, który można zainwestować we wzmocnienia. Druga strona medalu nie jest jednak równie barwna i przyjemna. Raków awansem do Ligi Konferencji może sobie „zabrać” szanse na mistrzostwo Polski, jeden z celów na ten sezon.

Zawodnicy, tacy jak Lopez czy Tudor w wypowiedziach medialnych nie kryją aspiracji zespołu z Częstochowy. Wicemistrz Polski chce w końcu sięgnąć po koronę. Problem w tym, że Raków, mimo szerokiej kadry nie jest w stanie zbudować dwóch wyrównanych jedenastek. Marek Papszun będzie miał więc problem, aby rotować zespołem w czasie sezonu przy dołożeniu co najmniej sześciu kolejnych spotkań.

Oczywiście cały czas słychać doniesienia, że częstochowianie w przypadku awansu do kolejnej rundy będą chcieli ruszyć na poważne zakupy, wzmocnić lewe wahadło, środek pola a może nawet i pozycję napastnika. Problem w tym, że nowi zawodnicy w Rakowie potrzebują czasu na to, aby wdrożyć się do drużyny. Niewielu jest graczy takich jak Tudor czy Stratos Svarnas, którzy praktycznie z marszu weszli do pierwszego składu i podnieśli jego jakość. Przykładem jest Gustav Berggren, który rozegrał 45 minut z Górnikiem i prawdopodobnie przepadł na najbliższe tygodnie. Trudno więc będzie utrzymać rytm meczowy co trzy dni, szczególnie że w ekstraklasie nikt nie będzie dawał forów częstochowianom.

Powtórka jest nierealna

Częstochowianie przed dzisiejszym meczem mają się czego obawiać. Rywale z Pragi zamierzają inaczej podejść do spotkania niż przed tygodniem. Zapowiadał to choćby kapitan Slavii. – Musimy zmienić podejście do naszej gry. Przede wszystkim musimy podejść agresywniej do przeciwnika, ponieważ w Częstochowie graliśmy bardziej asekuracyjnie. Strategia na jutrzejszy mecz będzie podobna do tego, co było widać w rywalizacji z Pardubicami – powiedział na przedmeczowej konferencji Tomasz Holesz.

– Zdajemy sobie sprawę z tego, że to spotkanie jest bardzo ważne, a presja będzie ogromna. Wyjdziemy na boisko z podejściem, że w pierwszej sekundzie przegrywamy już 0:1 i musimy jak najszybciej wyrównać stan rywalizacji. Im szybciej do tego doprowadzimy, tym więcej czasu będziemy mieć na realizację naszej strategii na mecz. Chcemy zagrać w fazie grupowej – dodaje Jindrich Trpiszovsky, trener Slavii.

Kovaczević zdąży?

Podopieczni trenera Papszuna również są w bojowych nastrojach przed starciem ze Slavią. – Będziemy jutro walczyć. Myślę, że jak zrealizujemy swój plan, pokażemy swoje DNA i swoją siłę mentalną, to możemy sprawić dużą niespodziankę w Pradze – powiedział szkoleniowiec Rakowa. – Pokazaliśmy w pierwszym meczu, co potrafimy. Mamy plan na to spotkanie. Zdajemy sobie sprawę z faktu, jaką mamy jakość, a jaką dysponują nasi przeciwnicy. Wszystko zależy od nas i tak podchodzimy do tego spotkania – wtórował mu Bartosz Nowak, pomocnik Rakowa.

Szkoleniowiec wicemistrza Polski na przedmeczowej konferencji przekazał bardzo dobre informacje, dotyczące stanu zespołu przed rewanżem. – Nikt nie ubył z kadry na poprzedni mecz. Wraca za to do nas Vladan Kovaczević. Zobaczymy, czy będzie gotowy, by znaleźć się w kadrze meczowej – powiedział trener Papszun.

Oznacza to, że istnieją spore szanse, by najlepszy bramkarz poprzedniego sezonu w ekstraklasie, a także bohater ubiegłorocznej batalii o Ligę Konferencji znów pomógł częstochowianom. Oczywiście to spore ryzyko, by piłkarz zaraz po kontuzji wszedł na murawę. Mimo to stawka tego być może historycznego meczu w Pradze jest wysoka. Tak więc każda ręka, szczególnie tak wielka, jak bramkarza Rakowa, będzie na wagę złota – w tym przypadku fazy grupowej.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus