Żużel. Wziąć się w garść

Częstochowianie w niedzielę na własnym obiekcie podejmą Apator Toruń.


Ostatni raz oba zespoły spotkały się w ubiegłym tygodniu. Górą byli gospodarze, choć Włókniarz do samego końca walczył o zwycięstwo. Teraz triumf nad torunianami będzie miał wyjątkowy smak. „Lwy” dzięki niemu mogą oddalić się od rywali i zwiększyć swoją szansę na awans do play-offów.

Cenny bonus

Wydaje się, że poprzez przepisy w tym sezonie powinno być o nie dziecinnie łatwo. W końcu sześć najlepszych zespołów po rundzie zasadniczej będzie rywalizować o medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Problem w tym, że ścisk w tabeli między zespołami jest ogromny. Przed ósmą serią spotkań częstochowianie mieli tyle samo punktów co Apator, Sparta Wrocław i GKM Grudziądz, a więc odpowiednio piątym, szóstym i siódmym zespołem ligi.

Włókniarz przed tą kolejką tracił tylko dwa punkty do Stali Gorzów. Aby utrzymać dystans do rywali, muszą nie tylko wygrać z torunianami, ale także zdobyć punkt bonusowy. Stąd nie wystarczy jedynie pokonać Apator, ale również zdobyć co najmniej 49 punktów. Wiele jednak będzie zależeć od postawy kluczowych zawodników – Leona Madsena, Kacpra Woryny i Fredrika Lindgrena.

Ofert nie brakuje

Pierwszy z nich nie może jednak w pełni skupić się na rywalizacji w lidze i cyklu Grand Prix. Wszystko spowodowane jest informacjami, jakoby Duńczyk został zasypany ofertami od innych klubów zainteresowanych jego usługami. Choć czasu na zmianę barw klubowych jest sporo, tak zespoły ekstraligi powoli przygotowują się na dalsze problemy związane z zawieszeniem zawodników z Rosji.

Nie ma pewności, czy zawodnicy ze wschodu w nowym sezonie będą mogli startować, a wsparcie w postaci piątego zawodnika pod względem średniej punktowej (2.429) na pewno byłoby na rękę wielu klubom. Włókniarz więc musi zastanowić się czym przekonać do siebie swojego lidera, a zarazem kapitana zespołu by pozostał przy Olsztyńskiej. Prezes klubu, Michał Świącik uspokaja, że 33-latek powinien nadal być „Lwem”, jednak trudno będzie to wykonać przy składzie personalnym, jakim dysponuje drużyna z Częstochowy.

Duński problem

Potencjał we Włókniarzu jest. Niezły sezon ma choćby Kacper Woryna. Reszta jednak ma swoje problemy, które przy Olsztyńskiej wskazywane były już w poprzednim sezonie. Na torze nie może odnaleźć się choćby Bartosz Smektała czy Fredrik Lindgren. Obaj mieli być ważnymi elementami zespołu, jednak żaden z nich nie przekroczył średniej dwóch punktów na bieg.

Jeszcze gorzej ma się sytuacja z Jonasem Jeppesenem. Duńczyk już w poprzednim sezonie zawodził i powodował u kibiców szybki wzrost tętna. W obecnych rozgrywkach jest równie źle. Przykładem jest poprzedni mecz w Toruniu. Jeppesen zdobył w nim punkt z bonusem w dwóch biegach. Do dwóch ostatnich zastosowano za niego rezerwę taktyczną. Nie może to jednak dziwić, jeżeli w wysoko wygranym spotkaniu na własnym torze Duńczyk przywiózł tyle samo punktów co Jakub Miśkowiak, który jest juniorem. Jeżeli Jeppesen zdobywa więcej niż dwa „oczka” w całym spotkaniu, to w Częstochowie otwierane są szampany.

Kolejnym kłopotem jest linia juniorska. Miśkowiak i Mateusz Świdnicki nie są w stanie ustabilizować formy. Są spotkania, w których są blisko „dwucyfrówki”, ale i takie, gdzie kończą rywalizację z jednym „oczkiem”. Stabilizacja będzie ważna w drugiej części rundy zasadniczej, by zakończyć ją na jak najwyższym miejscu i w play-offach rywalizować o najwyższe cele, choć trudno oczekiwać, by w tym sezonie Włókniarz miał sięgnąć po jakikolwiek medal Drużynowych Mistrzostw Polski.


Na zdjęciu: Jonas Jeppesen kolejny raz zawodzi kibiców Włókniarza.
Fot. Wojciech Szubartowski/Pressfocus