35 lat i czas odpocząć. Człowieka orkiestry nie ma już w Rakowie

Włodarze klubu też nie mogą narzekać na brak obowiązków, bo w związku z rozgrywaniem domowych spotkań w Bełchatowie beniaminkowi ekstraklasy przybyło nowych problemów. A te trzeba szybko rozwiązać, bo start rozgrywek zbliża się milowymi krokami.

Masażysta Rakowa Artur Lampa na pewno nie był problemem klubu. Ba, był człowiekiem, zakochanym w czerwono-niebieskich barwach, osobą, która na Limanowskiego zostawił kawałek serce. Do Rakowa trafił w… 1984 roku. Teraz po 35-latach przygody z Rakowem postanowił się z nim rozstać. To duża strata i chyba nie padł nawet jeden publiczny głos, który temu by zaprzeczył.

– Jak trafiłem do klubu? To nie jest jakaś wyjątkowa historia. Miałem wtedy 14 lat i na Rakowie rozgrywany był jakiś turniej szkolny. Z grupy występujących w nim rówieśników wyłuskał mnie nieodżałowany trener Zbigniew Dobosz. Budował on drużynę na Ogólnopolską Spartakiadę Młodzieży i tak zagiął na mnie parol, że rozpocząłem pod jego pieczą regularne treningi w klubie – wspomina Lampa. – Co potem było, to pewnie część kibiców Rakowa wie. Zdobyliśmy złoty medal na spartakiadzie, a w drużynie Dobosza grałem u boku Jurka Brzęczka, czy Krzyśka Kołaczyka.

Lampie nie było dane jednak posmakować piłki w takim wydaniu jak dwaj wymienieni przez niego koledzy. Wybrał inną drogę, został specjalistą fizjoterapii, a doprecyzowując świetnym masażystą, stawiającym kolegów z murawy na nogi. Występował też zupełnie amatorsko w kilku drużynach grających w rozgrywkach okręgowych. W Błękitnych Libidza nawet jako grający trener.

Raków Częstochowa. Przyswoić piłkarskie zwroty

– Ale kariera trenerska zupełnie mnie nie interesuje. Nie mam do tego serca – podkreśla Lampa. – Nie zazdroszczę szkoleniowcom tej roboty. To nie jest taki łatwe ogarnąć te wszystkie charaktery i stworzyć zespół, który będzie wygrywał.

Lampa z rozrzewnieniem wspomina pierwszy awans Rakowa do ekstraklasy, a potem pierwszym ważnym moment w odbudowie klubu, czyli barażowe spotkania z Koszarawą Żywiec o awans do III ligi.

– I teraz ponownie udało się wywalczyć awans do ekstraklasy. To wspaniały moment na radość, ale i dobry czas powiedzieć sobie, że czas odpocząć. Chcę trochę więcej czasu poświęcić rodzinie i… bieganiu. To ostatnie stało się moim wielkim hobby. W Biegu Częstochowskim zająłem nawet trzecie miejsce w swojej kategorii wiekowej. To mnie zdopingowało do jeszcze systematyczniejszych treningów, na które będę miał więcej czasu – przekonuje.

Artur Lampa do dziś ma świetny kontakt z trenerem naszej reprezentacji narodowej, Jerzym Brzęczkiem.

– Jurkowi tego chyba nie mówiłem, ale gdy Adam Nawałka stracił swoje stanowisko, pierwsze co przyszło mi do głowy, to była jego osoba. Tak sobie pomyślałem, że moje przyszedł czas na „Brzękola”, żeby poprowadził naszą kadrę. I gdy prezes Boniek wskazał na niego, miałem wielką satysfakcję, że się nie pomyliłem. Zresztą natychmiast wysłałem mu SMS-a. Bardzo Jurka szanuję i myślę, że on mnie także – opowiada nasz rozmówca, który nadal imponuje nienaganną sylwetką i dużą kulturą osobistą.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem