Rodzinne ślady…

Adam Kiedewicz ma szansę na debiut w reprezentacji w meczu z Estonią. Podobnie jak jego ojciec Sławomir 23 lata temu.


Dziadek Adam grał i był trenerem, zaś tata Sławomir należał do czołowych napastników ligowych i miał okazję wystąpić w reprezentacji. Później grał w kilku klubach niemieckich. Z kolei wujek Łukasz był czołowym ligowym bramkarzem. Trudno się dziwić, że Adam Kiedewicz, wnuk i syn w jednej osobie, kontynuuje tradycje rodzinne. Ba, Sławomir debiutował w biało-czerwonych barwach na początku lutego 2000 r. w wygranym meczu z Estonią 5:1 w Gdańsku i zdobył gola, a w maju urodził mu się syn.

Adam junior ma szansę otworzyć swoją nową przygodę jutrzejszym meczem z Estonią! A gdyby tak jeszcze zdobył bramkę… Pięć występów oraz gol – to dorobek taty. Adam jest przekonany, że to rodzinne osiągnięcie może już niebawem zostać poprawione. – Przede mną niesłychana szansa, jestem wystarczająco zmotywowany i chciałbym ją wykorzystać – mówi pewnym głosem 23-letni napastnik, występujący na co dzień w Dresdner Eisloewen (DEL2).

Przenosiny

Adam sportową przygodę zaczynał w rodzinnym Toruniu. Jednak gra w hokeja wcale nie była takim oczywistym wyborem. – Oczywiście, jako maluch zawsze się pętałem po szatni i chłonąłem atmosferę – śmieje się Adam. – Kibicowałem tacie, ale uganiałem się za piłką, interesowałem się i ćwiczyłem gimnastykę. Jednak hokej zwyciężył i teraz nie wyobrażam sobie, bym mógł się zajmować inną dyscypliną.

Zaczynał w Toruniu w grupach naborowych, ale potem „awansował” do kolejnych zespołów. Jako 12-latek spakował sprzęt wraz z rodziną przeniósł się do Niemiec. – To była jedyna i słuszna decyzja. Tam zetknąłem się z inną rzeczywistością hokejową oraz miałem okazję rozwijać się sportowo – dodaje Adam. – A później dotarłem do tego miejsca, gdzie jestem. I nie zamierzam na tym poprzestać.

Krok po kroku

Zaczynał w szkolnych zespołach w Kolonii, gdzie teraz mieszka jego rodzina, a potem przeniósł się do Krefeld, a wiązało się to również z możliwością łączenia sportu z nauką. Występował w młodzieżowych zespołach, z reguły był dwa lata młodszy od swoich kolegów. Debiutował w reprezentacji Polski juniorów do lat 18, jako 16-latek, a potem ślad nagle się urwał i już młodzieżowa reprezentacja grała bez jego udziału.

– W Niemczech rygorystycznie są przestrzegane przepisy i w drużynie młodzieżowej może występować dwóch obcokrajowców – wyjaśnia hokeista. – Starałem się o podwójny paszport i stąd też moja nieobecność w młodzieżowej reprezentacji. Wszystkie formalności zostały załatwione i teraz nic nie stoi na przeszkodzie, by grać w reprezentacji. W Krefeld zdałem maturę i podpisałem swój pierwszy zawodowy kontrakt. Jednak powoli trzeba było się rozglądać za pójściem na „swoje”, czyli szukać klubu, by podnosić swoje kwalifikacje.

Adam wybrał zespół Dresdner Eisloewen i we wrześniu rozpoczął trzeci sezon występów. Jego drużyna w ostatnią niedzielę przegrała z Krefeld 3:6, bo kiepsko zaprezentowała się w ostatniej tercji, przegrywając 0:3. W 18 spotkaniach zgromadziła 24 pkt i zajmuje 11. miejsce. Adam wystąpił we wszystkich meczach i zgromadził 6 pkt (2 gole+4 asysty).

Telefon od pana Leszka

Trener Robert Kalaber oraz jego współpracownicy nie ustają w poszukiwaniu młodych, perspektywicznych zawodników z możliwością gry w reprezentacji. Słowacki szkoleniowiec z chwilą objęcia posady selekcjonera (od czerwca 2020 r.) daje szansę młodym hokeistom i grupa potencjalnych reprezentantów jest coraz większa. Niemniej szkielet zespołu na najważniejsze turnieje w sezonie jest dobrze znany.

Trzeba jednak się liczyć z różnymi przeciwnościami losu i mieć możliwości. Stąd też turniej O Puchar Niepodległości w Sosnowcu jest doskonałą okazją, by swoje umiejętności zademonstrowali zawodnicy z mniejszym stażem reprezentacyjnym oraz debiutanci. Do takich właśnie należy Adam.


Czytaj także:


– Kilka tygodni temu zadzwonił pan Leszek Laszkiewicz (dyrektor reprezentacji – przyp. red.) i powiadomił mnie o nominacji – akcentuje Adam. – Ucieszyłem się, podobnie jak moi najbliżsi, a tata pewnie był dumny, choć tego nie okazywał. Wiem w jakim sportowo jestem miejscu i jaka otwiera się przede mną szansa. Takie powołanie szalenie motywuje.

– Nie mogłem się doczekać, kiedy wyruszę na pierwsze spotkanie kadry. Po niedzielnym meczu z Krefeld, trochę odpocząłem i o trzeciej nad ranem ruszyłem samochodem do Sosnowca, by przypadkiem się nie spóźnić (śmiech), ale z Drezna nie było daleko.

Adam Kiedewicz i jego krajan z Torunia Oliwier Kurnicki oraz Igor Smal stają przed szansą w barwach biało-czerwonych. I zapewne taką dostaną.


Na zdjęciu: Adam Kiedewicz zapewne w jutrzejszym meczu z Estonią zadebiutuje w kadrze.

Fot. PZHL/Michał Chwieduk