Babskim okiem. Pomysłowy Dobromir

Był kiedyś chłopiec o imieniu Dobromir, który potrafił znaleźć wyjście z każdej, najtrudniejszej nawet sytuacji.


I chyba nie bez powodu przypomniał mi się właśnie teraz, kiedy patrzyłam na ziejące pustką trybuny stadionów. To prawda, że na murawie są piłkarze i nawet strzelają bramki, ale przecież futbol bez kibiców nie ma sensu. Słynny trener, piłkarz i działacz sportowy, Jacek Gmoch, uważał, że nawet treningi bez dopingu to nie to i podczas zajęć puszczał go zawodnikom z głośników. No i teraz, w czasach pandemicznego futbolu, pomysły na zapełnienie ziejących pustką trybun, są różne, różniste. Naprawdę godne pomysłowego Dobromira. Bo doping musi być! I tak trybuny stadionu Borussia-Park, na którym rozgrywa swe mecze zespół z Moenchengladbach, wypełnione zostały tekturowymi postaciami. Ale nie są to postacie anonimowe., bo ich twarze to zdjęcia prawdziwych kibiców, z których każdy, aby swój wizerunek tam umieścić, zapłacił 19 euro.

Przyjemne z pożytecznym. Przecież wiadomo, że przez tego wrednego koronawirusa klubom przechodzą dziś koło nosa ogromne pieniądze. Prezydent Europejskiej Unii Piłkarskiej, Aleksander Ceferin, w wywiadzie dla gazety „The Guardian” stwierdził nawet, że dziesiątki milionów dolarów, które piłka teraz traci, wywołują u niego bezsenność. Bo jakże tu zasnąć i spać spokojnie, kiedy człowiekiem niepokój o finanse targa. Głośno jest też ostatnio o piłkarskim klubie z Seulu, który aby ożywić nieco atmosferę, posadził na miejscach dla publiczności dmuchane lalki. Afera zrobiła się oczywiście nie o nie, ale o to, że jedna z nich miała w rękach baner z nazwą producenta. Trwa więc dochodzenie kto za tym stał i posypały się kary dyscyplinarne. Natomiast podczas spotkania węgierskiej ekstraklasy Ferencvarosu Budapeszt z Debreceni VSC na trybunach „zasiadło”… pięć tysięcy tekturowych wizerunków kibiców, a z głośników cały czas dobiegały – „jak żywe” – odgłosy, nagrane gdy wszystko było jeszcze normalne.

Przeczytaj jeszcze: Zaraza zabiera marzenia

Może to i trochę dziwne, ale… Na bardzo oryginalny pomysł – i nie ma co ukrywać, że chyba perspektywiczny – wpadł duński AGF Aarhus. Na otaczających boisko ekranach pojawią się twarze fanów, którzy dopingować będą swych ulubieńców nie wychodząc z domów. Na żywo będzie można zobaczyć ich reakcje. Jak się cieszą – lub martwią – oglądając poczynania swych ulubieńców. W dobie wszechobecnej komputeryzacji nie jest to takie trudne. Przyznać jednak należy, że bardzo pomysłowe. Wszystko to oczywiście dzięki odpowiedniej aplikacji. A żeby pojawić się na stadionowym ekranie każdy z kibiców wystąpić będzie jednak musiał do klubu o darmowy „bilet” i wybrać dla siebie miejsce na którymś z sektorów. Ale to już przecież drobiazg.

Na zdjęciu: Wszystko musi być dokładnie przebadane; nie tylko piłkarze i sędziowie, ale i… piłka.

Fot. PressFocus