Babskim okiem. Sposobem

Sposoby bywają różne. Oczywiście wszystko zależy głównie od tego, czego owym sposobem chcemy się – na przykład – pozbyć; albo co też dzięki temu chcielibyśmy osiągnąć.


Nie ukrywam, że mnie bardzo spodobał się ten, jaki – podobno – zastosował trener Vital Heynen, aby pozbyć się pecha, który zaatakował jego podopiecznych w czasie tokijskich igrzysk. Otóż polecił on swoim siatkarzom spisać na karteczkach wszystko to, co ich zdaniem wówczas im nie wyszło, i co stanęło na drodze do odniesienia sukcesu, a następnie kazał im te karteluszki wrzucić do kosza i kosz… podpalić. Jak twierdzą niektórzy, jest to znakomity i niezawodny sposób, aby pecha puścić z dymem i pozbyć się go raz na zawsze. Chyba sama też będę musiała spróbować, bo ostatnio stale mam pod górę i pod wiatr, a jak się okaże, że i mnie to pomoże, będę panu Heynenowi dozgonnie wdzięczna. Ale teraz z innej beczki. Są przecież przykłady na to, że jak się ma głowę na karku, to wymyślać można różne sposoby na robienie poważnych interesów i wielkich pieniędzy. Tak, jak to jest w przypadku wielkiej gwiazdy NBA, 58-letniego dziś Michaela Jordana.

No bo właśnie okazało się – tak podają amerykańskie i argentyńskie media – że ten były gwiazdor, a dziś biznesmen pełną gębą, zarobił krocie na… transferze Lionela Messiego z FC Barcelona do Paris Saint-Germain. Otóż ogromne, naprawdę imponujące imperium biznesowe Michaela Jordana, które świetnie radzi sobie na rynku, odnosi aktualnie kolejny sukces. Kilku lat temu marka Air Jordan Brand pojawiła się bowiem i w futbolu, a teraz przytuli 7 milionów dolarów dzięki temu, że Messi przeniósł się do Paryża, bo Jordan ma podpisaną z tym klubem umowę, zobowiązującą piłkarzy PSG do grania w koszulkach wyprodukowanych przez jego firmę. A tylko w dwa tygodnie od tego transferu nowy klub Messiego zarobił 140 milionów dolarów dzięki sprzedaży koszulek z podobizną Leo, których producentem jest właśnie firma Air Jordan Brand.



Koszulki z podobizną idola milionów fanów futbolu idą jak woda, a wielbiciele słynnego piłkarza lekką ręką wydają na te pamiątki krocie. Jedna sztuka kosztuje 162 dolary, a Jordan dostanie – w myśl umowy – 5 procent od każdej sprzedanej sztuki. Fajny interes. A na tym nie koniec, bo po raz pierwszy w historii Air Jordan Brand dla klubu piłkarskiego zaprojektował też kolekcję do noszenia poza boiskiem. Paryż, światową stolicę mody, podbijać więc będą teraz kreacje tej firmy. Biznesowe imperium Jordana, jak wiele innych wielkich i małych firm, nie uniknęło strat z powodu pandemii, ale w ten sposób gwiazdor powetuje sobie jednak „co nieco”. Zysk z tej sprzedaży jest bowiem wyższy niż zarobek aż z 13 kontraktów – na 15 podpisanych – jakie zawierał kiedyś, grając w NBA…


Na zdjęciu: Michael Jordan ma głowę do interesów, więc zarabia miliony.

Fot. PressFocus