Babskim okiem. W cieniu znicza

Płonie olimpijski znicz. Tym razem zamiast tradycyjnego, ogromnego płomienia, mamy… płomyk. Podobno jest to podyktowane względami ekologicznymi.


Organizatorom wytknąć można hipokryzję, bo Chiny są przecież największym na świecie „producentem” gazów cieplarnianych. Przy okazji przypomnijmy, że olimpijski znicz – biorąc pod uwagę letnie i zimowe igrzyska – zapłonął po raz pierwszy w roku 1928, w Amsterdamie…

Igrzyska są zresztą kopalnią ciekawostek i różnego rodzaju dykteryjek. Zacznijmy od medali. To one są przecież najważniejsze, bo stwierdzenie, że liczy się przede wszystkim udział, można między bajki włożyć. Wręczane mistrzom złote krążki od dawna już takimi nie są. A ostatnie z prawdziwego złota, otrzymali olimpijscy czempioni w Sztokholmie, w 1912 roku. Dziś mistrzowie dostają medal pokryty jedynie warstwa tego cennego kruszcu, ale i tak są bezcenne. Zaś trzystopniowe podium, na którym stają medaliści, pojawiło się dopiero w roku 1932, w Los Angeles.

W czasie igrzysk działy się też różne ciekawe rzeczy. W czasie igrzysk w Paryżu (1900) odkryto, że dwie łodzie wioślarskie biorące udział w zawodach mają… ukryte silniki. A w Berlinie (1936) podczas defilady reprezentanci Liechtensteinu i Haiti zorientowali się, że ich państwa mają identyczne flagi. Dwa poziome pasy. Niebieski i czerwony. Ci pierwsi postanowili wówczas, że dadzą w jej lewym, górnym rogu koronę, która widnieje na niej do dziś. A i Haitańczycy zmodernizowali swoją, dodając na jej środku niewielką palmę…

Do olimpijskiej historii przeszli także i ci, do których los uśmiechnął się wyjątkowo serdecznie. Jak do Australijczyka Stevena Bradbury’ego, który zdobył pierwsze olimpijskie „zimowe” złoto dla swego kraju w short tracku tylko dlatego, że wszyscy jego rywale… wyłożyli się, czyli padli na taflę pokotem. Oni się przepychali, spowodowali kraksę i biegu nie ukończyli, a on wygrał, chociaż nawet w najskrytszych snach na to nie liczył. Ten to naprawdę miał szczęście!


Na zdjęciu: Olimpijski znicz zapala się tradycyjnie, od promieni słonecznych, w Olimpii i pozostaje zapalony do końca igrzysk.
Fot. PressFocus.pl