Bez rozgrzewki. Zdjęcie ślicznej dziewczyny

Patrzę na zdjęcie ślicznej dziewczyny. Komputerowy zabieg sprawia, że zdjęcie jest czarno-białe. Nieuchronnie informuje nas to, że dziewczyna odeszła do wieczności.


To Anastazja Ignatienko, wybitna ukraińska akrobatka, sędzia i trenerka. Zginęła 14 stycznia wraz z mężem Dmytro oraz półtorarocznym synkiem w następstwie ataku rakietowego Rosjan na budynek mieszkalny w Dnieprze. Odnaleziono jej ciało, ciało męża, ciała dziecka już nie…

„Tydzień przed tragedią wynajęła mieszkanie na 7. piętrze w nieistniejącym już wejściu przy Naberezhnaya Peremoha 118” – podał Narodowy Komitet Olimpijski Ukrainy. W tym sam ataku zginął zasłużony trener boksu Michaił Korenowski.

To tylko drobny wycinek bezmiaru tragedii, jaka dotyka Ukrainę i Ukraińców za sprawą Rosjan, może tylko bardziej nagłośniony, bo zginęli znani i lubiani.

Kilka dni później dowiadujemy się, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski próbuje otworzyć rosyjskim (i białoruskim) sportowcom ścieżkę do startu na igrzyskach w Paryżu w 2024 oraz Mediolanie w 2026 roku. Miałoby się to odbyć przy współuczestnictwie Rady Olimpijskiej Azji, która umożliwiłaby sportowcom z rzeczonych krajów występy w imprezach kwalifikacyjnych do igrzysk. To konsekwencja stanowiska MKOl, który kilkanaście dni temu „przedstawił wieloetapowy plan dla rosyjskich i białoruskich sportowców, aby mogli uczestniczyć w nadchodzących letnich igrzyskach w Paryżu w 2024 roku i zimowych w Mediolanie w 2026 roku”. Komitet stwierdził, że „żaden sportowiec nie powinien być pozbawiony możliwości startu w zawodach tylko z powodu swojego paszportu”.

Na reakcję – głównie ze strony Ukraińców, ale nie tylko – długo nie trzeba było czekać. Jak pisze Polska Agencja Prasowa, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaprosił przewodniczącego MKOl Thomasa Bacha do zrujnowanego wojną miasta Bachmut, aby „na własne oczy przekonał się, że neutralność nie istnieje” i wystosował list do szefów czołowych instytucji na świecie, wzywając ich do powstrzymania rosyjskiego i białoruskiego udziału w igrzyskach.

Z kolei szef MSZ Ukrainy, Dmytro Kuleba, napisał, że „Rosja zdobyła 71 medali na igrzyskach olimpijskich w Tokio. 45 z nich zdobyli sportowcy, którzy byli jednocześnie członkami Centralnego Klubu Sportowego Armii Rosyjskiej. Armia ta dopuszcza się okrucieństw, zabija, gwałci i grabi. To właśnie ją ignoranci z MKOl chcą umieścić pod białą flagą”.

Mocno krytyczne reakcje popłynęły też z innych krajów, w tym oczywiście z Polski. Minister sportu Kamil Bortniczuk powiedział, że nie wyobraża sobie takiego scenariusza, w którym możliwy jest występ w Paryżu Rosjan i Białorusinów. Jak pisze portal polskieradio24.pl, minister nie wykluczył postawienia ultimatum władzom MKOl, jeśli ten wyda zgodę na udział Rosjan i Białorusinów. – Uzależnione to jest od zbudowania skutecznej koalicji państw, bez których organizacja igrzysk nie byłaby możliwa – powiedział.

Już sam fakt, że MKOl „rozważa możliwość” startu Rosjan i Białorusinów w Paryżu trzeba uznać za przejaw choroby świata sportu (bo przecież nie tylko ruchu olimpijskiego). W ten sposób znajdujemy kolejne potwierdzenie, że toczy się w nim nieustanna gra interesów, za którą bez wątpienia kryją się ciężkie pieniądze, powiązane z układami, do których mają wstęp bodaj tylko najwyżsi rangą sportowi urzędnicy (spod znaku właśnie MKOl, FIFA, UEFA i innych organizacji), a także politycy i najpewniej… służby specjalne.

Próby przepychania tylnymi drzwiami Rosjan i Białorusinów do Paryża (i Mediolanu) są moralnie nie do obrony, a jednak ważni ludzie sportu brną w nie, jakby nie miały znaczenia najzwyklejsze ludzkie odruchy współczucia i empatii dla ofiar agresji, a jednocześnie akty potępienia agresorów. No bo sportowcy są „bogu ducha winni”.

Innym słowy, uprawia się niezrozumiały symetryzm. Jego efektem może być potężna awantura, której skali trudno sobie jeszcze dzisiaj wyobrazić. W najgorszym przypadku może ona doprowadzić do rozłamu lub wręcz rozpadu ruchu olimpijskiego, a bojkot igrzysk w Paryżu i Mediolanie może być tego pierwszym, choć bardzo spektakularnym przejawem.

W tym miejscu warto sobie przypomnieć ścieżkę, jaką kroczyła piłkarska reprezentacja Polski do mundialu w Katarze, odmowę gry w barażu z Rosją po agresji tego kraju na Ukrainę, poparcie Szwecji, a następnie większości świata – tego świata, który rządzi się cywilizowanymi wartościami. Kto dzisiaj jest w stanie zaręczyć, że jeden kraj po drugim – w geście solidarności z Ukrainą – znów powie „nie”, tym razem MKOl-owi, jeśli ten przy Rosjanach i Białorusinach będzie się upierał?

Mam więc ciągle przed oczami zdjęcie ślicznej, zamordowanej przez Rosjan dziewczyny… Ale mam też przed oczami toast wódką białoruskiego satrapy Aleksandara Łukaszenki po tym, jak Aryna Sabalenka wygrała Australian Open. To właśnie chce widzieć, tolerować i akceptować MKOl? Po każdym sukcesie Rosjan i Białorusinów w Paryżu?


Na zdjęciu: Anastazja Ignatienko, jej mąż i dziecko, mieli przed sobą całe życie. Mieli…

Fot. Facebook