Bez skrzydłowego z Rosji

Rywale „Kolejorza” będą musieli radzić sobie jutro przy Bułgarskie w 3. kolejce Ligi Konferencji Europy bez skrzydłowego z Rosji.


Magomed-Szapi Sulejmanow, 20-letni skrzydłowy Hapoelu Beer Szewa, z którym Lech Poznań zmierzy się w czwartek w meczu trzeciej kolejki fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, nie wystąpi w tym spotkaniu. Rosyjski piłkarz nie został bowiem wpuszczony do Polski na podstawie przepisów, które weszły w życie 19 września. Polska i kraje bałtyckie wprowadziły wówczas całkowity zakaz wpuszczania na swoje terytorium i wydawania wiz obywatelom Rosji. To jedna z sankcji nałożona w związku z rosyjską agresją na Ukrainę.

Ograniczony został nie tylko ruch turystyczny i biznesowy, ale także ten związany m.in. z kulturą i sportem. Izraelczycy próbowali interweniować, ale nic to nie dało. „Kontaktowaliśmy się z izraelskimi oraz polskimi agencjami rządowymi na najwyższym szczeblu. Polacy jednak nie są otwarci na żaden kompromis, a UEFA odmówiła ingerencji w tę sprawę” – poinformował Hapoel Beer Szewa, a rosyjska propaganda postanowiła wykorzystać sprawę i zapytała o zdanie znanego z niechęci do Polski siatkarza, Aleksieja Spiridonowa.

– Zrobią wszystko przeciwko nam. Polska nigdy nas nie kochała. Nie dziwię się, że Sulejmanow nie został wpuszczony do Polski – powiedział zawodnik, który wiele razy prowokował i nieprzychylnie wypowiadał się o naszym kraju.

Lech Poznań, co słuszne i zupełnie zrozumiałe, nie zabrał stanowiska w całej sprawie, bo jest to temat całkowicie niezależny od klubu. „Kolejorz” przygotowuje się do meczu, który jest niezwykle istotny w kontekście walki o wyjście z grupy. Trzy tygodnie temu, głównie dzięki znakomitej grze w drugiej połowie, mistrz Polski pokonał Austrię Wiedeń i sam otworzył sobie drogę do walki o awans.

– Jeżeli chcemy coś ugrać w grupie, to musimy w meczach z Austrią i Hapoelem punktować – mówił już po losowaniu grup John van den Brom, opiekun „Kolejorza”, a warto dodać, że Lech powinien przede wszystkim z wymienionymi rywalami wygrywać u siebie. Pierwszą część tego zadania spełnił. Druga już w najbliższy czwartek. W rundzie rewanżowej Lech będzie miał trudniej, przynajmniej w teorii, bo zagra w Austrii i w Izraelu, a także będzie podejmował Villarreal.

Hapoel Beer Szewa w pierwszym meczu zremisował z Austrią Wiedeń, a w drugim uległ u siebie, 1:2, Villarrealowi. Warto przypomnieć, że zespół ten – podobnie, jak Lech – do fazy grupowej LKE przebijał się od II rundy kwalifikacyjnej. Poradził sobie z Dynamem Mińsk i FC Lugano, a w decydującej fazie mierzył się z Universitatea Craiova. Oba mecze z rumuńskim rywalem kończyły się remisami po 1:1, a o wszystkim decydowały karne, które lepiej strzelali gracze izraelskiego zespołu. W ubiegłym sezonie najbliższy rywal Lecha wywalczył wicemistrzostwo Izraela i krajowy puchar, a w bieżących rozgrywkach zajmuje czwarte miejsce w tabeli. Na międzynarodowej arenie największym sukcesem „Czerwonych z południa” był awans do 1/16 finału Ligi Europy w sezonie 2016/17. Wówczas w fazie grupowej tych rozgrywek Hapoel dwa razy pokonał Inter Mediolan.


Na zdjęciu: W Poznaniu dobrze wiedzą, że chcąc wyjść z grupy LK, jutrzejszy mecz z przeciwnikiem z Izraela należy po prostu wygrać.
Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus