Bundesliga. Nie dla „meczów duchów”

Niemcy stawiają kolejne kroczki w stronę majowego wznowienia rozgrywek. Nie wszyscy jednak są zwolennikami tego rozwiązania, a na czele przeciwników stoją tamtejsi ultrasi.

Kibice są w Niemczech bardzo istotną częścią futbolowej rzeczywistości. Powszechnie obowiązująca zasada 50+1 sprawia, że faktycznie przynależą oni do klubowej struktury i społeczności, a słowo „tradycja” znaczy bardzo dużo dla wielu zespołów. W Bundeslidze kibic ma znaczenie i działacze muszą się z nim liczyć.

Apel koalicji

W ostatnich dniach ultrasi różnych klubów zaczęli głosić hasła sprzeciwiające się wznowieniu rozgrywek w przyszłym miesiącu. Wiele drużyn w Niemczech stoi przed realnym zagrożeniem egzystencji, dlatego ciśnienie na zakończenie sezonu (co wiązałoby się z otrzymaniem telewizyjnych pieniędzy) jest wśród działaczy bardzo duże.

– Z tego, co słyszę, stworzono bardzo dobry plan. Futbol ma znaczenie nie tylko finansowe, ale również psychologiczne, daje ludziom radość. W najbliższym czasie będziemy rozmawiać o ewentualnym wznowieniu rozgrywek, co uważam za możliwe – mówił kilka dni temu premier Bawarii, Markus Soeder, prywatnie kibic Norymbergi.

Czytaj jeszcze: Piłka nożna bez piłki nożnej

Ultrasom nie podoba się jednak, że futbol miałby wrócić w formie „meczów duchów”, czyli bez udziału publiczności na trybunach. Fanszenen Deutschlands, ogólnoniemiecka koalicja zaangażowanych kibiców twierdzi, że nie jest to dobre rozwiązanie – co udowadnia przy okazji ogromne przywiązanie fanów do swoich klubów oraz ich potrzebę obecności na trybunach.

W swoim oświadczeniu FD napisała, że wznowienie Bundesligi byłoby kpiną z reszty społeczeństwa, szczególnie tego bezpośrednio dotkniętego koronawirusem. Ultrasi uważają, że regularne testowanie „uprzywilejowanych” piłkarzy zakrawa pod absurd (potrzebnych byłoby łącznie 20 tysięcy testów; Niemcy wkrótce chcą ich wykonywać 650 tysięcy na tydzień) i byłoby przeciwieństwem zapowiadanej społecznej odpowiedzialności.

Koalicja uważa także, że niemiecki futbol ma inne, fundamentalne problemy, czego przykładem ma być tak wielkie uzależnienie od pieniędzy z telewizji. Pojawia się zarzut braku zrównoważenia i wymaganej refleksji.

Kwestia istnienia

– Wiemy, jakie są obecnie priorytety, dlatego tak szybko zadziałaliśmy i przestaliśmy grać aż do odwołania – odpowiada na zarzuty Fritz Keller, prezes DFB (Niemieckiego ZPN-u). Są to o tyle kontrowersyjne słowa, że Bundesliga… jako jedna z ostatnich w Europie zawiesiła swoje spotkania, mimo że Niemcy były w czołówce zarażonych. Keller mówił też:

– Gwarantujemy, że wznowienie sezonu, początkowo bez kibiców na trybunach, nie odbędzie się kosztem służby zdrowia. Nie ma możliwości testowania piłkarzy, jeśli gdzie indziej będzie brakować testów.

Keller powiedział, że są grupy, które z racji swojej istotnej pozycji w systemie społecznym mają pierwszeństwo w badaniu, ale gdy tylko stanie się to możliwe, zawodowi piłkarze także powinni mieć możliwość powrotu do wykonywanego zawodu – co wiązałoby się również z zabezpieczeniem sporej liczby miejsc pracy, których futbol w Niemczech gwarantuje ogólnie ok. 55 tysięcy.

– Zdajemy sobie sprawę z tego, co czują kibice. Wiem, jak bardzo boli ich to, że nie mogą wspierać swoich klubów. Całkowita rezygnacja z dokończenia sezonu mogłaby jednak spowodować, że niektórzy kibice być może już nigdy nie mogliby uczestniczyć w meczu swojej drużyny, ponieważ ona przestałaby istnieć. Nie chcemy stracić żadnego klubu – obiecał Keller dodając, że w tym tygodniu zostaną podjęte kolejne ważne kroki związane z kontynuacją rozgrywek w trzech najwyższych ligach niemieckich.


Na zdjęciu: Wielu niemieckich kibiców sprzeciwia się wznowieniu Bundesligi w obecnej sytuacji.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus