Czy znajomość wyjdzie na dobre?

Czeski skrzydłowy Podbeskidzia Jakub Hora przekonuje, że ma sposób jak pokonać bramkarza Górnika Zabrze.

Każde zwycięstwo, zwłaszcza z aktualnym mistrzem Polski i liderem tabel, musi znaleźć potwierdzenie w kolejnych spotkaniach. A tak się składa, że w niedzielę do Bielska-Białej przyjeżdża Górnik Zabrze, czyli klub, którego wizyta pod Klimczokiem zawsze budziła ogromne zainteresowanie.

Oczywiście teraz jest niemożliwe, by Stadion Miejski się zapełnił. Ale gdyby było normalnie, to frekwencja przy Rychlińskiego otarłaby się o rekord. Prestiżowe, szczególnie dla „górali”, starcie określa się mianem… „derbików”.

Nazwa ta została wymyślona 10 lat temu przez byłego gracza Podbeskidzia, Piotra Komana. Podchwycił ją będący wówczas trenerem „górali” Robert Kasperczyk, który jako szkoleniowiec z Górnikiem mierzył się dotąd czterokrotnie i nigdy nie wygrał.

Ekstraklasa bardziej techniczna

Jedyny raz pokonał zabrzan, kiedy był opiekunem KSZO Ostrowiec. W Bielsku-Białej z kolei podejmował Górnika dwa razy. W I lidze jego zespół przegrał 0:1, a w ekstraklasie 1:3. Doskonałą partię rozegrał wtedy Arkadiusz Milik, który miał wówczas 18 lat i strzelił dwa gole. Jutro do miana bohaterów kandydować będą inni zawodnicy. Czy jednym z nich może być Jakub Hora?

Na razie za 30-letnim skrzydłowym jeden krótki występ w barwach nowego klubu. Piłkarz wypożyczony z czeskich Teplic zagrał w końcówce spotkania z Legią, bo do zespołu dołączył najpóźniej. – Zarówno w Bielsku-Białej, jak i w drużynie czuję się bardzo dobrze – powiedział zawodnik, który ma 224 występy w czeskiej ekstraklasie, a w naszej lidze zadebiutował w ubiegłą niedzielę.

– Jestem z drużyną od ponad dwóch tygodni. Dołączyłem tuż przed zgrupowaniem w Chorwacji i ten czas pomógł mi w dobrym wejściu w zespół. Podbeskidzie ma dobrych piłkarzy i współpraca układa się bardzo dobrze – podkreślił zawodnik, który ostatnio – również na zasadzie wypożyczenia z Teplic – bronił barw FC Ryga.

– W Polsce jest wyższy poziom niż na Łotwie – przekonuje Hora. – A jeżeli miałbym porównać ekstraklasę czeską i polską, to tutaj gra więcej technicznych zawodników; takich, którzy potrafią zrobić różnicę. W Czechach jest więcej biegania, większy nacisk kładzie się na taktykę.

Grali razem w Teplicach

Hora od razu został uświadomiony, o co toczy się gra w tym sezonie. – Cel jest jeden, musimy zostać w ekstraklasie i z całych sił chcę w tym pomóc – mówi napastnik. Pozyskiwanie zawodników zza południowej granicy to dla Podbeskidzia żadna nowość, choć trzeba pamiętać, że zdecydowanie częściej pod Klimczok trafiali Słowacy.

Jeżeli chodzi o Czechów, to przed Jakubem Horą w bielskim klubie grali: Lukasz Hojdys, Zdenek Dembinny, Adam Brzezina, Frantiszek Metelka i Ondrzej Szourek. Dwóch ostatnich trafiło do klubu za pierwszej kadencji trenera Kasperczyka. Metelka był jednym z kluczowych graczy zespołu, który wiosną 2011 roku awansował do ekstraklasy.

W nowym klubie Hora spotkał starego znajomego. – W lidze czeskiej rywalizowałem z Milanem Rundiciem, grającym w Karwinie – przyznał skrzydłowy „górali”, który jeszcze lepiej zna się z jednym z… najbliższych rywali. Chodzi o kluczową postać Górnika, bramkarza Martina Chudego.


Czytaj jeszcze: Nasz stadion, nasz charakter


– Przez niemal dwa lata graliśmy razem w Teplicach. Mam nadzieję, że ta znajomość pomoże mi strzelić mu gola – puścił oko 30-letni napastnik. Warto dodać, że przez większość wspólnego grania w Teplicach Hora był podstawowym zawodnikiem, a Chudy raczej rezerwowym…



Na zdjęciu: Jakub Hora z Legią grał krótko, a teraz marzy, by pokonać byłego kolegę.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus