Japończyk bohaterem

Daisuke Yokota był bez dwóch zdań najlepszym zawodnikiem wygranego przez Górnika meczu z Rakowem.


To dwa efektowne trafienia po strzałach z dystansu dały drużynie prowadzonej przez Jana Urbana ważną i prestiżową wygraną z częstochowską drużyną.

Dodatkowa mobilizacja

Ważną, bo dzięki niej „górnicy” odskoczyli na kilka punktów od dołu tabeli, prestiżową, bo przecież wygrać z mistrzem Polski, który ponownie mierzy w najwyższe cele, to zawsze gratka. Zwycięstwo nie byłoby możliwe bez dobrej gry Daisuke Yokoty na prawym skrzydle. Filigranowy piłkarz z Japonii dwa razy pokonywał do przerwy takiego asa, jakim jest Vladan Kovacević. Jego strzały były podobne, silne i mierzone, a bramkarz Rakowa nie miał wiele do powiedzenia przy tak bitych piłkach.

– Przede wszystkim cieszę się z tego powodu, że zdobyłem swoje pierwsze bramki grając przed publicznością na stadionie Górnika. To była dla mnie specjalna sprawa – mówił nam zaraz po meczu szczęśliwy Yokota. Wcześniejsze trzy bramki na polskich boiskach zdobył grając w spotkaniach na obcych boiskach. Wiosną w rywalizacji z Lechem z Poznaniu i z Widzewem w Łodzi. Teraz też trafił w Poznaniu, no i w końcu dwa razy u siebie, z czego się cieszy.

– Plan na mecz był taki, a mówili mi o tym trenerzy, żeby szukać okazji w sytuacjach 1 na 1, żeby próbować robić przewagę z przodu w ten sposób i szukać na boisku wolnych przestrzeni – podkreśla.

Piłkarz z Japonii pytany, czy takie starcie jak to z Rakowem, z aktualnym mistrzem Polski, to dla niego dodatkowa motywacja. – Tak jest rzeczywiście. Zdobyłem bramkę z Lechem, teraz z Rakowem. Pomaga mi to, że przychodzi się mierzyć z silnymi rywalami. Lubię grać w takich spotkaniach. Mam nadzieję, że to będzie dla nas punkt zwrotny i w kolejnych meczach pójdziemy za ciosem i też będziemy wygrywali – zaznacza.

Nie czuł się dobrze

Yokota, jak duża część innych zawodników Górnika, miał słaby początek sezonu. Po części wynikało to też z tego, że nie grał na tej pozycji na której czuje się najlepiej, czyli na skrzydle. Trener Jan Urban z uwagi na sytuację kadrową siłą rzeczy zmuszony był do tego, żeby wystawiać 23-latka na środku pomocy.

– „Dai” wie co ma robić i na jakiej pozycji gra. Na początku sezonu zaczynaliśmy wszystko z jednym środkowym pomocnikiem, Damianem Rasakiem. I kto z nim grał? Właśnie „Dai”. Mówił mi otwarcie, że źle się tam czuje, że to nie jego pozycja. Tłumaczyłem mu to w ten sposób, żeby potraktował wszystko jak nowe doświadczenie. Wtedy, w tamtym momencie z zawodników których mieliśmy, nikt poza nim nie pasował do gry w środku pomocy, tylko on. Też nie był sobą, nie czuł się najlepiej. Natomiast teraz, kiedy jest w formie, kiedy gra na swojej pozycji, to wszyscy z przyjemnością patrzymy na jego występy, na to, co potrafi zrobić z piłką – opisuje szkoleniowiec Górnika.


Czytaj także:


– Czemu tak dobra forma? Nie wiem (śmiech). Na początku rozgrywek miałem trudny okres, nie grałem tak, jakbym sam od siebie oczekiwał. Tak było do teraz. Dzięki wygranej z Rakowem na pewno będzie się łatwiej pracowało w kolejnym tygodniu – mówi z uśmiechem Yokota.

W 2022 roku, kiedy grał w barwach łotewskiego klubu Valmiera (system wiosna – jesień) zdobył 8 bramek w 33 spotkaniach. Pomogło to jego drużynie w wywalczeniu mistrza kraju. Teraz grając w Górniku od lutego, na koncie ma 5 goli. Wciąż więc może poprawić osiągnięcie sprzed roku i zdobyć jeszcze więcej goli. Do końca pierwszej części rozgrywek zabrzanom zostało przecież jeszcze siedem meczów ligowych, a w takiej dyspozycji Yokota może trafiać raz za razem!


Uraz kapitana

Pech kapitana Górnika Erika Janży, który w starciu z Franem Tudorem w I połowie skręcił prawą kostkę. Wiele wskazuje na to, że jak w przypadku kontuzjowanego Lukasa Podolskiego, trener Jan Urban w najbliższych meczach w lidze i w Pucharze Polski nie będzie mógł skorzystać z usług kolejnego swojego doświadczonego zawodnika. To bardzo duża strata dla górniczej ekipy.


Na zdjęciu: Takimi strzałami w niedzielę Daisuke Yokota załatwił mistrza Polski.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus