Dawid Gojny: Bardzo przeżywam każdą porażkę

Rozmowa z Dawidem Gojnym, obrońcą Zagłębia Sosnowiec.


Pamięta pan jeszcze, kiedy Zagłębie po raz ostatni w meczu ligowym zdobyło trzy punkty?

Dawid GOJNY: – Pamiętam doskonale. Wygraliśmy wtedy 3:0 z Sandecją, a ja miałem dwie asysty. Teraz chciałbym, żeby w sobotę doszło następne zwycięstwo.

Zna pan odpowiedź na pytanie, dlaczego regularnie przegrywacie? Tylko proszę nie mówić, że brakowało wam szczęścia, bo jak słyszę takie wymówki, to dostaję przysłowiowej cholery. Pecha można mieć w jednym, dwóch meczach, ale nie notorycznie.

Dawid GOJNY: – Spokojna głowa, nie będę panu opowiadał „głodnych kawałków”. Ostatnio czytałem książkę „Szczęście, czy fart”. Z jej lektury wynika jasno, że pod szczęście trzeba zbudować fundament i tego się trzymam. W wygranych meczach źle nie wyglądaliśmy, bo stwarzaliśmy sytuacje. Ale ostatnie mecze „pod dowództwem” trenera Krzysztofa Dębka były słabe w naszym wykonaniu. Po zmianie trenera mecz z Radomiakiem był dobry, ale nie wykorzystaliśmy przewagi liczebnej i tylko zremisowaliśmy. W spotkaniu z Arką skrzywdzili nas sędziowie, lecz nie chcę już do tego wracać. Zaś ostatni mecz z Chrobrym zaczęliśmy fatalnie, bo już w 9. minucie dostaliśmy „gonga”. Otrząsnęliśmy się z tego, zdobyliśmy wyrównującego gola i wydawało się z perspektywy boiska, że mamy już mecz pod kontrolą. Po przerwie z szatni wyszła jednak zupełnie inna drużyna, nasza gra była bardzo słaba.

Z ilu dotychczas rozegranych meczów jest pan naprawdę zadowolony?

Dawid GOJNY: – Tak naprawdę tylko z tych zwycięskich, z Tychami i Sandecją. I może jeszcze z remisu z Radomiakiem. Nie można bowiem być zadowolonym po przegranych spotkaniach. Nawet gdyby drużyna zagrała mega zawody, stworzyła mnóstwo sytuacji do zdobycia gola, to w ostatecznym rozrachunku liczy się tylko wynik, nic więcej.

Wstydliwy „dorobek”

Dziewięć porażek w 13. meczach to powód do wstydu?

Dawid GOJNY: – Na pewno, bo nie tak sobie wyobrażaliśmy początek sezonu. Mamy dobrą kadrę, dużo jakości, a mimo to dostajemy „w łeb”. W takich momentach psychika i morale siada. Dziewięć meczów to można przegrać w całym sezonie, a nie po 13. kolejkach. To naprawdę nie jest przyjemna sytuacja. Nikt z nas się tego nie spodziewał, dlatego to jest takie bolesne.

Koledzy z innych drużyn z tego powodu dokuczają panu?

Dawid GOJNY: – Wszyscy koledzy znają mój charakter i wiedzą doskonale, że po przegranym meczu nie jestem zbyt wylewny. Wtedy nie chcę z nikim rozmawiać, zamykam się w sobie. Nie dołują mnie, bo wiedzą, że bardzo przeżywam każdą porażkę.

Dlaczego w Sosnowcu nie zadziałał efekt nowej miotły? Pod wodzą trenera Kazimierza Moskala w trzech meczach zdobyliście tylko jeden punkt.

Dawid GOJNY: – Gdybym to wiedział… Kazimierz Moskal to bardzo dobry trener, profesjonalista. Kluczem był mecz w Radomiu, gdybyśmy go wygrali, wtedy sytuacja byłaby zupełnie inna.

„Po kieszeni”

Kara finansowa, jaką nałożył na was prezes klubu Marcin Jaroszewski, bardzo pana zabolała? W przeszłości przydarzył się panu taki przykry incydent?

Dawid GOJNY: – Byliśmy świadomi, że prezes Jaroszewski chce z nami wejść w pewien układ. I zgodziliśmy się na taki wariant. To był fajny pomysł i podjęliśmy rzuconą nam rękawicę. Za zwycięstwo mamy dodawane pieniądze, za przegrany mecz – odejmowane. Wiemy, jaka jest w tej chwili sytuacja i postaramy się ją odwrócić. Wszystko jest w naszych rękach. Do końca sezonu pozostało mnóstwo meczów, więc zrobimy wszystko, by to prezes był nam winien pieniądze, a nie my jemu.

W sobotę przyjedzie pan do Jastrzębia z przyjemnością, czy z obawami, że zostaniecie kolejny raz odesłani do narożnika? Po katastrofalnym początku rozgrywek wasz najbliższy przeciwnik wydaje się wracać do równowagi.

Dawid GOJNY: – Cieszę się bardzo, że zagramy z drużyną, której piłkarzem byłem przez dwa lata. Mam ogromny sentyment do GKS-u Jastrzębie i po losowaniu terminarza szukałem daty tego spotkania, bo to dla mnie szczególne wydarzenie. Na taki mecz czeka się cały sezon, to dla mnie dodatkowa motywacja. Chcę pokazać kibicom w Jastrzębiu, że stracili dobrego zawodnika.

Porażka wykluczona

Wasz najbliższy przeciwnik w tym sezonie „u siebie” jeszcze nie zdobył punktu. To zwiększa wasze szanse na korzystny wynik? Zdaje pan sobie oczywiście sprawę, że porażka z GKS-em 1962 spowoduje, że znajdziecie się w tabeli za jego plecami.

Dawid GOJNY: – Wiemy, jaka jest sytuacja w tabeli i nie tylko. Oba zespoły są bardzo nisko, więc jedynym plusem jest to, że mamy przed nim pełny mikrocykl. Wcześniej graliśmy co trzy dni. Zdajemy sobie sprawę z wagi tego meczu, jak ważny jest dla obu drużyn. Na kolejną porażkę nie możemy sobie pozwolić. Fakt, że GKS jeszcze nie wygrał u siebie, wcale nie zwiększa naszych szans. Jastrzębie ma swój styl, gra lepiej niż wskazują na to wyniki. Rozmawiałem na ten temat z kolegami z innych zespołów, które już mierzyły się z GKS-em. Zgodnie twierdzili, że miejsce w tabeli nie odzwierciedla ich gry. Tam przecież nie grają słabi piłkarze. Rozmawiałem między innymi z trenerem Janem Wosiem, który teraz pracuje w Miedzi Legnica. Szczerze przyznał, że Miedź nie miała pomysłu, jak skruszyć obronę jastrzębian i jak dużo napsuli jej krwi. Chcąc wygrać w Jastrzębiu po prostu musimy być lepsi od gospodarzy.


Czytaj jeszcze: Podwójny pożar w Sosnowcu

Z pańskiego punktu widzenia, to dobrze, czy źle, że na trybunach nie będzie kibiców?

Dawid GOJNY: – Doping kibiców dużo robi, pomaga niezależnie od tego, czy wspierają twoją drużynę, czy przeciwnika. Ich obecność na trybunach sprawia, że możesz zrobić na boisku rzeczy, których się nie robi na co dzień. Szkoda, że ich zabraknie, bo byłoby wtedy większe święto dla mnie. Najważniejsze jednak, by Zagłębie zakończyło ten mecz dobrym rezultatem.


Na zdjęciu: Dawid Gojny nie dopuszcza do siebie myśli, że jego drużyna może przegrać z GKS-em 1962 Jastrzębie.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus