Bez rozgrzewki. Iga pod osąd biało-czerwony

Przez media przetacza się dyskusja o rezygnacji Igi Świątek z udziału w Billy Jean King Cup. To prestiżowa impreza, w której powalczy 12 najlepszych zespołów kobiecych na świecie i na której da się zarobić – w przeliczeniu – prawie 9 mln złotych.


To pieniądze dla zwycięskiej federacji. Dla przypomnienia: Polki zagrają w grupie C kolejno z Kanadą (9 listopada) i Hiszpanią (10 listopada). Najlepsza z tych trzech ekip awansuje do półfinałów, podobnie trzy inne zwycięskie ekipy z pozostałych grup.

Winny kalendarz WTA i ITF

Przyczyny rezygnacji podała sama polska zawodniczka. Cytowaliśmy ją na łamach „Sportu” w miniony poniedziałek, ale przytoczmy je raz jeszcze: „Taka sytuacja niestety miała już miejsce… Po raz kolejny muszę zrezygnować z udziału w BJKC z powodu planowania kalendarza przez WTA i ITF. Już teraz czuję na sobie trudy tego sezonu i nie wyobrażam sobie grania w dwóch turniejach odbywających się w odstępie zaledwie 2 dni. Dodatkowo z koniecznością radzenia sobie z konsekwencjami (…) kolejnej długiej podróży po rozegraniu w tym sezonie prawie 70 meczów”.

Przypomnijmy, że WTA Finals zostaną rozegrane w dniach 29 października – 5 listopada w meksykańskim Cancun, a turniej BJKC rozpocznie się 7 listopada w hiszpańskiej Sewilli. Załóżmy, że w Meksyku będzie ok. 30 stopni Celsjusza, a w Sewilli może ok. 18. I że lot z Cancun do tego hiszpańskiego miasta może trwać ok. 9-10 godzin.

To dość powodów, by wskazać, czy ma się prawo być zmęczonym czy też nie. Oczywiście, jak się ma 22 lata, to tego typu trudy są do zniesienia, ale trzeba pamiętać, że Iga w Cancun nie będzie wypoczywać (choć plaże tam ładne), tylko rozgrywać co rusz trudne spotkania, na pewno o wielkiej intensywności, a co nałoży się na olbrzymie obciążenia z całego sezonu.

Zadziałały większe siły

Bliżej nie wiadomo, dlaczego WTA do spółki z ITF tak a nie inaczej układa terminarz imprez. W tym roku ułożono go podobnie jak w ubiegłym roku – kiedy podobna zbitka terminów już się pojawiła – z przykrymi konsekwencjami dla obsady BJKC; mimo obietnic, że zostanie to rozwiązane z myślą o dobru zawodniczek, zwłaszcza tych z najwyższej półki, a więc najbardziej eksploatowanych. Lecz nie zostało… Można się domyślać, że zadziałały większe siły, i choć nie wiemy, z jakich one pochodzą stron, to zasadne będzie podejrzenie, że chodzi o pieniądze, bo o cóż innego.

W tym miejscu można zadać pytanie, czy podobnie jak Iga nie postąpią inne zawodniczki – największe gwiazdy światowego tenisa. Bo umówmy się, że zdrowie ma się tylko jedno.

No ale nasza zawodniczka może mieć większy problem niż one, na przykład Gori „Coco” Gauff albo Jessica Pegula. Otóż Amerykanki albo którekolwiek inne zawodniczki, jeśli zrezygnują, najpewniej nie zostaną oskarżone o brak patriotyzmu, a to właśnie spotkało Igę. Co prawda oskarżenia tego typu padły w śmietniku zwanym mediami społecznościowymi, ale zaboleć mogą bardzo.

Również dlatego, że padły one ze strony byłego prezesa Polskiego Związku Tenisowego, Mirosława Skrzypczyńskiego. Notabene ma on rozmaite kłopoty natury prawno-obyczajowej, w związku z czym musiał odejść z władz PZT, a także – w ślad za nim – ze strony przedstawiciela jednego ze sponsorów, który napisał wprost: „Dla mnie jako Polaka to się w głowie nie mieści, żeby odmówić gry w reprezentacji Polski, ale wynika to z tego, że nie każdy obywatel Polski czuje się Polakiem”.

Ideowy infantylizm

Czyli co? Iga Świątek jako polska obywatelka nie czuje się Polką? W związku z tym nie jest patriotką, bo gdyby była, to chociażby „na czterech”, ale do Sewilli by dotarła?

Nie wiadomo, jak nazwać taką sugestię (supozycję)? Głupotą, bezczelnością? Może pozostańmy przy tym, że niewielką wiedzą zarówno o sporcie jako takim, o towarzyszącym wyczynowi na najwyższym poziomie wysiłku fizycznym i psychicznym, jak też o fizjologii. Najgorsze, że to wszystko podlane jest sosem ideowego infantylizmu w wydaniu… tu gryzę się w język w związku z ciszą wyborczą.


Na zdjęciu:

Fot. Xinhua/Pressfocus