Zmarnowane miliony

Wielki talent okazał się olbrzymim niewypałem. Enis Fazlagić kosztował Wisłę pół mln euro, a nic jej nie dał.


Były reprezentant macedońskiej młodzieżówki, który ma także debiut w seniorskiej kadrze, to jeden z najbardziej chybionych strzałów transferowych „Białej gwiazdy” ostatnich lat. Nie jest pierwszym i ostatnim piłkarzem, który nie sprawdził się w nowym klubie. Problem w tym, że w styczniu 2022 roku krakowianie zapłacili za niego pół mln euro, nadal jest na ich liście płac i ma umowę do połowy 2026 roku.

Wielkie nadzieje

Jest przerwa zimowa sezonu 2021/22. Wciąż borykający się ze starymi długami krakowski klub chce upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Nie jest pewny utrzymania w ekstraklasie, ale czujność decydentów usypia wysoka wygrana z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Sprzedają więc dwóch najlepszych graczy: Yaw Yeboah trafia do Stanów Zjednoczonych, a Aschraf El Mahdioui przyjmuje propozycję z Arabii Saudyjskiej. Holenderskiego pomocnika z marokańskimi korzeniami ma zastąpić wielki talent z Macedonii Północnej. Enis Fazlagić jest tuż przed 22. urodzinami, gdy po trzech i pół roku gry w słowackiej Żylinie przenosi się za pół miliona euro do Polski. Piłkarza chce trener Wisły [Adrian Gula], który ma dobre rozeznanie dotyczące piłki w swojej ojczyźnie.

– Enis to piłkarz z olbrzymim potencjałem i jak na swój wiek posiada już wielkie doświadczenie. To zawodnik podobny do Aschrafa – zawsze chce operować piłką, co pomoże nam w rozgrywaniu, dokładając też potrzebną boiskową agresję – chwali go dyrektor sportowy Tomasz Pasieczny.

Zakopany talent

Skoro Wisła bierze zawodnika rozwojowego, podpisuje z nim bardzo długi czteroipółletni kontrakt, by w przyszłości zarobić na kolejnym transferze. Fazlagić nie jest jednak drugim El Mahdiouim. Na jego obronę możemy powiedzieć, że trafia na fatalny okres w historii klubu. Drużyna jest w rozkładzie, a on poziomem równa do bardzo słabych kolegów. Gra w podstawowym składzie, wszyscy czekają, aż „odpali” ktoś, za kogo zapłacono pół miliona euro. Stawia na niego Gula, występuje u Jerzego Brzęczka.

Krakowianie spadają do I ligi. Brzęczek zostaje, ale nie widzi Macedończyka w drużynie. Po Fazlagicia zgłasza się Dunajska Streda, której trenerem jest Gula. Słowacy wypożyczają go do końca sezonu, mają opcję pierwokupu, a Wisła zapewniony procent od ewentualnego dalszego transferu. Mają nadzieję, że odzyskają chociaż część zainwestowanej kwoty.

Lewy obrońca

Nic z tego, Dunajska Streda gra o mistrzostwo, jest najlepsza w fazie zasadniczej, a potem ustępuje pola Slovanowi Bratysława. Udział Fazlagicia w tym sukcesie jest znikomy. Zaczyna w podstawowym składzie, ale są to miłe złego początki. Ostatni raz wybiega na boisko 24 listopada. W czerwcu wraca do Wisły, w sierpniu klub zgłasza go do rozgrywek. – Enis jest pełnoprawnym zawodnikiem Wisły. Cały czas trenuje z pierwszym zespołem i walczy o swoje – mówi trener Radosław Sobolewski.


Czytaj także:


Z Fazlagiciem, który nie gra za „frytki” nie udaje się rozwiązać umowy, znaleźć mu innego klubu. Na początku sezonu Wisła ma problemy w środku pola, które potem rozwiązuje pozyskaniem Marca Carbo. Fazlagić nie łapie się do kadry, nie dostaje także szansy w rezerwach, bo klub ma inny plan na drugą drużynę. Od czasu do czasu może się pokazać w sparingu. W ubiegłym tygodniu zagrał na… lewej obronie i sobie nie radził. Sobolewski nie miał tam kogo wystawić i zapchał dziurę Macedończykiem. – Trenuje, bardzo mocno pracuje – powtarza do znudzenia trener krakowskiego pierwszoligowca.


Na zdjęciu: Enis Fazlagić i jego kariera są na dużym zakręcie.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus