Faworyci i rodzynek

Wydawało się, że mundial w Katarze wejdzie w fazę… nudy. Maroko zadbało jednak oto, aby na etapie ćwierćfinałów nie zabrakło odrobiny piłkarskiego romantyzmu.


Niespodzianką było to, że fazy grupowej w Katarze nie przetrwali Niemcy czy Belgowie. Mimo tego do 1/8 finału i tak awansowało dużo potęg, które… nie trafiły na siebie. Właściwie każda para miała swojego wyraźnego faworyta. Holandia w pełni zasłużenie wyrzuciła USA, Argentyna trochę drżała przy Australii, ale też zrobiła swoje. Francja i Anglia spokojnie zwyciężyły Polskę i Senegal, mając wszystko pod kontrolą. Brazylia zmiotła z powierzchni ziemi Koreę Południową, ale wcześniej o sensację otarła się Chorwacja. Wicemistrzowie świata dzięki swojemu bramkarzowi pokonali jednak w karnych Japonię i pozostali w turnieju. Najciekawszy był dla 1/8 finału zdecydowanie wtorek…

Elita i reszta świata

Maroko w fazie grupowej mogło się podobać, ale znając afrykańską słabość na mundialach spodziewano się, że Hiszpania po prostu wykona, co do niej należy i odeśle „Lwy Atlasu” z powrotem za Saharę. W takim przypadku doszłoby do sytuacji, która nie jest na mistrzostwach świata niczym nowym. W grze – i to jeszcze przed półfinałami – pozostaliby tylko przedstawiciele Europy i Ameryki Południowej, a więc jedynych kontynentów, które zdobywały kiedykolwiek najcenniejsze trofeum globu. To właśnie one liczą się w świecie reprezentacyjnego futbolu, choć w praktyce Amerykę można by zawęzić dziś do samej Brazylii i Argentyny, bo Urugwaj drużyną z najwyższej półki nie jest już od wielu dekad. Pamięci o dwóch tytułach, w tym historycznym, bo pierwszym z 1930 roku, nikt mu jednak nie zabierze.

Pierwszy mundial w dziś aktualnej formule – tj. taki, który nie ma dwóch faz grupowych, a w którym istnieje tradycyjny ćwierćfinał – rozegrano w 1986 roku. Katar jest więc dziesiątą taką imprezą. Przez ten czas trzykrotnie zdarzyło się, że w 1/4 finału – czyli w nadchodzącym etapie – nie było nikogo z Ameryki Północnej, Azji (i Australii) oraz Afryki. O Oceanii nie ma co rzecz jasna pisać. Taki stan rzeczy pojawił się na turniejach w 1998, 2006 i 2018 roku. Za każdym razem „Stary Kontynent” dopełniała Brazylia, dwukrotnie w parze z nią była Argentyna, a raz Urugwaj. Wydawało się, że stanie się tak po raz drugi z rzędu. „Reszta świata” ponownie „nie dojeżdżała”, Japonia nie wytrzymała ciśnienia i wtedy pojawiło się wspomniane Maroko.

Nikt im nie strzelił

Oczywiście już w fazie grupowej zespół z północnej części Afryki dawał sygnały, że może o coś powalczyć. Trafił jednak na Hiszpanię, która zdawała się przeszkodą nie do przejścia. Marokańczycy nigdy nie dotarli do ćwierćfinału mistrzostw świata, zresztą w ogóle rzadko udawało się to drużynom z „Czarnego Lądu” – trzykrotnie. Zawsze coś stawało na przeszkodzie, a najczęściej była to organizacja gry, chaos taktyczny czy wewnętrzne spory. Wydawało się, że co najmniej jeden z tych elementów może przeszkodzić „Lwom Atlasu” w Katarze, bo przecież kilka miesięcy temu reprezentacja zmieniła selekcjonera wskutek wewnętrznych sporów piłkarzy z trenerem…

47-letni Walid Regragui kapitalnie zastąpił jednak Bośniaka Vahida Halihodzicia i sensacja stała się faktem. Nijaka Hiszpania nie potrafiła strzelić Maroku gola przez ponad dwie godziny, a później nie wykorzystała żadnej „jedenastki” w konkursie! Zresztą na MŚ żaden przeciwnik nie pokonał bramkarza Bono, bo choć ten raz piłkę z siatki musiał wyciągać, to wpakował mu ją tam… kolega z zespołu. Maroko wyeliminowało więc „La Furia Roja” i zostało siódmym ćwierćfinalistom turnieju.

Kij w szprychy

Grono to dopełniła potem Portugalia, która w zaskakujących rozmiarach zmiażdżyła Szwajcarię, osiągając najlepszy wynik spośród wszystkich zwycięzców 1/8. Jest to ciekawe o tyle, że przecież… była to jedyna para, w której tak po prawdzie nie było wyraźnego faworyta. Oczywiście, większe szanse dawano ekipie z Półwyspu Iberyjskiego, jednakże nie od dziś wiadomo, że Szwajcaria nie jest w ciemię bita, co udowodniła np. na ostatnim Euro, eliminując Francję. Z Portugalią jednak „nie wyszła na boisko” i poniosła swoją najwyższą porażkę w XXI wieku.

Nikt nie spodziewał się, że Portugalia aż tak dobitnie pokona solidną na co dzień Szwajcarię. Fot. PressFocus

W efekcie więc wtorek stał się zdecydowanie najciekawszym dniem 1/8, kiedy wyniki zaskoczyły absolutnie wszystkich. Do tej pory bowiem… faza ta była po prostu nudna. Kto miał awansować – awansował, a poza Chorwacją robił to w sposób raczej pewny, a już na pewno zasłużony. Europejczycy i Amerykanie z Południa robili swoje, ale kij w szprychy ich roweru postanowiło wsadzić Maroko.

Prawdziwa zabawa zacznie się jednak dopiero teraz. „Lwy” będą musiały udowodnić, że nie są „Lwiątkami”, bo ćwierćfinał to jeszcze pół biedy – prawdziwą sztuką jest dojście do półfinału. Maroko stało się reprezentantem „reszty świata”, która tego na tym etapie ma rzadko. Prosta matematyka – od 1986 roku do 1/4 awansowały 72 drużyny, ale tylko 7 z nich było spoza kontynentalnej „wielkiej dwójki”. Jasne, dla Marokańczyków to już wielki sukces, ale teraz wypadałoby postawić kolejny krok, który nie będzie łatwy, bo giganci nie śpią. Tylko raz bowiem zdarzyło się – w tych 36 latach – aby w półfinale pojawił się nieoczywisty zespół. Owszem, takowym była choćby Bułgaria w 1994 roku, ale to jednak Europa. Natomiast najciekawszy pod tym względem był czempionat w 2002 roku.

Jedyny taki mundial

To pamiętna pod wieloma względami impreza rozgrywana w Korei Południowej i Japonii – pierwsza w Azji, pierwsza w dwóch krajach, pierwsza od dawna z udziałem… Polski. Koreańczycy nie wzbudzili sympatii z racji jakże kontrowersyjnego przecież sędziowania, które pchało ich przez kolejne fazy. W taki właśnie sposób „doturlali się” do 1/2 finału, kiedy sprawiedliwość w swoje ręce wzięli w końcu Niemcy, po golu Michaela Ballacka eliminując podejrzanego gospodarza. Mimo afery Koreańczycy jako jedyni przełamali duopol Ameryki Południowej i Europy, a kto wie, czy nie była to rzecz symboliczna – że pomóc musieli sędziowie, aby ktoś nieoczywisty pokusił się o taką niespodziankę…

Inna sprawa, że MŚ 2002 były wyjątkowe pod jeszcze jednym względem. Otóż jedyny raz w historii w mundialowych ćwierćfinałach znalazł się przedstawiciel każdej strefy! Europę reprezentowali Anglicy, Niemcy, Hiszpanie i Turcy (którzy grają w UEFA, choć w 97 procentach ich terytorium leży w Azji), z Ameryki Południowej grała Brazylia, z Północnej Stany Zjednoczone, z Afryki Senegal, a z Azji rzecz jasna Korea. Mimo przewagi „Starego Kontynentu” po trofeum sięgnęli wówczas Brazylijczycy.

Godny przywołania był również turniej z 2010 roku, kiedy Europa… odpłaciła się Ameryce Południowej. W tamtych ćwierćfinałach jedyny raz w historii zdarzyło się bowiem, że to nie nasz kontynent miał najwięcej reprezentantów – „tylko” trzech. Więcej mieli Latynosi – bo do wymienianej trójcy dołączył niespodziewanie Paragwaj. Cóż jednak z tego, skoro Europejczycy w komplecie dostali się do półfinału i później ustanowili finałową parę. Teraz także wydaje się, że „Stary Kontynent” będzie miał co najmniej jednego finalistę. Po jednej stronie drabinki są bowiem trzy ekipy z Europy i właśnie Maroko, które rękami i nogami będzie próbowało utrzymać się w grze. Po drugiej stronie jest ciekawiej – czekają nas dwie batalie europejski-amerykańskie. Kto udowodni swoją wyższość?


KONTYNENTY W ĆWIERĆFINAŁACH MŚ

Europa Ameryka Pd. Ameryka Pn. Afryka Azja

2018 6 2 0 0 0

2014 4 3 1 0 0

2010 3 4 0 1 0

2006 6 2 0 0 0

2002 4 1 1 1 1

1998 6 2 0 0 0

1994 7 1 0 0 0

1990 6 1 0 1 0

1986 5 2 1 0 0

LICZBY

12 TYTUŁÓW mistrza świata zdobyły reprezentacje z Europy. Pozostałe 9 rozdzieliły między siebie ekipy z Ameryki Południowej.

0 TYTUŁÓW zdobyły drużyny z Afryki, Azji (i Australii) oraz Ameryki Północnej.

Czy wiesz, że…

Marokańczycy dość… nerwowo świętują swoje sukcesy na mundialu w Katarze. Zarówno po wyjściu z grupy, jak i po wyeliminowaniu Hiszpanii doprowadzili do… zamieszek na terenie Belgii i Holandii, gdzie żyje ich spora emigracja. Szczególnie zwycięstwo nad „La Furia Roja” było nacjonalistycznie cenne z racji napięć politycznych panujących pomiędzy oboma krajami. We wtorek w holenderskim Rotterdamie aresztowano po zamieszkach 35 osób. Niektórzy eksperci twierdzą, że owe wybryki miały przede wszystkim charakter chuligański, że zanosiło się na nie już od jakiegoś czasu, a mundial był tylko ku temu pretekstem.


Na zdjęciu: Maroko po raz pierwszy w historii dotarło do ćwierćfinału MŚ. Teraz spróbuje rzucić rękawicę europejsko-amerykańskiemu duopolowi.

Fot. PressFocus