Furia trenera znajdzie epilog

Orlen Wisła Płock wnioskuje o stanowcze ukaranie Tałanta Dujszebajewa za „niedopuszczalne” zachowanie w trakcie półfinału Pucharu Polski. Decyzja w sprawie trenera Łomży Vive ma zapaść do środy.


Choć sportowe życie toczy się swoim trybem echa potyczki w Kielcach dwóch najlepszych polskich drużyn z 18 marca wciąż są żywe.

Przypomnijmy zatem. Kielczanie wygrali 29:27, ale przez większość meczu na ławce zabrakło Tałanta Dujszebajewa. Trener Vive w 19 minucie meczu wpadł w furię po tym, jak kontuzji doznał rozgrywający Vive, Daniel Dujszebajew. Kirgiz z hiszpańskim paszportem uznał, że sędziowie winni są dopuszczenia do zbyt ostrej gry, czego ofiarą padł jego syn (zerwał więzadła krzyżowe, będzie pauzował około 9 miesięcy), ale „Dani” – choć został popchnięty przez rywala – zwyczajnie się poślizgnął i źle stanął stopą.

Obelżywe i wulgarne

W telewizji widać było, jak szkoleniowiec kielczan krzyczy i macha rękami, ale obserwatorzy meczu w kieleckiej Hali Legionów byli raczej zgodni, że granice w werbalnym zachowaniu trenera Vive zostały przekroczone.

Dujszebajew najpierw został ukarany karą 2 minut, a po chwili – gdy wciąż się awanturował – ujrzał czerwoną kartkę i został odesłany na trybuny, gdzie zresztą wciąż nie potrafił się opanować i odpychał próbujących go uspokoić działaczy kieleckiego klubu.

„p. Trener głośno protestował przeciwko decyzji sędziów z użyciem obelżywych i wulgarnych słów „k..wa mać, je…na suka, ch..e, suka blać” za co został ukarany karą wykluczenia zgodnie z przepisem 8:8 a. Mimo próśb o uspokojenie trener nadal głośno protestował użyciem obelżywych i wulgarnych słów (…), które powtarzał kilkukrotnie, za co został w konsekwencji ukarany karą dyskwalifikacji” – napisali sędziujący spotkanie Jakub Jerlecki i Maciej Łabuń ze Szczecina w protokole zawodów.

Poziom ataku to szok

Okazuje się, że oprócz ostrych słów w stosunku do sędziów i delegata ZPRP, „oberwało się” także trenerowi Orlen Wisły Xavierowi Sabate. Płocki klub poinformował, że złożył oficjalny protest do ZPRP „w związku z niedopuszczalnym zachowaniem” trenera Łomży Vive w stosunku do Sabate oraz do zawodników „nafciarzy”.

„Wyrażamy sprzeciw w stosunku do zachowań, które mogły być przyczyną do agresywnych reakcji uczestników zawodów. Ponadto, poziom werbalnego ataku w stosunku do trenera Sabate jest incydentem bez precedensu i stanowi dla nas szok. Apelujemy o podjęcie stanowczych działań, napiętnowania nieakceptowanych zachowań i wyciągnięcia konsekwencji, aby w przyszłości zostały one definitywnie wykluczone z polskich aren sportowych” – głosi oświadczenie płockiego klubu.

Komisarz analizuje

Kara dla Dujszebajewa ma zapaść w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin. Komisarz Rozgrywek ZPRP Piotr Mystkowski – bo to pod auspicjami federacji, a nie Superligi toczą się rozgrywki o krajowy puchar – przebywał ostatnio na zwolnieniu lekarskim z powodu Covid-19, stąd decyzja w sprawie zachowania trenera Łomży Vive ukaże się w tym tygodniu.

– Od poniedziałku jestem w pracy. Właśnie analizuję materiały dotyczące meczu pucharowego: nagranie filmowe, zapisy w protokole meczowym, raport delegata ZPRP oraz pisemne wyjaśnienie sędziów prowadzących spotkanie złożone na mój wniosek. Jeszcze w tym tygodniu planuję podjąć decyzję, prawdopodobnie do środy – zapowiada Piotr Mystkowski.

Do 6 meczów czy więcej?

Komisarz maksymalnie może na Dujszebajewa nałożyć karę dyskwalifikacji 6 meczów oraz finansową w wysokości 3 tys. złotych. Tu jednak ważne zastrzeżenie – ewentualna sankcja zawieszenia dotyczyć będzie tylko rozgrywek o Puchar Polski, w których wykroczenie nastąpiło. Tak więc Dujszebajew wciąż bez ograniczeń będzie mógł prowadzić zespół w superlidze.

Jeżeli Komisarz uzna jednak, że jego karomierz jest niewystarczający i przewinienie zasługuje na surowszą karę, może złożyć wniosek do Komisji Dyscyplinarnej ZPRP. Ta dysponuje już większym arsenałem: m.in. zawieszeniem od 7 meczów wzwyż (maksymalnie nawet na 2 lata) oraz grzywną w wysokości do 4 tys. zł.

– Ale pierwszą instancją jest Komisarz, my podejmujemy działania dopiero na jego wniosek – zastrzega przewodniczący Komisji Dyscyplinarnej Zygmunt Piwowarski.

Nie wejdzie do hali?

Pewne jest raczej – nawet gdyby Komisarz hipotetycznie ułaskawił „winowajcę” – że wybuchowy trener broniącego trofeum Vive nie zasiądzie na ławce swojej drużyny w jakiejkolwiek roli w finale 30 maja, w którym kielczanie zmierzą się z Grupą Azoty SPR Tarnów.

– Z regulaminu rozgrywek wynika, że po czerwonej kartce zawieszenie na najbliższy mecz obowiązuje niejako z automatu – precyzuje Zygmunt Piwowarski.


Czytaj jeszcze: Górnik w domu „Lijka”

Dujszebajew powinien mieć nawet zakaz wejścia do hali, w której finał zostanie rozegrany – skoro mecze z powodu obostrzeń rozgrywane są bez udziału publiczności. Nie dojdzie zatem do sytuacji z półfinału, gdy z trybun przekazywał wskazówki asystentowi, Krzysztofowi Lijewskiemu.

– To było zachowanie na pewno wbrew regulaminowi, ale trudno karać za to trenera – dodaje Piwowarski.


Inne „wybryki” Dujszebajewa
  • Zdaniem działaczy Rhein Neckar Loewen w marcu 2014 r. ciosem poniżej pasa szkoleniowiec mistrza Polski miał potraktować swojego vis-a-vis Gudmundura Gudmundssona w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Europejska federacja (EHF) nie potwierdziła tych zarzutów, ale za obsceniczne zachowanie Dujszebajewa na pomeczowej konferencji prasowej nałożyła na Hiszpana karę 5 tys. euro.
  • Dwa miesiące później podczas czwartego finału krajowej ligi w Płocku Dujszebajew starł się z ówczesnym szkoleniowcem Orlen Wisły Manuelem Cadenasem – podbiegł i uderzył go w brzuch. Komisarz Ligi nałożył na niego 4 mecze zawieszenia i 3 tys. zł grzywny.
  • W grudniu 2016 znów doszło do awantury w trakcie i po meczu Vive z Wisłą. Prezes kieleckiego klubu Bertus Servaas uderzył drugiego trenera „nafciarzy” Krzysztofa Kisiela, a wzburzonego Dujszebajewa do szatni odprowadzali ochroniarze; Komisarz PGNiG Superligi ukarał Hiszpana grzywną 1 tys. zł za „wybitnie niesportowe zachowanie” oraz krytykę sędziów.

Na zdjęciu: Tałant Dujszebajew nie po raz pierwszy zadarł z „regulaminem”, ale także przekroczył granice…

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus