Iść w takim kierunku

GieKSa chce iść za ciosem i zrobić coś, co nie udało jej się przez cały poprzedni sezon: odnieść drugie z rzędu domowe zwycięstwo. Dziś wieczorem gościć będzie spadkowicza z Płocka.


Płoccy „Nafciarze” grali przy Bukowej ostatni wyjazdowy mecz przed awansem do ekstraklasy w 2016 roku. Teraz zagrają tu na swoim trzecim wyjeździe po spadku. Sezon po szokującej degradacji zaczęli od remisów 1:1 – w Bielsku-Białej z Podbeskidziem, w Sosnowcu z Zagłębiem oraz przed własną publicznością z Lechią Gdańsk, po którym czuli bardzo duży niedosyt, mimo że to oni przegrywali i po przerwie musieli odrabiać straty. Udało się połowicznie. Dlatego płockie media już wyliczają, że zespół nie umie odwracać losów spotkań, a ostatnie zwycięstwo w meczu, w którym gonił wynik, odniósł w kwietniu… 2022.

– Ten zespół coraz lepiej wygląda, z Lechią zaliczyliśmy najlepszy występ w tej rundzie – przekonuje Marek Saganowski, trener Wisły.


Czytaj także:


– Będzie nas charakteryzował odbiór w wysokim pressingu. W ostatnich 10 minutach mieliśmy szczęście, że nie przegraliśmy, bo ciężko oddychaliśmy, ale przez ponad 70 minut, poza błędem kosztującym stratę bramki – choć rozumiem, że gramy na środku obrony młodzieżą – byłem z chłopaków zadowolony. To początek sezonu. Wierzę w ten zespół. To początek sezonu, rundy. Jest kwestią czasu, gdy będziemy takie mecze wygrywać i to większą liczbą bramek. Zaczynam być bardzo zadowolony ze Szwocha i Gerbowskiego, tak jak z debiutu Biernata, który pomoże nam przy stałych fragmentach gry, bo to sprawia nam problemy. Bardzo dobrze wygląda Sekulski, robi tyle, ile może, ale odcina go w 80 minucie. Nad tym musimy popracować, bo gdy Łukasz schodzi z boiska, nasza siła rażenia jest zdecydowanie mniejsza – analizuje Saganowski.

To był popis

Tak jak „Nafciarze”, tak i GieKSa w poprzedniej kolejce zremisowała 1:1, mając ambiwalentne odczucia. Z jednej strony mogła czuć satysfakcję, jak prezentowała się długimi fragmentami meczu w Lublinie. Z drugiej żałowała 2 punktów straconych w konfrontacji z beniaminkiem mimo prowadzenia, wielu sytuacji, czy rzutu karnego, zmarnowanego przez Jakuba Araka.

– Często się słyszy, że polska pierwsza liga to taki styl życia, a braliśmy udział w doskonałym spotkaniu na bardzo wysokim poziomie. Zagraliśmy doskonale w pierwszej połowie, to był popis mojej drużyny. Wyobrażam sobie, że będziemy właśnie w takim kierunku szli, jeśli chodzi o aspekt taktyczny. Byliśmy bardzo dobrze zorganizowani, zawiodła jedna rzecz, która jest kluczem, czyli skuteczność. Żałujemy niewykorzystanych sytuacji, ale jesteśmy niezmiernie zadowoleni z postawy zespołu – przyznaje Rafał Górak, szkoleniowiec katowiczan, którzy mają na koncie o punkt więcej od dzisiejszego rywala.

Sezon zaczęli od minimalnej wyjazdowej porażki z innym spadkowiczem z ekstraklasy, Miedzią Legnica (0:1). Z kolei w premierowym występie przed własną publicznością pokonali dołującego na starcie rozgrywek Chrobrego Głogów (3:1) i dziś będą chcieli przy Bukowej pójść za ciosem. Seria domowych zwycięstw zdarzyła się GKS-owi ostatnio w… końcówce sezonu 2021/22, gdy pokonał kolejno Skrę Częstochowa, GKS Jastrzębie i ŁKS Łódź, grając bez udziału publiczności. Teraz ma na koncie wiktorie z Chrobrym i majową z Ruchem, tyle że na przełomie sezonów.

Już nie gra w piłkę

Mecz z Motorem mogliśmy zamknąć jeszcze w pierwszej połowie. Mam nadzieję, że w przyszłości tak będziemy czynić, jeśli sytuacje bramkowe pojawiałyby się tak szybko. Finalnie zdobyliśmy na wyjeździe cenny punkt, mogąc przygotowywać się do spotkania z Wisłą Płock. Każdy wie doskonale, że w tej lidze łatwych spotkań nie będzie. Z każdą kolejką będzie coraz trudniej, liga idzie do przodu, nikt nie ogląda się za plecy, każdy prze do przodu. Czy gra się z Motorem, który awansował, czy Wisłą Płock, która spadła, mecze są tak samo trudne, tak samo wymagające – przyznaje Grzegorz Rogala, lewy wahałowy GieKSy, która gościć będzie płocczan pierwszy raz od ponad 7 lat.

W czerwcu 2016, gdy byli już pewni awansu do ekstraklasy, przegrali przy Bukowej 1:2. Decydującego gola w doliczonym czasie gry strzelił 19-letni Oskar Stanik. Dziś nie gra już w piłkę, jego ostatnim klubem była w 2018 roku występująca wówczas w „okręgówce” Unia Turza Śląska. Ostatnie punkty z Katowic „Nafciarze” wywieźli w marcu 2015, wygrywając 1:0 po golu Cezarego Stefańczyka. Potem gościli tu dwukrotnie, przegrywając nie tylko z GKS-em, ale też… Rozwojem w Brynowie podczas jego rocznej I-ligowej przygody.

(WChał)


Na zdjęciu: GieKSa w pierwszym domowym meczu sezonu gładko pokonała Chrobrego. Dziś wieczorem poprzeczka będzie zawieszona znacznie wyżej.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus