GKS Katowice. Na „szóstkę” zbyt wcześnie

Przy pustych trybunach przyjdzie katowiczanom poszukać przełamania po dwóch ostatnich porażkach.


Drużyna GieKSy została wyróżniona na gali Nagród Prezydenta Miasta Katowice w dziedzinie sportu za ubiegłoroczny awans do I ligi. Odznaczenie to przypadło w terminie kuriozalnie niefortunnym: nie tylko dzień po drugiej z rzędu porażce, ale przede wszystkim zadymie z Widzewem – skutkującej zamknięciem stadionu na 2 spotkania, 10-tysięczną karą finansową oraz półrocznym zakazem wyjazdowym do kibiców.

– Sytuacja była przykra, ale to jasno pokazuje, jak odbierają kibice to, jak duże serce jest ofiarowane drużynie i klubowi. Wnioski trzeba sobie samemu wyciągnąć z tego – tak (wierna transkrypcja!) na scenie MDK Szopienice-Giszowiec odniósł się do tego zdarzenia prezydent Marcin Krupa. Co autor miał na myśli – sprecyzować dużo trudniej niż skwitować, że zabrzmiało bardzo dziwnie.

Gratulacje dla prezesa

Z drugiej strony – trudno oczekiwać samobiczowania, skoro wielosekcyjnym klubem włada miejska spółka, mogąca na ten rok liczyć na 17,5 mln samorządowej dotacji, a od blisko pół roku na Załęskiej Hałdzie trwa już budowa nowego stadionu i hali za ponad 200 mln zł.

– Nie byłoby sukcesu GKS-u Katowice, awansu do I ligi, gdyby nie pewna konsekwencja w działaniu, w prowadzeniu klubu, ale i drużyny. Stabilizacja jest zauważalna od kilku lat, nie tylko poprzez wyniki sportowe – choć oczekiwalibyśmy oczywiście jeszcze lepszych – ale i stabilizację gry, konsekwentne dążenie do wejścia do ekstraklasy. Mam nadzieję, że to się ziści. Najważniejsze jest stawianie dobrych fundamentów tej drużyny, a to zapewniają trenerzy i zarząd klubu. Panie prezesie, bardzo dobra robota. Gratuluję i dziękuję za zaangażowanie w klub – mówił prezydent Krupa w stronę Marka Szczerbowskiego. Jak te słowa brzmią w uszach kibiców, można się domyślać, skoro mają coraz większe zastrzeżenia do funkcjonowania klubu pod jego ręką. Pewnie również trudno przyzwyczaić im się, że GKS co prawda oddalił od siebie widmo spadku, lecz sumarycznie jest w tym sezonie drużyną, która częściej w I lidze przegrywa niż wygrywa.

To nie ich rozgrywki…

W niedzielny wieczór katowiczanie zakończą „domowy tryptyk”, który miał przynieść odpowiedź na pytanie, czy będą w stanie zawalczyć o coś więcej niż tylko spokojne utrzymanie. 1:2 z Polkowicami, 0:2 z Widzewem… Wygląda na to, że nie trzeba czekać z tą odpowiedzią do jutra.

– Dzisiaj walka o pierwszą dwójkę, pierwszą szóstkę, to jeszcze nie są nasze rozgrywki – mówi trener Rafał Górak.

– Każdy chciałby, byśmy na Bukowej wszystko wygrywali, ale musimy być bardzo pokorni. Widzę w zespole ogromny potencjał, czerpiemy z meczów ogromną naukę. Mamy dość równą kadrę. Próbowaliśmy różnych zawodników, różnych ustawień, by mieć czyste sumienie, że wszystko odpowiednio zweryfikowaliśmy. Do tej rundy przystępowaliśmy z przewagą punktową nad dołem, ona dalej istnieje, a nawet jest ciut większa. Drużyna miała zweryfikować się w rozgrywkach pierwszoligowych. Mamy cenny obraz, jak radzą sobie zawodnicy. Azymutem dla nas jest przyszły sezon, ale nadrzędna sprawa to utrzymanie pierwszej ligi w Katowicach. Przede wszystkim o to musimy dbać.

Odwrót z rzezi

Przed GieKSą pierwszy z dwóch meczów przy pustych trybunach (ten drugi 27 kwietnia ze Skrą). W niedzielę zmierzy się z Odrą, z którą we wrześniu przegrała 2:4, spadając na dno tabeli. Trener Górak wspominając tamten mecz mówił, że w jego trakcie zdał sobie sprawę, że prowadzi drużynę na rzeź. Potem doszło do zmiany ustawienia, katowiczanie odbili się od dna, mieli dwie długie serie bez porażki, ale teraz sytuacja znów nie jest całkiem prosta. Do starcia z opolanami przystąpią po dwóch domowych porażkach, co nie zdarzyło im się od blisko dwóch lat.

– Z Polkowicami graliśmy fatalnie. To mi stało w gardle. Porównując do tego mecz z Widzewem – to dwa światy i dużo dobrych momentów. Byliśmy świadkami równego spotkania. Widzew okazał się o dwie bramki lepszy, wykorzystał nasze indywidualne błędy, ale absolutnie nie możemy spuszczać głów. Zrobimy wszystko, by w kolejnym spotkaniu zapunktować. Ostatnie mecze pod względem punktowym są słabiutkie, cieniutkie. Trzeba mocno się sprężyć i zawalczyć w niedzielę o zwycięstwo z Odrą – podkreśla trener GieKSy.


Na zdjęciu: Piłkarze GieKSy przypomną sobie w niedzielny wieczór, jak to było grać mecze w pandemii, kiedy trybuny też – choć z innego względu – pozostawały puste.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl