Ukraińskie żądło

GKS Tychy – Lechia Gdańsk Mecz przyniósł sporo emocji, dużo nerwowych reakcji zarówno na boisku jak i poza murawą.


Od pierwszego gwizdka do ofensywy ruszył wprawdzie mocno przemeblowany zespół Dariusza Banasika, ale do pełni szczęścia gospodarzom brakowało skutecznej finalizacji. Gdańszczanie natomiast mieli w swoich szeregach ukraińskie żądło. Maksym Chłań w 24. minucie okazał się nie do zatrzymania. Wychowanek Dynama Kijów po 50-metrowym podaniu swojego rodaka Iwana Żelizki popisał się rzadko spotykanym kunsztem technicznym połączonym z odwagą. W pełnym biegu przyjął piłkę nic nie robiąc sobie z bliskiego towarzystwa Jakuba Budnickiego. Gdy już wpadł w pole karne tyszan to oszukał Nemenję Nedicia i Przemysława Mystkowskiego. Nie miał zamiaru zagrywać do swoich partnerów tylko złożył się do uderzenie. Nim Marko Dijakovic z Marcelem Błachewiczem zdążyli doskoczyć z myślą o zablokowaniu strzału, płaskie uderzenie z 12. metra znalazło drogę do siatki.

Pozyskany 2 miesiące temu ukraiński skrzydłowy dał też o sobie znać w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, ale wtedy Budnicki zatrzymał go faulem przed polem karnym, a Tomasz Neugebaur uderzając z rzutu wolnego z 20 metrów sprawdził formę bramkarza tyszan. Tym razem udana parada Kikolskiego uchroniła tyszan od straty drugiej bramki, ale nie zmieniła nerwowego nastroju w ekipie gospodarzy, którzy schodząc do szatni mieli sporo pretensji do… sędziego.


Czytaj także:


Damian Sylwestrzak wrócił jednak po przerwie na murawę, tak samo jak cała wyjściowa jedenastka Lechii natomiast szkoleniowiec GKS-u Tychy zdecydował się na trzy roszady w drużynie, której w dodatku dwaj członkowie sztabu szkoleniowego z czerwonymi kartkami musieli zająć miejsce na trybunach. W 52. minucie jednak wydawało się, że gospodarze są w stanie odwrócić losy tego spotkania, bo po wrzutce Połapa z prawej strony boiska za narożnikiem pola bramkowego Bartosz Śpiączka „przeskoczył” Dominika Piłę i główkując lobem posłał futbolówkę w długi róg poza zasięgiem rąk bramkarza gdańszczan.

Radość w obozie trójkolorowych trwała jednak tylko 97 sekund. Tyle bowiem potrzebował Rifet Kapić, żeby popisać się solową akcją. Miał przed sobą Dijakovica, Mateusza Radeckiego i Nedicia, ale nic sobie z tego nie robił tylko prowadząc piłkę szukał miejsca na oddanie strzału i kozłującą piłką strzeloną z 17. metra w dolny róg bramki zapewnił Lechii powrót na prowadzenie. W dodatku w 61. minucie urosło ono do dwubramkowych rozmiarów, bo Tomasz Neugebauer po złym podaniu Połapa do Jakuba Tecława przejął piłkę na swojej połowie i ruszył z kontrą, którą po 40-metrowym rajdzie i idealnym podaniu wychowanka Odry Centrum Wodzisław Śląski sfinalizował Tomasz Bobczek, wygrywając pojedynek oko w oko z Kikolskim.

Tyszanie zdołali odpowiedzieć kilkoma celnym strzałami. Bohdan Sarnawśkyj był jednak na posterunku i to wystarczyło, żeby nie potrafiący utrzymać nerwów na wodzy kandydaci na lidera zostali pokonani i osunęli się w tabeli poza strefę bezpośredniego awansu, a gdańszczanie zameldowali się na podium mając – tak jak tyszanie – już tylko 2 punkty straty do plasującej się na pierwszym miejscu Odry Opole.


GKS Tychy – Lechia Gdańsk 1:3 (0:1)

0:1 – Chłań, 24 min, 1:1 – Śpiączka, 52 min (głową), 1:2 – Kapić, 54 min, 1:3 – Bobczek, 61 min

GKS: Kikolski – Budnicki (46. Tecław), Nedić, Dijakovic – Połap, Wojtuszek, Szpakowski (46. Śpiączka), Błachewicz – Mystkowski (46. Niewiarowski), Rumin (75. Dzięgielewski), Radecki (75. Bieroński). Trener Dariusz BANASIK.

LECHIA: Sarnawśkyj – Piła, Chindris, Olsson, Kałahur – Mena (90+2. D’Arrigo), Kapić (73. Biegański), Neugebauer (67. Sezonienko), Żelizko, Chłań (90+2. Sypek) – Bobczek (67. Zjawiński). Trener Szymon GRABOWSKI.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów 3792. Żółte kartki: Budnicki, Śpiączka, Połap, Nedić, Dijakovic, Dzięgielewski – Żelizko, Biegański.


Fot. Łukasz Sobala PressFocus