GKS Tychy. Na razie transfery… wewnętrzne

Tyszanie zrezygnowali z jednego kandydata, a drugi… przebiera w ofertach.


Dla Krzysztofa Bizackiego, który w GKS-ie Tychy odpowiada za transfery, okres zimowej przerwy pomiędzy rundami nie jest czasem odpoczynku.

– Może ktoś, patrząc z boku, powie, że u nas nic się nie dzieje, ale to nie jest prawda – mówi Krzysztof Bizacki.

– Owszem, nie mamy jeszcze żadnych konkretów dotyczących sprowadzenia do drużyny zawodnika, który ma wzmocnić zespół, ale pracujemy nad tym. Żeby jednak wszystko było jasne, to powiem, że nie po to latem zrobiliśmy kadrową rewolucję, żeby teraz znowu „wietrzyć szatnię”. Ci zawodnicy, którzy przyszli do nas pół roku temu, potrzebują czasu i zaufania, a grą w rundzie jesiennej potwierdzili, że zasługują na jedno i drugie.

Trener Artur Derbin ma więc czas, żeby kontynuować pracę rozpoczętą w lipcu. Ma do dyspozycji trzydziestu zawodników. Wśród nich są ci, którzy po wyleczeniu kontuzji dołączyli do zespołu, a powrót Macieja Mańki czy Michała Staniuchy to na pewno wartość dodana.

Na razie mamy transfery… wewnętrzne, bo tak nazywam przesunięcie do pierwszej drużyny juniorów. Dla nich to wyróżnienie, a dla nas możliwość oceny ich możliwości na kolejnym etapie.

Dwóch na celowniku

Kibice oczekują jednak nazwisk, a te na razie nie padają.

– I padać nie powinny do czasu podpisania kontraktu – dodaje Krzysztof Bizacki.

– Mieliśmy na celowniku dwóch zawodników, ale z jednego zrezygnowaliśmy, a drugi podobno przebiera w ofertach, co znaczy, że oddala się od nas. Potrzebujemy zawodnika, który będzie chciał grać w GKS-ie Tychy i osiągnąć z nami sukces.

Nie będę też ukrywał, że zaglądaliśmy na transferowe rynki zagraniczne, szukając zawodników w Hiszpanii oraz na Słowacji i Chorwacji, ale pandemia uniemożliwia sprowadzenie piłkarza na okres testów, a kupowanie „kota w worku”, czyli zawodnika z… wideo i statystyk, nas nie interesuje. Dlatego, podtrzymując deklarację, że interesuje nas jeden, góra dwóch zawodników do drugiej linii, działamy spokojnie.

Sparingi na papierze

Dograne są natomiast wszystkie kwestie zimowych planów treningowych ze sparingami i zgrupowaniem włącznie.

– Mamy podpisane umowy dotyczące sparingów z Fotbal Trzyniec i MSK Żilina – wyjaśnia Krzysztof Bizacki.


Czytaj jeszcze: GKS Tychy: Sołowiej rozwinął największą prędkość

– W środę rozmawiałem z pracownikiem czeskiego drugoligowca, który potwierdził, że 23 stycznia przyjadą do nas. Na Słowację, gdzie mamy zagrać z klubem z ich ekstraklasy, pojedziemy 6 lutego, więc trochę czasu na bezpośredni kontakt jeszcze zostało, ale tak jak wspominałem – wszystko jest na papierze. To samo dotyczy zgrupowania w Ustroniu, gdzie będziemy od 25 do 30 stycznia i zagramy dwa mecze. Przygotowania przebiegają zgodnie z planem.

Bramkowe wyliczanki

– Padający śnieg w niczym nam nie przeszkadza i to nie dlatego, że na bocznym boisku mamy podgrzewaną sztuczną murawę, ale dlatego, że każdy chce dobrze przygotować się do rundy wiosennej. Nikogo nie trzeba zachęcać, dlatego tylko w żartach przypominam Łukaszowi Grzeszczykowi, który przekroczył już granicę 50 goli dla GKS-u, że ja mam ich 61 i zajmuję trzecie miejsce na liście snajperów naszego klubu.

Rekordzistą wszech czasów i tak jest jednak Kazimierz Szachnitowski, który w ligowych występach zdobył 101 bramek. On z GKS-em Tychy wywalczył wicemistrzostwo Polski, a taka wizja na pewno stanowi motywację dla każdego zawodnika, który zakłada koszulkę z trójkolorowym trójkątem na piersi.


Fot. Dorota Dusik