GKS Tychy. Próba generalna zaciemniła obraz

Arturowi Derbinowi pozostało kilka dni na wymazanie ostatnich znaków zapytania, ale po zremisowanym 3:3 meczu z Pniówkiem 74 Pawłowice nie będzie to łatwe.


Sobotni dwumecz GKS-u Tychy, czyli porażka 1:3 z Puszczą Niepołomice i remis 3:3 z Pniówkiem Pawłowice sprawił, że kibice obchodzącego w tym roku 50-lecie klubu, z niepokojem czekają na pierwszy tegoroczny mecz o ligowe punkty.

Na tydzień przed inauguracją wiosennych rozgrywek trener trójkolorowych Artur Derbin postanowił „przepalić” organizmy swoich podopiecznych. Szkoleniowiec tyszan podzielił kadrę na dwie jedenastki i każdy piłkarz – nie licząc leczących drobne urazy: pierwszego bramkarza Konrada Jałochy i młodzieżowego stopera Bartosza Zarębskiego – miał pierwszy raz w tym roku okazję do zaliczenia 90-minutowego występu.

Zawodnicy, którym w minioną sobotę było bliżej do zajęcia miejsca w wyjściowej jedenastce na zaległy mecz rundy jesiennej z ŁKS-em Łódź wybiegli na sztuczną murawę bocznego boiska Stadionu Miejskiego, żeby stawić czoła Puszczy Niepołomice.

Wytrzymali trudy spotkania

– Nasz pierwszy sobotni przeciwnik wystawił dwie jedenastki – zaczął ocenę spotkania z I-ligowym rywalem trener Derbin. – Inna grała w pierwszej połowie, a inna w drugiej. Stąd też ten obraz meczu mógł tak wyglądać jakbyśmy zagrali dwie różne połowy – dobrą przed przerwą i słabą po zmianie stron.

Plusem jest to, że zawodnicy wytrzymali trudy całego spotkania i jeszcze w tych ostatnich minutach chcieliśmy odwrócić losy spotkania. Niestety nie udało się tego zrobić. Minusem jest natomiast to, że na początku drugiej połowy daliśmy się zaskoczyć i zostaliśmy zepchnięci do defensywy oraz traciliśmy gole po stałych fragmentach gry i to jest materiał do analizy.

Dodajmy, że z niepołomiczanami tyszanie, grając w składzie: Odyjewski – Mańka, Nedić, Sołowiej, Szeliga – K. Piątek, Żytek, Norkowski, Grzeszczyk, Biel – Lewicki, po golu Bartosza Szeligi, zdobytego w 36 minucie, prowadzili do 45 minuty, a później goście strzelili trzy gole i ostatecznie – tak jak we wtorkowym meczu Pucharu Polski z Lechią Gdańsk – ostatecznie wygrali 3:1.

W każdym meczu chcą wygrywać

W drugim spotkaniu rywalami drugiej jedenastki tyszan była III-ligowa drużyna Pniówka Pawłowice, która także stracie gola, strzelonego już w pierwszej akcji przez Sebastiana Stebleckiego odpowiedziała trzema trafieniami. Tym razem jednak finisz należał do GKS-u, a bramki Kamila Kargulewicza i Damiana Nowaka pozwoliły doprowadzić do remisu.

– Wynik 3:3 jest jednak dla mnie rozczarowaniem, bo w każdym meczu chcemy wygrywać, zwłaszcza z drużynami niżej notowanymi – dodaje szkoleniowiec tyszan. – Tym bardziej, że w pierwszej części tego spotkania mogliśmy sobie wypracować solidną różnicę bramkową, bo okazji było mnóstwo. Niestety los nam dzisiaj nie sprzyjał, bo zarówno w tym meczu, jak i w poprzednim, byliśmy nieskuteczni.

Pozostaje więc pytanie czy sztab szkoleniowy tyszan ma już gotowy skład na mecz w Łodzi, czy też postawa, któregoś z zawodników spowodowała, że powstał znak zapytania?

Jest nad czym pracować

– Można było odnieść wrażenie, że to już podział na pierwszy zespół i druga drużyna, ale absolutnie tak do tego nie podchodzimy – wyjaśnia trener GKS-u. – Każdy pracuje dla siebie, każdy walczy o swoją pozycję w drużynie i tak będzie do soboty. W piłce wszystko szybko się dzieje i jeden dzień może wiele zmienić. Na pewno w tym – powiedzmy w cudzysłowie – pierwszym składzie, czyli w jedenastce na sobotnie spotkanie z Puszczą, będą zmiany. Oczywiście ktoś jest bliżej, ktoś jest dalej, ale mam jeszcze kilka znaków zapytania.


Czytaj jeszcze: Walec z Pawłowic

Na spokojnie przeanalizujemy sobie jeszcze te sobotnie sparingi, na których wymarzliśmy, ale mamy teraz czas, żeby w ciepłych miejscach, korzystając z komputerów i laptopów wyciągnęli wnioski, które pozwolą nam optymalnie ustalić skład na pierwszą w tym roku rywalizację o punkty. Za nami już okres przygotowawczy, który miał nam służyć do obserwacji nowych zawodników i przede wszystkim naszego sposobu grania.

Były momenty w tym czasie, że to wyglądało bardzo obiecująco, ale te ostatnie spotkania pokazują, że jest jeszcze nad czym pracować i zdają sobie sprawę, że to jest niekończący się proces spokojnie do tego podchodzimy i spokojnie będziemy się przygotować do meczu z ŁKS-em.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus