GKS Tychy. Punktować od zaraz

Od 3 listopada GKS Tychy nie wygrał ligowego meczu i chce przełamać złą serię w spotkaniu ze Stalą Mielec.

Przed niedzielnym meczem ze Stalą Mielec piłkarze GKS-u Tychy zdają sobie sprawę z tego, że margines błędów jest już bardzo mały, a seria spotkań bez zwycięstwa zdecydowanie za długa.

Dlatego trener Ryszard Komornicki analizuje dokładnie to co wydarzyło się w ostatnich dwóch spotkaniach, żeby na potyczkę z trzecim zespołem tabeli I ligi, wybrać odpowiednią taktykę i dobrać najlepszych wykonawców.

– Istotne jest także to, żeby unikać błędów, które decydują o wyniku – mówi Ryszard Komornicki. – Przyglądając się sytuacji, w której straciliśmy pierwszego gola w meczu z Chojniczanką, zaskoczony zobaczyłem jak Marcin Biernat, stojący w naszym murze, uchyla głowę. Piłka przeszła więc tam gdzie powinna zostać zablokowana.

Dlatego Konrad Jałocha nie miał już czasu na reakcję, choć w pierwszym momencie wydawało mi się, że nasz bramkarz mógł i powinien lepiej zareagować. Taki drobny błąd, czyli uchylenie głowy, miał duże znaczenie dla przebiegu gry. A drugi moment decydujący o rezultacie miał miejsce w momencie zdobycia wyrównującej bramki.

Powinniśmy w takiej chwili skoncentrować się na obronie i nie pozwolić rywalowi na błyskawiczną odpowiedź. Mieliśmy w tym momencie drugą linię bez defensywnych pomocników, bo goniąc wynik zastąpiłem w przerwie Jana Biegańskiego Dominikiem Połapem, a chwilę wcześniej Dario Kristo zszedł z boiska, na którym pojawił się Szymon Lewicki.

Kiedy więc w pierwszym kontakcie z piłką strzelił gola potrzebowaliśmy kolejnej zmiany, żeby wprowadzić kogoś kto wesprze defensywę. Na ławce miałem Wilsona Kamavuakę i Kacpra Piątka. Nie zdążyłem jednak ze zmianą.

Drużynie zabrakło tego wyrachowania, którego oczekuję od doświadczonych zawodników, a chęć szybkiego pójścia za ciosem okazała się w tym przypadku zgubna.

Dużo uwag

W trakcie analizy mecz z Chojniczanką rzucała się w oczy także duża rotacja pozycji w ustawieniu GKS-u Tychy w trakcie gry. Jedna zmiana dokonana w przerwie spowodowała lawinę przesunięć. Wprowadzony za środkowego pomocnika Jana Biegańskiego Dominik Połap zajął miejsce na prawej obronie.

Prawy obrońca Maciej Mańka przeszedł na lewą stronę defensywy, skąd Łukasz Moneta przesunął się na lewą pomoc, z której Sebastian Steblecki przeszedł do środka drugiej linii.


Czytaj jeszcze: Czas na przełamanie


– Po dobrym występie przeciwko Zagłębiu Sosnowiec zastanawiałem się czy nasz junior Jan Biegański będzie miał dość siły, żeby tak samo zagrać trzy dni później – dodaje Ryszard Komornicki.

– Nie zagrał. Liczyłem także na to, że dwaj zawodnicy Wojciech Szumilas i Łukasz Moneta, których wejście w meczu z sosnowiczanami dało drużynie dużą jakość, grając od początku w następnym meczu także pociągną zespół. Okazało się jednak, że wejście w trakcie meczu to co innego niż gra od początku.

Sebastian Steblecki, który w pierwszej połowie meczu z Chojniczanką był na lewym skrzydle motorem napędowym naszych akcji ofensywnych po przesunięciu już nie był tak widoczny. Tych uwag jest zresztą dużo więcej. Zapisuję je, żeby lepiej poznać swoich zawodników, u których jest też coś takiego jak „blokada miejsca”.

Ja, gdy przyszedłem do Górnika Zabrze, zostałem ustawiony na lewej stronie pomocy i grałem na niej dając drużynie ile tylko mogłem. A kiedy do naszego zespołu doszedł Andrzej Iwan, zostałem przesunięty na „szóstkę” albo „ósemkę”, według dzisiejszej nomenklatury.

Chodziło o to, żebym biegał w środku pola, bo Andrzej koncentrował się tylko na ofensywie więc ktoś musiał dbać o to żeby nie było luki między formacjami. W ten sposób zostałem cztery razy mistrzem Polski. Teraz natomiast często słyszę, że zawodnik na jakiejś pozycji źle się czuje, albo nawet, że nie umie na niej grać i z tym także muszę sobie poradzić.

Zmiana proporcji

Ryszard Komornicki nie ma jednak czasu na zmianę mentalności zawodników. Zdaje sobie sprawę z tego, że w 10 meczach, które zostały do końca rozgrywek jego zespół musi punktować od zaraz.

– W przygotowaniach do meczu ze Stalą Mielec nie mogło zabraknąć niczego – wyjaśnia Ryszard Komornicki. – Była więc regeneracja, motoryka i taktyka. Pracowaliśmy nad tym żeby była świeżość i skuteczność, bo tego nam w ostatnim meczu brakowało. Wiemy co trzeba wyeliminować.

Poznając zawodników w codziennej pracy obserwuję także jakie mają charaktery, które w sporcie są czasem tak samo ważne jak umiejętności. To, że od 3 listopada drużyna nie wygrała meczu ligowego siedzi także w głowach. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że gdybym w tej sytuacji zrzucił odpowiedzialność za wynik na barki młodych zawodników na pewno nie podnieśliby tego ciężaru.

Z drugiej jednak strony widzę, że doświadczeni zawodnicy potrzebują wsparcia więc podjęcie ryzyka coraz bardziej wpisuje się w taktykę na najbliższy mecz. Mieszanka odporności psychicznej i odpowiedzialności połączonych z zapałem i świeżym spojrzeniem mogą dać odpowiedni efekt, jeżeli dobrze dobrane zostaną proporcje.

A to już jest moja rola, żeby z tej szerokiej kadry, którą mam do dyspozycji i która solidnie pracuje na treningach wybrać odpowiednią jedenastkę i dopasować właściwych rezerwowych. Na tym się koncentruję.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus