Deja vu. Wisła traci punkty w Łęcznej

Górnik Łęczna – Wisła Kraków. Błyszczał Goku, ale gościom nie udało się wyeliminować błędów, które popełniali już wiosną.


Drużyna Radosława Sobolewskiego jechała na Lubelszczyznę, by powtórzyć wynik z ostatniej kolejki poprzednich rozgrywek. Na początku czerwca wygrali 3:0 i teraz też nie brakowało goli, ale tym razem strzelały je obie drużyny.

Wisła prowadziła w Łęcznej grę, ale niespodziewanie musiała gonić wynik. W 28 minucie Miłosz Kozak zdecydował się na „centrostrzał” spod linii bocznej i wyszedł mu strzał życia. Nie wiemy, czy tak chciał, czy tak wyszło, ale było na co popatrzeć. Alvaro Raton, nowy bramkarz gości, którzy w sparingach zachował czyste konto, był bez szans. Nim piłka całym obwodem znalazła się w bramce, odbiła się od dwóch słupków. Goście potrzebowali 11 minut, by wyrównać. Napastnik Angel Rodado ośmieszył Jonathana de Amo i pognał z piłką w stronę pola karnego, a następnie w tempo zagrał do Goku. Nowy zawodnik „Białej gwiazdy” wszystko zrobił perfekcyjnie. Zaczął od przyjęcia, potem przedryblował rywali, a na końcu uderzył tak, że Maciej Gostomski nie mógł nić zrobić.

Druga połowa zaczęła się od pudła Mikiego Villara. W dobrej sytuacji skrzydłowy strzelił mocno i niecelnie, a Sobolewski nie mógł uwierzyć i złapał się za głowę. Hiszpan sybko się zrehabilitował, gdy dopadł do piłki odbitej od Lukasa Klemenza (byłego obrońcy Wisły, który wrócił do Polski po grze na Węgrzech) po uderzeniu Rodado. Gol dający prowadzenie krakowianom poprzedziło jedno z wielu wysokiej klasy podań Goku do Jesusa Alfaro.


Czytaj więcej o I lidze


Sobolewski dał zadebiutować wszystkim pozyskanym latem piłkarzom. W pierwszym składzie wyszła połowa, czyli czterech. Wisła zaczęła z zaledwie trzema Polakami, pod koniec meczu grało pięciu. Kropkę nad „i” mógł postawić jeden z nich, Szymon Sobczak, ale uderzył w słupek. Górnik się otrząsnął i był coraz groźniejszy zwłaszcza ze stałych fragmentów. Jeden z pięciu rzutów rożnych (Wisła nie wykonywała ani jednego), zamienił w 86 minucie na drugiego gola. Uderzenie głową z sześciu metrów Karola Podlińskiego instynktownie odbił Raton, ale skutecznie poprawił Adam Deja.

Można rzec, że Wisła i jej kibice przeżyli… Deja vu. W ubiegłym sezonie zespół źle bronił przy stałych fragmentach i miał ten element poprawić. Na inaugurację nie zdążył i stracił dwa punkty. Trener liczył też, że „Biała gwiazda” będzie skuteczniejsza. Z tym też był problem, bo gdyby jego podopieczni wykorzystali okazje, szybciej zamknęliby mecz i wracali do Krakowa w lepszych nastrojach.

Goście byli bardzo nerwowi. Kartki obejrzeli asystent trenera Bogdan Zając i piłkarz Tachi, który cały mecz oglądał z ławki. Napomnienia posypały się też dla piłkarzy przebywających na boisku. W doliczonym czasie de Amo ostro sfaulował Goku i zespoły skoczyły sobie do gardeł.


Górnik Łęczna – Wisła Kraków 2:2 (1:1)

1:0 – Kozak, 28 min, 1:1 – Goku, 39 min, 1:2 – Villar, 50 min, 2:2 – Deja, 86 min.

GÓRNIK: Gostomski – – Zbozień, Klemenz, de Amo, Dziwniel (66. Grabowski) – Kozak, Kryeziu, Deja, Łukasiak (55. Janaszek), Gąska (66. Żyra) – Roginić (65. Podliński). Trener: Ireneusz MAMROT.

WISŁA K.: Raton – Jaroch (72. Szot), Łasicki, Satrustegui, Junca – Duda (85. Gogół), Basha (63. Olejarka) – Villar, Goku, Alfaro (72. Baena) – Rodado (72. Sobczak). Trener: Radosław SOBOLEWSKI

Sędziował Leszek Lewandowski (Zabrze). Żółte kartki: de Amo, Kozak, Gostomski – Łasicki, Tachi (jako rezerwowy), Junca, Goku, Villar, Olejarka.


Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.