Zmiany za 3 punkty

Polonia Warszawa – GKS Tychy. Dariusz Banasik wprowadził po przerwie do gry zawodników, którzy wystrzelali zwycięstwo


GKS Tychy rozpoczął sezon od „siatkarskiego” zwycięstwa. Stare porzekadło tej dyscypliny sportu mówi bowiem: „kto prowadząc 2:0 nie wygrywa 3:0 to przegrywa 2:3”. Warszawski beniaminek I ligi szybko strzelił bowiem dwa gole. Zmarnował jednak idealną okazję na trzeciego i tyszanie odrobili straty z nawiązką.

Pierwsza połowa przebiegała pod hasłem co celny strzał to gol. Gospodarze mierzyli lepiej i już w 7. minucie spotkania Michał Bajdur popisał się znakomitym uderzeniem z rzutu wolnego. Strzał z 20. metra zaskoczył zasłoniętego Macieja Kikolskiego i posłana nad murem piłka tuż przy słupku wpadła do siatki. Natomiast w 10. minucie, po rzucie rożnym wykonanym przez strzelca pierwszego gola, w polu karnym tyszan zupełnie zgubił krycie Michał Grudniewski. Jakub Budnicki oraz Wiktor Żytek przyglądali się tylko bezradnie jak na 6. metrze 30-letni obrońca warszawian główkując podwyższa prowadzenie Polonii.

Znakomitą okazję na trzeciego gola miał jeszcze w 14. minucie Paweł Tomczyk. Napastnik, który w rundzie wiosennej w 13 występach w II-ligowej wówczas drużynie „Czarnych koszul” strzelił 7 goli, tym razem się nie popisał. Wbiegł z prawej strony w pole karne tyszan. Choć dobiegł samotnie do linii bocznej pola bramkowego to kopnął futbolówkę tak, że trójkolorowi wznawiali grę od linii bocznej.


Czytaj więcej o I lidze


Po kwadransie mocnego uderzenia drużyna Rafała Smalca zapomniała, że prowadzenie 2:0 to najbardziej niebezpieczny wynik. Pozwoliła rywalom inicjować coraz śmielsze ataki, w których najwięcej ochoty do gry wykazywał Patryk Mikita. Nie on jednak, a Nemanja Nedić w 45. minucie spotkania strzelił kontaktowego gola. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego przez Marcela Błachewicza na dośrodkowanie zza narożnika pola karnego zdecydował się Przemysław Mystkowski. 7. metrów od bramki Mateusza Kuchty wystarczyło muśnięcie głową kapitana tyszan i na przerwę przyjezdni schodzili podbudowani.

Mocno naładowani tyszanie wyszli także z szatni na drugą połowę. Na nią do gry Dariusz Banasik desygnował Krzysztofa Machowskiego i Bartosza Śpiączkę. Ten drugi z taką ochotą przystąpił do debiutu, że w 49. minucie doprowadził do wyrównania. Mystkowski wrzucił piłkę w pole karne. Stamtąd główką na 20. metr wybił futbolówkę Grudniewski. Nadbiegający snajper pozyskany przez GKS Tychy tydzień przed inauguracją sezonu huknął z woleja i sprawił, że mecz praktycznie zaczął się od nowa.

Sporo było w nim jeszcze animuszu tyszan i kilka prób warszawian, ale tylko dwa razy odnotowaliśmy celne strzały. W 86. minucie Wiktor Żytek główkował w środek bramki po wrzutce Marcela Błachewicza z rzutu wolnego i ten jeden jedyny raz bramkarz skutecznie interweniował. Przepuścił za to w 87. minucie strzał, kończący solową akcję Wiktor Niewiarowski. Piłkarz wychowany w Polonii Warszawa, 11 minut po wejściu na boisko wbiegł odważnie z lewego skrzydła w pole gospodarzy i uderzeniem z 14. metra w długi róg zapewnił tyszan wesoły powrót do domu.


Polonia Warszawa – GKS Tychy 2:3 (2:1)

POLONIA: Kuchta – Kowalski-Haberek, Grudniewski, Wełna – Pawłowski (82. Piątek), Koton (82. Biedrzycki), Marciniec, Fadecki (74. Zawistowski) – Bajdur (74. Michalski), Tomczyk (66. Kobusiński), Kluska. Trener Rafał SMALEC.

GKS: Kikolski – Budnicki, Nedić, Tecław – Połap (46. Machowski), Radecki, Żytek, Błachewicz (90. Bieroński) – Mystkowski (76. Szpakowski), Rumin (46. Śpiączka), Mikita (76. Niewiarowski). Trener Dariusz BANASIK.

Sędziował: Tomasz Marciniak (Płock). Żółte kartki: Marciniec – Budnicki, Nedić, Śpiączka.


Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.