Górnik Zabrze. Niepokojące przestoje

Na koncie górniczej jedenastki powinno być więcej niż 10 punktów, jak to ma miejsce teraz.


Drużynie prowadzonej przez Jana Urbana sporo ligowych punktów pouciekało. Zwracał na to uwagę kilka dni temu na łamach „Sportu” Stanisław Oślizło.

– Część spotkania, tak jak to było w innych meczach, jest pozytywna. Wygląda to dobrze, spokojnie się to ogląda, a potem przychodzi moment, że oddaje się inicjatywę rywalowi i to on zaczyna grać i odrabiać straty. Prowadziliśmy przecież z Lechem, z Cracovią, teraz ostatnio w Niecieczy i nie potrafiliśmy dociągnąć tego do końca. To dla sztabu szkoleniowego przyczynek, żeby się nad tym zastanowić – mówi jeden z najbardziej utytułowanych graczy Górnika w historii i wieloletni kapitan.

W meczu 2. kolejki z obecnym liderem z Poznania „górnicy” prowadzili już po kilku minutach, żeby potem na swoim stadionie dać sobie wbić trzy gole. Jeżeli jeszcze mecze z silnym Lechem można spisać na „straty”, to już inaczej wygląda sytuacja z drużynami z bliskiego sąsiedztwa tabeli. W spotkaniu 7. kolejki z Cracovią na wyjeździe zabrzanie przez osiemdziesiąt kilka minut prowadzili 2:0, żeby w ostatnich minutach dać się dwa razy zaskoczyć ze stałych fragmentów gry i celnych główkach Mateja Rodina. Stałe fragmenty, tym razem rzuty karne, zdecydowały o tym, że zespół trenera Urbana poległ w Niecieczy z Bruk-Betem 1:3, mając przez godzinę wszystko pod kontrolą.

– Już do przerwy powinniśmy prowadzić 3:0 – mówi p.o. prezes Górnika Tomasz Młynarczyk.

Sami piłkarze też mają świadomość niepokojących przestojów w grze i oddania inicjatywy. Mówi o tym kapitan górniczej jedenastki Przemysław Wiśniewski.

– Czujemy, że gdzieś to nasze opuszczenie głowy w gorszym momencie powoduje, że tracimy wiarę. To musimy zmienić – podkreśla „Wiśnia”.

W ostatnim starciu z Niecieczą było o tyle było trudniej, że prowadzący mecz Łukasz Szczech i siedzący przy VAR Paweł Raczkowski nie pomagali…

– Pierwszy karny wydaje mi się, że była ewidentna ręka, byłem blisko, widziałem to. Pechowe odbicie piłki, ale jednak ręka. Co do wyjścia Grzesia Sandomierskiego, to nie wiem, widziałem jego fantastyczną obronę. Ale jest VAR więc pewnie wyszedł nieco przed linię, tutaj chyba nie ma o co obwiniać sędziego. Przy drugim karnym nie widziałem z poziomu boiska, czy zawodnik został uderzony przez Lukasa czy nie. Piłka to twarda gra i takie są mecze, czasem decyzje sędziego są dziwne, czasem poprawne. Musimy patrzeć na siebie i grać tak, aby wygrywać, nawet kiedy inne czynniki meczowe są przeciwko nam. Mamy wykorzystać sytuacje, które tworzymy – podkreśla Wiśniewski.

Gdyby dodać te punkty stracone w Krakowie i w Niecieczy, to dziś Górnik w tabeli byłby zupełnie w innym miejscu, niż na 14.

– Teraz ciężki tydzień do przepracowania, wyciągnięcia wniosków, wzięcia się w garść i u siebie w Zabrzu przed naszymi kibicami trzeba się kolejny raz odbudować. Potem przerwa na kadrę, trening, trening i jeszcze raz trening – kończy kapitan Górnika.


Na zdjęciu: W trudnych momentach zawodnikom Górnika brakuje wiary, to trzeba zmienić – uważa kapitan zespołu Przemysław Wiśniewski.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus