Górnik Zabrze najgorszy w lidze? Ekspert nie ma wątpliwości

Ligowa tabela nie kłamie. Po dwóch kolejkach Górnik Zabrze jest na przedostatnim miejscu w tabeli. Nie maja na koncie punktu, nie mają zdobytej bramki. To jeszcze nic. W dwóch przegranych po 0:2 meczach z Radomiakiem i z Wartą oddali w sumie na bramkę rywala… 1 celny strzał.


Podpowiedzi szkoleniowca

Wykonał go w końcówce przegranego meczu w Grodzisku Wielkopolskim Sebastian Musiolik. Ten wszedł na ostatnie minuty, a na ligowych boiskach pojawił się przecież po blisko 4-miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. To cały ofensywny obraz Górnika. Równie słabo wygląda to w tyłach. Indywidualne błędy za błędami.

– Mecz Górnika z Radomiakiem wyglądał jeszcze gorzej. Co do Warty, to drużyna trenera Dawida Szulczka miała pomysł na to spotkanie, żeby oddać inicjatywę rywalowi i czekać na swoje szanse. Słusznie wyszli z założenia, że Górnik coś sam może sprokurować i tak też faktycznie się stało, bo gra nieporadnie z tyłu, a z przodu też tych sytuacji nie kreuje. Jasne, jakieś tam uderzenia z dystansu ma, ale z reguły daleko mijają one słupek bramki przeciwnika – komentuje ligowy ekspert Canal + Tomasz Wieszczycki. Srebrny medalista olimpijski z Barcelony, kilkunastokrotny reprezentant Polski i zdobywca 99 bramek na ligowych boiskach dodaje:

– Jak się patrzy na tego Górnika w toczących się rozgrywkach, to można powiedzieć, że Jan Urban jest jedynym, który tym wszystkim tam żyje. Podpowiada, krzyknie, prowadzi swoich piłkarzy za rączkę. Pomaga, jak może, ale zawodnicy tego nie realizują. Grają zupełnie inaczej, niż chce od nich szkoleniowiec. Zobaczymy, jak to będzie w kolejnych meczach. Jak na ten moment jest to najsłabiej wyglądająca drużyna w lidze – nie ma wątpliwości ligowy ekspert.


Czytaj więcej:


Kto to pociągnie?

W meczu z Wartą „górnicy” wymieniali między sobą setki podań. Łącznie było ich aż 648. Tyle że nic z tego nie wynikało. Brakuje dobrych dośrodkowań czy soczystych uderzeń z dystansu, a przecież w górniczej ekipie nie brakuje zawodników, którzy potrafią to wykonać, żeby wymienić tylko Lukasa Podolskiego czy Damiana Rasaka. Górnik sprzed kilku miesięcy – z końcówki poprzednich rozgrywek, kiedy to z ośmiu ostatnich gier sześć wygrał, zaś dwie zremisował – a ten obecny to dwa różne zespoły. Znowu wróciły demony z początku poprzedniego sezonu, kiedy zabrzanie grali przysłowiowy piach. Tak wygląda to niestety i teraz.

– Nie wiem, co się musi wydarzyć, żeby było lepiej. Na pewno ten skład osobowy jest inny od tego co było wiosną. Tutaj teraz nie widać tej jakości. Jest Podolski, ale jak tak dalej szukam, to się zastanawiam, kto w tym obecnym zestawieniu miałby grę Górnika ciągnąc? Yokota, ale na dziś to zupełnie inny gracz, niż było to jeszcze kilka miesięcy temu. Jest też Damian Rasak. Dadok z ławki próbuje robić zamieszanie, dawać z siebie wszystko, ale w swoim polu karnym przy trafieniu dla Warty autorstwa Mateusza Kupczaka zachował się jak junior. Także wiele pracy czeka sztab szkoleniowy Górnika. Mają się nad czym zastanawiać – kończy komentujący mecze Tomasz Wieszczycki.


Fot. Dariusz Hermiesz/gornikzabrze.pl