Hiszpański wicelider

Goku Roman to w tym sezonie najlepiej podający piłkarz na zapleczu ekstraklasy.


Goku Roman jest w tym sezonie kluczowym zawodnikiem Podbeskidzia. Niektórzy pod Klimczokiem używają wobec niego określenia, że jest „drugim po Bilińskim”, czyli śmiało można nazwać go… wiceliderem „górali”. W tym sezonie hiszpański pomocnik strzelił 6 goli i zapisał na swoim koncie 8 asyst. Jest najlepiej podającym piłkarzem zaplecza ekstraklasy. W starciu z GKS-em Tych asysty wprawdzie nie zaliczył, ale to właśnie jego zagranie w pole karne, w doliczonym czasie gry, okazało się kluczowe w sytuacji, po której bielszczanie strzelili zwycięską bramkę. Roman zagrał piłkę na Titasa Milasziusa, który wygrał pozycję z obrońcą rywali, a następnie odegrał do Jeppe Simonsena, który – z kolei – posłał futbolówkę do siatki.

Może i najsłabszy

Roman po meczu przyznał, że to były bardzo trudne zawody, a jego drużyna nie zaprezentowała się tego dnia najlepiej.

– Po meczu byliśmy bardzo zmęczeni. Wykonaliśmy kawał ciężkiej pracy i dlatego cieszymy się, że zakończyło się to zwycięstwem. Muszę przyznać, że w tym sezonie rozegraliśmy wiele dużo lepszych meczów. Może niektórzy powiedzą nawet, że ten z Tychami był najsłabszy. Ale zdobyliśmy trzy punkty i bardzo tego potrzebowaliśmy – powiedział hiszpański pomocnik Podbeskidzia.

– W poprzednich meczach graliśmy dużo lepiej, ale wygrywać się nie udało. Najistotniejsze było to, by wreszcie zdobyć komplet punktów. Bo właśnie postawą w poprzednich spotkaniach na to zasłużyliśmy. Być może w tym konkretnym spotkaniu na wygraną aż tak bardzo nie zasłużyliśmy, ale udało się. Tak działa futbol – zaznaczył piłkarz, który w tym roku skończy 30 lat.


Dodali im energii

Zdaniem Goku Romana zwycięstwo przyszło dlatego, ponieważ zespół wierzył, mimo nie najlepszej postawy, że można to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść.

– Wniosek, jaki można wyciągnąć ze starcia z Tychami, jest bardzo prosty. Trzeba walczyć do samego końca. Jeżeli wierzysz, to wtedy osiągasz cel, a my wierzyliśmy, że możemy strzelić bramkę i zapewnić sobie zwycięstwo – podkreślił Hiszpan.

– W tym spotkaniu pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną. Pokazaliśmy to, co budujemy każdego dnia. Dobrze i ciężko pracujemy. Czasami zdarza się tak, że nie możesz w każdy weekend grać dobrej piłki. Ale patrząc na nas wiesz, że jesteśmy drużyną, która do końca dąży do celu. Nie chodzi tylko o tych, którzy grają w pierwszym składzie. Ale też o tych, którzy wchodzą z ławki. Emre Celtik, Titas Milaszius, czy Kuba Bieroński weszli z ławki i dodali nam energii. Cały czas musimy być razem, musimy być zespołem. By właśnie w tak trudnych spotkaniach zgarniać punkty – zapewnił pomocnik Podbeskidzia.

Cel się nie zmienia

Zwycięstwo w meczu z GKS-em Tychy pozwoliło bielszczanom przesunąć się w tabeli o dwie lokaty w górę. A, co ważniejsze, strata do strefy barażowej, na której bardzo Podbeskidziu zależy, wynosi zaledwie dwa punkty. Do trzeciej pozycji tracą „górale” cztery „oczka”.

– Myślę, że jeszcze wszystko jest możliwe – mówi Goku Roman.

– Szczególnie po takim meczu. Wiedzieliśmy, jak ważne było to spotkanie. Na koniec kolejki widzieliśmy, że inne drużyny, które chcą o coś grać, również wygrały swoje mecze. Musimy wygrywać, jeżeli chcemy utrzymać się w czołówce i liczyć się w walce o cokolwiek. Nasz cel się nie zmienia. Chcemy grać przynajmniej w barażach. Dlatego wygrana z Tychami jest tak cenna. Nie tylko jednak ze względu na punkty, ale też na postawę całej drużyny – kończy pomocnik Podbeskidzia.


Na zdjęciu: Goku Roman w drużynie Podbeskidzia jest „drugim po Bilińskim”. Rola wicelidera bardzo mu odpowiada.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus