Marzenia się spełniły!

Oby za awansem biało-czerwonych w końcu pojawił się możny sponsor, który pomoże odbudować tę dyscyplinę.


Chóralne śpiewy, toast piwem, radosne okrzyki, podziękowania trenera oraz prezesa związku, który skłonił się przed hokeistami w pas… Polska reprezentacja po 22 latach znów znalazła się hokejowej elicie, a to wszystko mogliśmy zobaczyć na YouTube. Polscy hokeiści w ostatnim meczu podczas mistrzostw świata Dywizji 1A w Nottingham wygrali z Rumunią 6:2 i zajęli drugie miejsce premiowane awansem, sprawiając kibicom wielką frajdę. Przyszłoroczne mistrzostwa świata są blisko, w Ostrawie i w Pradze, więc zapewne będą się cieszyły sporym zainteresowaniem naszych fanów.

Mieszanka wybuchowa

Od dłuższego czasu trener Robert Kalaber wraz ze swoimi współpracownikami zabiegał, by w kadrze znaleźli się wszyscy, którymi jest zainteresowany. I tak też się stało. Po sześciu meczach kontrolnych i czterech zwycięstwach z silnymi rywalami mówiło się głośno o awansie do elitarnego grona. Słowacki szkoleniowiec tonował optymizm, bo doskonale zdawał sobie sprawę ze skali trudności jaka czekała naszą reprezentację podczas turnieju. Jednak ta w Nottingham zaprezentowała dojrzałą, ekonomiczną grę i to przyniosło wymierne efekty. Poza dwoma tercjami z Brytyjczykami w ich poczynaniach nie było przypadku i wszystko funkcjonowało tak jak sobie nakreślili szkoleniowcy. Z gospodarzami Polacy oddali inicjatywę przez pierwsze 40 minut, dopiero w ostatniej tercji się pozbierali i doprowadzili do remisu. Przegrana w dogrywce nie przyniosła wstydu, choć można było jej uniknąć. To był wyraźny sygnał, że w turnieju można się pokusić o awans.


Czytaj także:


Zespół był dobrze skomponowany i miał rację Marcin Kolusz mówiąc przed mistrzostwami, że młodzież zapewni nam sukces. Trzeba jednak dodać, że istotną rolę odegrali zawodnicy doświadczeni, którzy byli fundamentem tej drużyny. W połączeniu z młodzieżą powstała dobra mieszanka wybuchowa.

Kuć żelazo…

– Spełniły się moje marzenia o awansie i teraz chciałbym być dalej w tej drużynie – stwierdził Kolusz w szatni i wywołał salwę śmiechu. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by go zabrakło w reprezentacji, której przyjdzie w przyszłym sezonie walczyć w gronie najlepszych na lodowiskach naszych południowych sąsiadów.

Mirosław Minkina, prezes związku, podczas spotkania w szatni stwierdził, że hokeiści wykonali zadanie. A po chwili dodał, że teraz pora na działaczy, którzy muszą wykorzystać sprzyjający klimat i kuć żelazo póki gorące. Czy tak będzie? O tym się przekonamy niebawem. W 2001 r. po awansie hokeistów ówczesny prezes związku, Zenon Hajduga, również zapewniał, że nadchodzą lepsze czasy. A niewiele się zmieniło, a nawet wręcz przeciwnie – po spadku reprezentacji zjeżdżaliśmy w dół. Przede wszystkim pod względem organizacyjnym, ale również sportowym.

Trudno to sobie wyobrazić, ale hokej jako jedyna dyscyplina zespołowa w naszym kraju nie ma żadnego sponsora. Co prawda przy okazji turnieju w Nottingham znalazły dwie firmy, które tytułowano jako partnerzy reprezentacji, ale co to oznacza działacze nie ujawnili. Możemy się tylko domyślać, że ekipa otrzymała jakieś wsparcie finansowe.

Ważne, żeby szefowie telewizyjnych redakcji sportowej przekonali się, że hokej warto pokazywać. Bez transmisji trudno będzie znaleźć firmy, które ewentualnie byłyby sponsorami nie tylko reprezentacji, ale rownież rozgrywek ligowych.

Nieoczekiwane trudności

Przed ostatnim meczem z Rumunią pojawiły nieoczekiwane trudności. Podczas porannych zajęć jeszcze przed wyjściem na lód kontuzji mięśnia przywodziciela doznał John Murray. To było poważne osłabienie i jednocześnie niezwykłe wyzwanie dla 22-letniego Macieja Miarki, który na co dzień jest jego zmiennikiem w GKS-ie Katowice. Już zaczęliśmy sobie przypominać, że w ostatnich czasach w polska reprezentacja w mistrzostwach dotykała „rumuńska klątwa”. Tym razem jednak obyło się bez przykrych niespodzianek. Owszem, zanotowaliśmy jedną, ale przyjemną, bowiem Miarka stanął na wysokości zadania i bronił więcej niż poprawnie. Trudno go winić za puszczone bramki, bo były efektem złego ustawienia jego kolegów. Trener Kalaber zdobył się na miły gest. Po piątym golu Krystiana Dziubińskiego, który skierował krążek do bramki Rumunów, na lodzie pojawił się na 1:45 min przed końcem nasz trzeci golkiper David Zabolotny, który wcześniej obserwował kolegów z wysokości trybun.

Od początku ostatniego meczu biało-czerwoni posiadali sporą przewagę i wydawało się, że gole będą kwestią czasu. To jednak Rumunii, grający w tym turnieju przeciętnie, zdobyli bramkę, bo Peter Balazs znalazł się sam przed Miarką. Od drugiej tercji wszystko wróciło do normy i wygrana Polaków mogła być jeszcze bardziej okazała. Jednak nie wybrzydzajmy, bo liczy się końcowy efekt.

Przez cały turniej biało-czerwoni mieli solidne wsparcie kibiców, którzy pod koniec meczu z Rumunami skandowali nazwiska naszych reprezentantów. W podziękowaniu, za sprawą konsula generalnego w Manchesterze, po meczu kibice mieli okazję spotkać się trenerem Kalaberem, bramkarzem Zabolotnym oraz działaczami związku w jednej z restauracji w Nottingham.


  • 38 STRZAŁÓW oddali nasi hokeiści na rumuńską bramkę. Rywale zrewanżowali się 16 uderzeniami.
  • 47. ZWYCIĘSTWO odnieśli biało-czerwoni w 59. meczu z Rumunami.

Na zdjęciu: Patryk Wronka wraz kolegami spełnili oczekiwania kibiców awansowali do hokejowej elity.
Fot. Lukasz Sobala / PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.