Hokej. Pchać wózek do przodu…

Nieoczekiwane rezultaty będą się zdarzały, bo tak wygląda rywalizacja w lidze covidowej. W grudniu forma zespołów może być już stabilna – przewiduje tyski szkoleniowiec.


Jaka różnica między wynikiem 3:7, a 2:3? W jednym i drugim przypadków jest strata punktów – trudno z tym stwierdzeniem trenera GKS-u Tychy polemizować, bo rzeczywiście zysków brak. Jednak wynik 2:3 sugeruje wyrównaną grę, zaś 3:7 obrońców tytułu mistrzowskiego to bolesna wpadka w Jastrzębiu. Niemniej po niespełna 48 godzinach hokeiści GKS-u Tychy pokazali się z dobrej strony i pokonali silnego, lokalnego rywala GKS Katowice 5:2.

Nieodebrane sygnały

– Nie róbmy z porażki w Jastrzębiu tragedii, bo przecież przegraliśmy z silnym rywalem i jednym z kandydatów do gry w finale – mocno akcentuje trener tyszan, Krzysztof Majkowski. – Fakt, pozostaje faktem, że przegraliśmy wysoko, choć wydarzenia na lodzie na to nie wskazywały. Strata 2. gola była jakby sygnałem ostrzegawczym, że w tym meczu może się coś wydarzy. No i stało, bo II tercja w naszym wykonaniu była fatalna i stąd taki wynik. Nawet przy stanie 2:4 ciągle miałem nadzieję, bo zaświeciło się światełko, ale szybko zgasło. Wszystko, moim zdaniem, powinno iść w zapomnienie, bo przecież wygraliśmy z drugim kandydatem do podium, GKS-em Katowice.

– Otrzymaliśmy surową lekcję i pewnie będziemy ją wspominać, ale już nie analizować, bo czasu się już nie cofnie – dodaje strzelec 2. goli, napastnik GKS-u, Jarosław Rzeszutko. – Szybko musieliśmy poszukać przyczyn oraz wyciągnąć wnioski. W sobotę w centrum miasta spotkałem kibiców i musiałem się tłumaczyć z tej przegranej. Ale jednocześnie przyrzekłem, że to była jednorazowa historia i z Katowicami pokażemy swoją grę. I tak też było i cieszę, że nie muszę świeci oczami przed fanami, bo dotrzymałem słowa.

Gra w kratkę

Wszystkie drużyny przygotowania w lecie miały ciągłe utrudnione przebywały w kwarantannie bądź też zmagały się z innymi przeciwnościami losu. Wszyscy się cieszą, że rywalizacja ligowa wróciła i oby tylko nie było kolejnych trudności.

– Gramy w kratkę dwie zmiany dobrze, by w kolejnych dwóch poniżej oczekiwań, słabo – dodaje trener Majkowski. Tak będzie, moim zdaniem, jeszcze przez dłuższy czas i stabilizację przewiduje dopiero w grudniu. A do tej pory będziemy świadkami czasem zaskakujących rezultatów, nieoczekiwanych wpadek, bo tak to wszystko wygląda w lidze covidowej.


Czytaj jeszcze: Stary, dobry Jarek

Ideałem byłoby prezentować równą grę w dłuższym wymiarze czasowym, ale na to – jak twierdzi tyski szkoleniowiec – musimy poczekać.

– To prawda, że brakuje jeszcze stabilizacji i może początek derbów nie wyglądał imponująco, ale za wszelką cenę chcieliśmy uniknąć błędów – dodaje tyski napastnik. Strata gola czy dwóch mogłaby się zakończyć katastrofą, ale właściwe wnioski zostały wyciągnięte i w prestiżowym spotkaniu zdobyliśmy cenne punkty.

Tajemnice szatni

Interesowała nas jak wyglądała przerwa między I i II tercją w derbach Śląska, bo pierwsza odsłona pozostawiała wiele do życzenia..

– Oj, nie wiem czy mogę zdradzać kulisy hokejowej kuchni – zastrzega się „Rzeszut”. – No, dobra nie mam co ukrywać było kilka mocnych zdań. Właśnie o to chodzi byśmy zmobilizowali przed kolejnym wyjściem na lód. Trener skorygował ustawienie podczas gry w przewagach i to przyniosło wymierne efekty.

– No i na dodatek wrócił Jarek w starym wydaniu, ale ciągle młody – szybko dodał z uśmiechem sympatyczny napastnik. – W wielu groźnych sytuacjach mocno wsparł nas Johny Murray i długo utrzymywał „czyste” konto. Potem znów wkradła się niefrasobliwość i bardzo ubolewam, że straciliśmy dwa gole. Jednak mecz już wcześniej został rozstrzygnięty.

– W przerwie chłopaki siedzieli, a ja mówiłem – śmieje się trener. – A tak poważnie musiało paść kilka mocniejszych słów, bo gra nie wyglądała słabo, zwłaszcza w przewagach. W II tercji było już znacznie lepiej i przede wszystkim wykorzystaliśmy przewagi co nam pozwoliło ustawić mecz. A w końcowych fragmentach III tercji znów graliśmy w stylu „bajobongo” i tego musimy się wystrzegać.

Hokeiści GKS Tychy, wygraną w derbach Śląska, chyba odzyskali zaufanie kibiców i porażka z Jastrzębiem poszła w zapomnienie. Niemniej muszą być cały czas czujni, bo rywale w potyczkach z obrońców tytułu mistrzowskiego podwójnie się mobilizują i zawsze stawiają silny opór.


Na zdjęciu: Kanadyjczyk Jean Dupuy ma wysokie umiejętności techniczne i z meczu na mecz powinien być silny punktem tyskiego zespołu.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus