Listopadowa zaduma

Trzy porażki z rzędu mają stanowić dla piłkarzy GKS-u Tychy motywację do skutecznego finiszu w rundzie jesiennej.


Listopad w GKS-ie Tychy przebiega pod znakiem porażek. W Zaduszki podopieczni Dariusza Banasika w pucharowym starciu ulegli 0:3 Legii Warszawa. Na pocieszenie kibicom trójkolorowych pozostał ustanowiony przez nich rekord frekwencji na Stadionie Miejskim, na którym zasiadło 13.218 widzów. 3 dni później stawką meczu z Lechią Gdańsk był awans na fotel lidera I ligi. Jednak nie dość, że trójkolorowi przegrali 1:3 to jeszcze zostali „wykartkowani” przez Damiana Sylwestrzaka.

Na kolejne spotkanie z GKS-em Katowice tyszanie wybiegli bez pauzujących: Jakuba Budnickiego, Nemanji Nedicia i Bartosza Śpiączki. Na trenerskiej ławce zabrakło nie tylko pierwszego szkoleniowca, pauzującego po czwartej żółtej kartce, ale także jego współpracowników asystenta Michala Farkasza i trenera przygotowania motorycznego Mateusza Surowca – ukaranych czerwonymi kartkami.

Chodziło o przetrwanie

Nic więc dziwnego, że na kolejny mecz tyszanie pojechali skazywani na porażkę i choć teoretycznie mieli w Katowicach szansę na przesunięcie się do strefy bezpośredniego awansu to w praktyce chodziło o przetrwanie. Ta sztuka się jednak nie udała. Po porażce 0:1 z imiennikiem zza miedzy zespół z Tychów plasuje się na 5. miejscu.

– Mieliśmy taki plan na spotkanie z GKS-em Katowice, żeby trochę poczekać na rywala w pressingu średnim – powiedział w klubowych mediach Marcin Szpakowski. – W pierwszej połowie nam to wychodziło. Dobrze zagęszczaliśmy środek i rywal nie mógł sobie z tym poradzić. Jednak zabrakło nam kontrataków, bo więcej mogliśmy stworzyć okazji w ofensywie. Jednak ostatecznie przegraliśmy i nie jesteśmy z tego zadowoleni, bo chcieliśmy zachować czyste konto na wyjeździe oraz zapunktować.

Skoncentrowani całe spotkanie

O wyniku zadecydował stały fragment gry. Dokładniej rzecz ujmując zamieszanie po rzucie rożnym, po którym odbijana piłka w 73. minucie gry przetoczyła się za linię bramkową.

– Musimy się wystrzegać błędów – dodał 22-letni pomocnik GKS-u Tychy. – Musimy być skoncentrowani całe spotkanie, jeszcze bardziej przy stałych fragmentach gry, tym bardziej, że wiedzieliśmy, że katowiczanie dobrze je wykonują. A po strzeleniu gola, wiadomo jak to jest, przeciwników to trochę nakręciło i grało się im łatwiej. My natomiast zmieniliśmy pod koniec meczu ustawienie na czwórkę z tyłu i myśleliśmy, że to nam da efekty. Niestety nie udało się nam strzelić gola i wyrównać, a bardzo tego chcieliśmy.

Karta się odwróci

Nic więc dziwnego, że przerwa na potrzeby reprezentacji przyjęta została w Tychach z nadzieją na atmosfery po trzech z rzędu listopadowych porażkach. Kibice trójkolorowych są przekonani, że 27 listopada, kiedy to GKS Tychy podejmie na swoim stadionie Bruk-Bet Termalicę Nieciecza karta się odwróci. Dodatkowo trzy grudniowe mecze też przyniosą punkty. Rozbudzony serią zwycięstw odniesionych na początku sezonu apetyt na wysokie miejsce na półmetku rozgrywek ciągle bowiem obowiązuje.


Czytaj także:


Wprawdzie cel zakładający zdobycie w rundzie jesiennej 40 punktów już nie może zostać osiągnięty, ale ciągle możliwe jest zdobycie miejsca w fotelu lidera. Do zajmującej pierwsze miejsce Arki Gdynia tyszanie mają wszak 4 punkty straty, a od drugiej w tabeli Odry Opole dzielą ich 2 oczka. Trzeba więc zebrać wszystkie siły na finisz tegorocznych zmagań.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus