Sędzia na tapecie

Niedzielny mecz z Lechią Gdańsk będzie się sztabowi szkoleniowemu i piłkarzom GKS-u Tychy odbijać czkawką przez dłuższy czas. Trener tyszan ma ogromne pretensje do Damiana Sylwestrzaka.


Zespół, który miał szansę zostać liderem przegrał 1:3 w okolicznościach, które u kibiców trójkolorowych budzą wiele pytań i zastrzeżeń, szczególnie dotyczących sędziowania oraz jego skutków w przyszłości.

Na temat Damiana Sylwestrzaka, który już w tym sezonie za błędy w prowadzeniu meczu Piast – Legia został przez władze ekstraklasy i kolegium sędziów odstawiony na 2 tygodnie do „zamrażarki”, ale za to już 5 dni po krajowej wpadce prowadził spotkanie w Lidze Europy, nawet szkoleniowiec zwycięskiej drużyny Szymon Grabowski nie wypowiadał się w superlatywach.

– Nie ukrywam, że mamy pretensje za żółtą kartkę, którą dostał Żelisko za opóźnianie gry w momencie, w którym są zmiany i czekamy aż nasi zawodnicy wejdą na murawę – stwierdził trener gdańszczan na pomeczowej konferencji prasowej. – Nie rozumiem tej kartki, a jest to siódma żółta kartka. Dziwi mnie też żółta kartka dla Biegańskiego w tym zamieszaniu pod koniec meczu. Nasz zawodnik twierdzi, że uspokajał sytuację. Ale emocji w ostatnich minutach było zbyt wiele i szkoda mi tych żółtych kartek.

Gorzkie żale

Kartkowy żal opiekuna piłkarzy Lechii złagodził jednak punkty, dzięki którym gdańszczanie dołączyli do ścisłej czołówki I ligi. Nic natomiast nie osłodziło goryczy porażki trenerowi GKS-u Tychy Dariuszowi Banasikowi, który wprawdzie najpierw zwrócił uwagę na błędy swoich piłkarzy, którzy przegrali pierwszy ligowy mecz. Wytknął im zbytnie skupienie się na prowadzeniu gry w trudnych warunkach, w których trzeba było zastosować proste środki.

Miał pretensje do zespołu także o dekoncentrację po strzeleniu wyrównującego gola. Zamiast dać przypływ sił spowodował rozluźnienie i błyskawiczną stratę bramki. Przypomniał też, że tyszanie mieli krótki czas na regenerację po pucharowym meczu z Legią Warszawa, zakończonym w nocy w czwartek. Do następnej potyczki musieli już się stawić w niedzielne południe. Najwięcej czasu poświęcił jednak sędziowaniu, które rywale wykorzystali do zdobycia 3 punktów.

Totalnie osłabieni

– Bardzo mnie irytowało to, że przy każdym kontakcie zawodnicy Lechii się przewracali – zaznaczył szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Przy każdym kontakcie. Natomiast sędzia totalnie na to nie zwracał uwagi i byliśmy wszyscy tym sfrustrowani. To nie jest siatkówka. To jest sport kontaktowy. Tutaj jest walka. W takich momentach muszą iść iskry. Natomiast jeżeli to w jedną stronę idzie to przeciwnik to analizuje i wykorzystuje.


Czytaj także:


– Szkoda, bo Lechia to dobry zespół, ale cały czas szukał fauli. A sędzia z ekstraklasy, choć życzymy sobie profesjonalizmu i wspaniałego sędziowania, tak poprowadził mecz, że niestety w następnym meczu zabraknie na ławce mnie, trenera przygotowania motorycznego oraz asystenta. Zabraknie także w grze Nedicia, Budnickiego, Śpiączki i nie wiem czy aż tak zasłużyli na swoje żółte kartki. Widząc to drugą połowę obserwowałem z perspektywy ławki. Poprosiłem asystenta, żeby prowadził mecz, no bo było widać, że to tak się skończy. Zostaliśmy totalnie osłabieni i w meczu i na kolejny mecz. A przecież jest VAR. Można cofnąć akcję.

Bez trenerów i piłkarzy

– Są sędziowie z ekstraklasy na murawie i przy monitorze, a powiem szczerze, choć nie chcę krytykować, bo to się potem na nas odbija, że reakcja kibiców po meczu, reakcja trybun, reakcja ławki i wszystkich mówi sama za siebie – dodał Dariusz Banasik. – Mam nadzieję, że pan sędzia, który został zdegradowany z ekstraklasy za pomyłki w meczu Piast i Legii, po takim meczu jaki poprowadził w Tychach musi się zastanowić po prostu nad tym czy to było dobre sędziowanie z jego strony.

– A my mamy przed sobą mecz z GKS-em Katowice. Sam nie wiem jak go zagramy bez trenerów i bez piłkarzy. Ciężko powiedzieć. To jest zagadka, ale cóż takie rzeczy się zdarzają. Trzeba to zaakceptować. Nie można z tym walczyć, bo i tak nic się nie zdziała i trzeba iść dalej. Mam nadzieję, że te przegrane mecze z Legią i Lechią spowodują, że wszyscy zrozumieją, że czeka nas jeszcze dużo, dużo pracy i musimy w tym kierunku podążać.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus