Ich miejsce jest wyższej lidze

Leży mi na sercu dobro obu klubów, dlatego życzę im bezpośredniego awansu – mówi Jerzy Wijas, były piłkarz GieKSy i Widzewa, oceniając ostatni mecz tych drużyn.


W Katowicach i Łodzi spędził długie lata swojej kariery. Na Bukową trafił z Górnika 09 Mysłowice w 1982 roku i po sezonie znalazł się przy Piłsudskiego, będąc przez dwa lata podstawowym zawodnikiem Widzewa. W sumie w jego barwach rozegrał 35 meczów, sięgając po Puchar Polski. Potem – przez Czarnych Czarne – na 3,5 roku wrócił do Katowic. W tym czasie zaliczył 96 występów, zdobył 9 bramek, żegnając się z GieKSą jesienią 1989 roku.

Czy to był hit?

Jerzy Wijas większy sentyment czuje do GKS-u, bo grał w nim dłużej i pochodzi z Górnego Śląska, ale nie ukrywa również, że z uwagą śledzi to, co się dzieje w „Sercu Łodzi”. – Trudno było ten mecz nazwać hitem, bo za taki uważam spotkanie Barcelony z Realem Madryt – podkreśla Wijas – ale patrząc na miejsca, jakie obecnie zajmują zespoły z Katowic i Łodzi, to można go nazwać szlagierem.

Szkoda że zaledwie drugoligowym, a właściwie trzecioligowym, bo pod względem nomenklaturowym druga liga w naszym kraju jest właściwie trzecią i tu nie ma nad czym dywagować. Były emocje, momentami dobra gra z obu stron, dwie bramki, sprawiedliwy podział punktów, ale jednocześnie obustronny niedosyt.

Dwóch rannych

Trudno się nie zgodzić z byłym reprezentantem Polski, który twierdzi, że z niedzielnego 1:1 w Katowicach najbardziej ucieszyli się w Łęcznej. – Patrząc na sytuację w czubie tabeli i zważywszy na fakt, że mamy do czynienia z końcówką sezonu, można powiedzieć, że po tym meczu jest dwóch rannych zamiast jednego zabitego.

Liderujący Górnik, który dość nieoczekiwanie przegrał z Pogonią Siedlce, obawiał się pewnie, że jego przewaga znacznie stopnieje, a tymczasem stopniała minimalnie i nadal może się cieszyć z przewodzenia stawce. Kluczowa może być środowa kolejka, w której Widzew podejmie Stalową Wolę, Pogoń GieKSę, a Górnik zagra na Skrze Częstochowa. Leży mi na sercu dobro obu moich byłych klubów, dlatego życzę im bezpośredniego awansu. Ich miejsce – ze względu na historię, tradycję, sukcesy, kibiców – jest w wyższej lidze.

Może być jednak tak, że jednemu lub drugiemu przyjedzie rywalizować w barażach – uważa Jerzy Wijas, który nie musiał daleko szukać, by znaleźć winowajcę remisu.

Wszyscy to widzieli

– GieKSa zdobyła bramkę po ładnej akcji i miała pójść za ciosem, by trafić na 2:0, a nie bronić prowadzenia. Gdyby udało jej się strzelić drugiego gola, Widzew już by się raczej nie podniósł. A tymczasem zaraz po zmianie stron narzucił rywalom swój styl gry i szybko wyrównał.

Tego gola można było jednak uniknąć. Wszyscy widzieli, że Bartosz Mrozek popełnił olbrzymi błąd, źle obliczając lot piłki przy dośrodkowaniu z rzut rożnego. Co prawda nie byłem bramkarzem i nie wiem jak bym się zachował w takiej sytuacji, ale jeśli już zdecydowałbym się na podjęcie próby złapania piłki, to wyszedłbym do niej na maksa, do końca, nawet ryzykując poturbowanie rywala czy kolegów, a nie po to, by zaliczyć tak zwany pusty przelot.

Mam nadzieję, że golkiper GKS-u jest świadomy popełnionego błędu i wyciągnie z niego wnioski, podszkoli ten element, tym bardziej że w pierwszej połowie również zaliczył niepewne wyjście, po którym też było groźnie.


Czytaj jeszcze: Duże emocje i remis na szczycie II ligi


Powiem wprost – gdyby nie ta sytuacja z 53 minuty, katowiczanie mieliby 3 punkty i ich położenie przed trzema kolejkami, jakie zostały do końca rozgrywek, byłoby znacznie lepsze. A tak margines błędu już jest bardzo wąski i jakakolwiek strata punktów może już być nie do odrobienia.

Z trzech meczów, jakie im zostały, dwa rozegrają na wyjazdach, bo poza Siedlcami odwiedzą jeszcze Stalową Wolę, gdzie zwykle o punkty jest bardzo trudno. By je zdobyć, trzeba będzie haratać do upadłego i jeździć na tyłkach.

Łódzki kolektyw

Były świetny pomocnik twierdzi, że Widzew powinien dokończyć sezon z Marcinem Kaczmarkiem na ławce trenerskiej. – Każdą drużynę dopada kryzys, ale to wcale nie znaczy, że od razu trzeba zmieniać szkoleniowca. Łodzianie nadal są przecież w grze o upragniony awans. To ostatnie zamieszanie, próby znalezienia następcy Kaczmarka, było więc niepotrzebne i mogło źle wpłynąć na zawodników.

Swą postawą w Katowicach udowodnili jednak, że tworzą kolektyw, bo walczyli o każdą piłkę, zdołali wyrównać, a gdyby Marcin Robak lepiej rozwiązał dwie sytuacje, mogliby nawet pokusić się o zwycięstwo – zakończył Jerzy Wijas, zacierając dłonie na myśl o emocjach w końcówce sezonu.


Na zdjęciu: W niedzielę przy Bukowej walki wręcz nie brakowało (z lewej Mateusz Możdżeń, z prawej Michał Gałecki), a ta zwykle podoba się kibicom…

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

FINISZ LIDERÓW
ŁĘCZNA WIDZEW GKS
32. Skra (w) Stal S.W (d) Pogoń (w)
33. Stal Rz. (d) Resovia (w) Stal S.W (w)
34. Legionovia (w) Znicz (d) Resovia (d)