Czar prysł

Jacek Magiera po meczu z Koroną Kielce wie, że Śląsk po zdobyciu gola całkowicie oddał inicjatywę rywalowi i wypuścił zwycięstwo z rąk.


W poniedziałkowym meczu z Koroną Kielce piłkarze Śląska w 48 minucie po strzale Martina Konczkowskiego zdobyli gola i nagle „zapomnieli” grać w piłkę. Długo udawało im się utrzymać korzystny wynik, ale w końcu czar prysł i w dosyć pechowych okolicznościach stracili bramkę. Ale ileż można liczyć na farta?

Grali zbyt głęboko

– Przede wszystkim przyjechaliśmy tu po zwycięstwo, więc przyznam szczerze, że oddałbym tę bramkę za trzy punkty – powiedział klubowym mediom niepocieszony strzelec jedynego gola dla Śląska, Martin Konczkowski.

– To był taki trochę dziwny mecz, bo pierwsza połowa była zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu. Ale nie strzeliliśmy bramki, chociaż mieliśmy ku temu naprawdę dobre okazje. Co gorsza, przy tych okazjach mnie oddaliśmy nawet strzału! Po prostu za długo trzymaliśmy piłkę. A w II połowie praktycznie po strzelonej bramce cofnęliśmy się do głębokiej defensywy, nie graliśmy w piłkę, ale do pewnego momentu mieliśmy korzystny wynik. Straciliśmy bramkę bardzo przypadkową, ale jednak padł remis.

– Odczuwam niedosyt, bo w II połowie biegaliśmy za piłką, mocno pracowaliśmy i musimy w takich sytuacjach wytrzymać do końca. Czego nam zabrakło, by dowieźć zwycięstwo do końca? Graliśmy zbyt głęboko, wyglądało to tak, jakbyśmy czekali na koniec meczu, bo mieliśmy korzystny wynik. Jak się w ten sposób gra całą drugą połowę, to ciężko ustrzec się błędu, chociaż przy stracie gola nie popełniliśmy wielkiego błędu, to efekt pecha. Ale nieszczęście wzięło się z tego, że to my biegaliśmy za piłką, nie chcieliśmy grać i Korona praktycznie cały czas utrzymywała się przy piłce. I w końcu znalazła tę drogę do bramki.

Zabrakło skuteczności i wykończenia

Trener drużyny z Oporowskiej Jacek Magiera nie rozdzierał szat z powodu połowicznej zdobyczy i chłodno analizował przebieg wydarzeń na boisku. – Czujemy niedosyt, bo zagraliśmy bardzo dobrą I połowę, gdzie byliśmy stroną dominującą, stworzyliśmy sobie kilka dogodnych sytuacji do zdobycia gola – powiedział na konferencji prasowej.

– Zabrakło nam skuteczności i wykończenia, ale trzeba pochwalić za to, że byliśmy zespołem, który odbierał piłki na połowie przeciwnika. Nie dopuściliśmy do tego, by Korona w I połowie stworzyła sobie sytuacje bramkowe. Przerwa to czas dla nas, dla trenerów, by trzymać koncentrację i determinację w zespole. Początek II połowy był dla nas świetny, strzeliliśmy ładnego gola po zdominowaniu przeciwnika. Potem do głosu zaczęła dochodzić Korona, która przejęła inicjatywę.

– Mieliśmy sporo możliwości, aby uspokoić grę i utrzymać piłkę, ale prostymi stratami przy wyprowadzaniu ataków nakręcaliśmy Koronę. Nawet nie wiem, jak padł wyrównujący gol. Tym bardziej jesteśmy źli, że straciliśmy gola. Trzeba wybronić takie spotkania, ale mamy punkt, a punkty są najistotniejsze. Przed nami kolejny mecz, teraz liczy się tylko to, co przed nami. Szykujemy się na sobotnie derby z Zagłębiem Lubin.

Dwóch debiutantów

W ekipie z Oporowskiej w meczu z Koroną po raz pierwszy zagrali w ekstraklasie 24-letni stoper z Bułgarii Aleks Petkow oraz duński napastnik, Kenneth Zohore, który w 88 minucie zastąpił na placu gry Nahuela Leivę. Aleks Petkov zagrał poprawne zawody, dobrze się rozumie z Łukaszem Bejgerem, jesteśmy z jego gry zadowoleni – przyznał trener Magiera.

– To, jak się zaaklimatyzował świadczy, że potrafi grać. Debiutował też Kenneth Zohore, więc dwóch nowych piłkarzy mogło przywitać się z ekstraklasą. Kenneth grał krótko, ale w najbliższych tygodniach będzie więcej grywał i będzie dawał więcej zespołowi.


Czytaj także:


W meczowej „20” Śląska w potyczce z Koroną zabrakło kontuzjowanych: Petra Schwarza (uraz mięśnia czworogłowego), Szymona Lewkota (uraz stawu skokowego) i Mateusza Żukowskiego. Czecha na pewno zabraknie w meczu z „miedziowymi”, dwaj pozostali do tego czasu powinni się wykurować.


Na zdjęciu: Martin Konczkowski (z prawej) strzelił pierwszego gola dla Śląska w bieżących rozgrywkach.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus