W centrum uwagi

Jakub Krzyżanowski, obrońca Wisły Kraków w rozmowie ze „Sportem” między innymi o zbieraniu doświadczenia w zespole „Białej gwiazdy”.


Za panem pierwsze pełne spotkanie w lidze z Wisłą Płock. Pod nieobecność Davida Junki, który za swoje nieodpowiedzialne zachowanie w Lublinie został zdyskwalifikowany na trzy mecze, możemy pana częściej oglądać na boisku.

Jakub Krzyżanowski: – Czułem się nieźle fizycznie, choć w czwartek wieczorem rozegrałem około 70 minut w Pucharze Polski. W końcówce nie zapędzałem się tak bardzo do przodu jak wcześniej, bo nie miałbym już siły wracać. Był bezbramkowy remis i warto było przynajmniej to utrzymać. Mam nadzieję, że będę grał w kolejnych meczach. Obym pokazał się z dobrej strony i na więcej niż trzy mecze zagościł w wyjściowym składzie.

Występy dodają pewności siebie? Nie ma pan dużego doświadczenia, trener Radosław Sobolewski dość długo czekał z debiutem, by był pan odpowiednio przygotowany.

Jakub Krzyżanowski: – Z każdym meczem czuję, że mam więcej spokoju. Pamiętam, że gdy wychodziłem na boisko ze Stalą Rzeszów, towarzyszyły mi duże emocje. W kolejnych spotkaniach zbierałem doświadczenie. Z Odrą Opole zagrałem od początku i gdy przyszło mi wyjść w pierwszym składzie na Wisłę Płock, stres nie był już tak duży. Czułem się pewny swoich umiejętności, dzięki czemu mam większy luz i mogę pokazać się z dobrej strony.


Czytaj także:


Jest pan piłkarskim rannym ptaszkiem, czy nocnym markiem? Mecz pucharowy z Lechią Gdańsk rozpoczął się o godzinie 21.00 i skończył 20 minut przed północą. Dwie i pół doby później, o 12.40 zaczęliście zmagania w lidze. Która pora jest dla pana lepsza?

Jakub Krzyżanowski: – Zagram w każdych warunkach, nawet o szóstej rano! Ale jeśli mógłbym wybierać, to preferuję wieczory, kiedy jest ciemno i światło z reflektorów pada na boisko. To tworzy fajny klimat, można się poczuć w centrum uwagi, bo wokół jest bardzo ciemno, a na placu gry jasno. Można się poczuć trochę jak aktor na scenie. Ja to lubię.

Z „nafciarzami” nie udało się wam strzelić gola i wygrać. Kolejni rywale – a przed Wisłą jeszcze dwa mecze z rzędu u siebie – też pewnie zagrają cofnięci. Przyjadą Znicz Pruszków, a potem Resovia, dla których punkt na wyjeździe będzie bardzo cenny.

Jakub Krzyżanowski: – Przeciwko Wiśle dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, za którą oni musieli więcej biegać, więc w końcowych minutach opadli z sił. Mieliśmy dużą przewagę, zwłaszcza w II połowie i tak naprawdę powinniśmy to wygrać. Znów brakowało nam kropki nad „i” albo połączenia wszystkich kropek, żeby wszystko zagrał tak, jak zaplanowaliśmy. Rzecz rozbija się o detale, które musimy dopracować.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus