Najważniejsza jest „psycha”

Rozmowa z Janem Wosiem, asystentem trenera Jarosława Skrobacza, byłym ligowym zawodnikiem, Odry, Ruchu i Dyskobolii.


Jan Woś przed meczem Górnik Zabrze – Ruch Chorzów

Jak pan jako zawodnik, który na ekstraklasowych boiskach rozegrał aż 324 spotkania wspomina derby z Górnikiem?

Jan WOŚ: – Tutaj na początku takie pozytywne wspomnienie, bo akurat w drugim meczu w barwach Ruchu, pierwszy miałem na Widzewie, to wygrana w tych derbach 3:2, a sam wpisałem się na listę strzelców, pokonują z karnego Andrzeja Bledzewskiego.

Młodsi koledzy, których pan teraz prowadzi jako asystent pytają jak to w takich derbowych spotkaniach bywało?

Jan WOŚ: – Tyle lat już minęło, że być może połowa z tych zawodników nie wie nawet, że grałem w piłkę. Teraz zawodnicy znają Messiego i Ronaldo, a takich którzy jak ja 20 lat temu grali w piłkę, to się zapomina i nie dostałem żadnego pytania o derby.

Jak pan patrzy na to derbowe spotkanie? Na wspólnej konferencji obaj szkoleniowcy mówili że liczą, że na boisku nie tylko będzie walka, ale też gra, na co liczą kibice na stadionie i przed ekranami.


Czytaj także:


Jan WOŚ: – We wszystkich derbach najważniejsza jest „psycha”. To z jednej strony taki same mecz jak inny, bo przecież tyle samo kilometrów do przebiegnięcia, to samo boisko. Ale jeżeli ulegnie się negatywnej presji, to jest problem. Tym bardziej, że jak podkreślił trener Skrobacz na konferencji, my w piątek będziemy grać nie przeciwko jedenastu, a dwunastu zawodnikom rywala, myślimy tutaj oczywiście o kibicach. W dawnych czasach człowiek obawiałby się jeszcze o sędziów, teraz ten aspekt odpada, nie ma takich problemów. Natomiast fani Górnika na pewno będą mocną stroną zespołu przeciwnika i na ten moment to jest dla nas rzecz, z którą przede wszystkim musimy sobie poradzić.

Ósma kolejka, ani jeden, ani drugi zespół tych punktów za wiele nie mają. Jest pan optymistą jeżeli chodzi o kolejne gry?

Jan WOŚ: – Patrząc na to jaki mamy zespół, ilu tych chłopców grało jeszcze niedawno w III lidze, ile mamy w kadrze debiutantów, to cieszę się bardzo, że nie jest to tak jak w poprzednim sezonie z przykładowo Miedzią, która zremisowała pierwszy mecz, a potem na punkty czekała siedem czy osiem kolejek. My w każdym tym ligowym spotkaniu jesteśmy blisko, albo bardzo blisko punktów. Owszem, wygraliśmy tylko raz, ale remisujemy, urywamy te punkty i nie jesteśmy jakimś chłopcem do bicia. Nie jest źle, choć jasne mogłoby być lepiej. Trzeba pamiętać, że jesteśmy jednak beniaminkiem, który jak mówię – ma w swoim składzie wielu debiutantów.

W waszej drużynie pojawił się Miłosz Kozak. To piłkarz który gdzieś tam z miejsca może wskoczyć do składu i wam pomóc?


Czytaj także:


Jan WOŚ: – Za krótko jest z nami, żebym coś więcej mógł na jego temat powiedzieć natomiast znamy go, bo grał przeciwko nam i zawsze się nam podobał. To zawodnik nietuzinkowy. Jest jak Daniel Szczepan, nie przejmuje się niczym i nic nie jest go w stanie wyprowadzić z równowagi. Wnosi wiele polotu do gry zespołów w których grał i liczymy, że w Ruchu będzie pod tym kątem podobnie. Piłkarz lewonożny, potrafiący dobrze uderzyć z wolnego czy dośrodkować. Potrafi też wygrać pojedynek 1 na 1 w bocznych sektorach czyli coś czego w tej chwili niewielu zawodników potrafi, bo tylko wrzucają.

Bilans Jana Wosia w derbowych grach z Górnikiem przez całą karierę?

Jan WOŚ: – Z Ruchem przypominam sobie dwa mecze, ale u nas i cztery punkty. Raz pamiętam była porażka w Zabrzu 1:4, ale akurat w tym spotkaniu nie grałem. Patrząc z kolei na Odrę Wodzisław, to raczej na Górniku przegrywaliśmy, jakieś jedno zwycięstwo po bramce Mariusza Nosala, ale przypominam sobie spotkanie w Zabrzu, gdzie przegraliśmy 0:6, jedną z bramek dla zabrzan zdobył Jan Urban, a po tym spotkaniu pracę stracił u nas Marcin Bochynek. W Zabrzu łatwo nam nigdy nie było.


Na zdjęciu: Jan Woś o specyfice gry w śląskich derbowych spotkaniach wie prawie wszystko!
Fot. Marcin Bulanda / PressFocus