Kaczmarek: Do naszej ekstraklasy przychodzą piłkarze z recyklingu

Jest pan bardzo rozczarowany, że Piast i Cracovia nie sforsowały pierwszej przeszkody w europejskich pucharach? A może już przed pierwszymi meczami nie dawał pan im żadnych szans?
Bogusław KACZMAREK: – Nie jestem rozczarowany ani postawą Cracovii, ani Piasta. W przypadku krakowskiej drużyny zaszły zbyt duże zmiany i potrzeba czasu, by to wszystko należycie funkcjonowało. Brzemienne w skutkach były zwłaszcza roszady na środku obrony. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz – dlaczego w wyjściowej jedenastce „Pasów” było aż dziewięciu obcokrajowców? Czy to w dłuższej perspektywie służy rozwojowi polskiego futbolu? Nie sądzę, to droga donikąd. Nie można być rozczarowanym postawą zespołu z Gliwic, bo on w ciągu roku wykonał skok przez ocean. Bronił się przed spadkiem, by po roku zostać mistrzem! I co, mieli z marszu zawojować Ligę Mistrzów?

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus

Po wyjazdowych remisach w pierwszych meczach wydawało się, że mistrz Polski i ekipa trenera Michała Probierza nie stoją na straconej pozycji…
Bogusław KACZMAREK: – Bramkowy remis na wyjeździe to rzeczywiście poważny atut. Ale tylko pod warunkiem, że w meczu rewanżowym jako gospodarz nie będziesz chciał tylko utrzymać tego remisu. Zespół z Dunajskiej Stredy w II połowie zdominował Cracovię i mógł znacznie szybciej „zamknąć” mecz. Inna rzecz, że przy drugiej bramce dla Słowaków główną rolę odegrał brak komunikacji pomiędzy obrońcami gospodarzy. Reasumując – polskie drużyny zeszły z boiska pokonane, bo rywale mieli lepszych piłkarzy, a po drugie popełniali mniej błędów.

Scenariusz obu meczów rewanżowych był jeśli nie identyczny, to bardzo podobny – polski zespół obejmował prowadzenie, a w drugiej połowie trwonił zaliczkę. Zabrakło sił, koncentracji, czy czegoś innego?
Bogusław KACZMAREK: – Na pewno nie brakowało sił, natomiast obu polskim zespołom zabrakło wyrachowania, które zademonstrowały BATE Borysow i DAC Dunajska Streda. Piastowi zabrakło przede wszystkim takiego zawodnika jak Igor Stasewicz, który jest kapitanem BATE. Czyli superjakości, bo nic nie ujmując Felixowi, czy Parzyszkowi, oni takimi piłkarzami po prostu nie są. Generalnie żal mi gliwiczan, którzy może nie zasłużyli, ale na pewno mogli grać dalej w Lidze Mistrzów. Nawet Legia, która wygrała pewnie, w końcówce spotkania grając z przewagą jednego zawodnika, nie potrafiła zdominować przeciwnika. Odnosiłem wrażenie, że obie drużyny grają jedenastu na jedenastu. A przecież nikogo nie musimy przekonywać, jaką pozycję w klubowej piłce zajmują zawodnicy Gibraltaru. To złośliwa uwaga, ale gdy inni – w odniesieniu do europejskich pucharów – dopiero wracają z wakacji, my już jesteśmy na wakacjach.

Sympatycy warszawskiej Legii cieszą się z awansu do następnej rundy, ale moim zdaniem nie ma się czym podniecać. Czy z takimi „kelnerami” – bez obrazy – jak drużyna z Gibraltaru, zespół zawodowców nie ma obowiązku wygrywać w znacznie wyższych rozmiarach i w znacznie lepszym stylu?
Bogusław KACZMAREK: – Wbrew wynikowi, gra Legii nie była taka kolorowa. Wicemistrza Polski na pewno stać na dużo lepszą grę. Obojętnie, czy w zespole z Gibraltaru grali kelnerzy, stolarze, czy piekarze, na pewno futbol jest dla nich zajęciem dodatkowym, hobby, rozrywką. Biorąc to pod uwagę Legia miała obowiązek wysoko pokonać takiego przeciwnika. Tym bardziej, że dysponuje budżetem na poziomie zespołów środka tabeli w Bundeslidze.

Legia obroniła honor

Jak pan przyjął tłumaczenia legionistów po pierwszym meczu, że nie sprzyjała im pogoda i sztuczne boisko? Co, ci z Gibraltaru grali na innej murawie?
Bogusław KACZMAREK: – To są – nazwijmy oględnie – średnie tłumaczenia. Tym bardziej, że o ile wiem, przed wyprawą do Gibraltaru legioniści trenowali w Warszawie, czy najbliższej okolicy, na boisku ze sztuczną nawierzchnią. Jeżeli coś nie wyszło na boisku, to wicemistrzowie Polski winy powinni szukać przede wszystkim w sobie. Dla mnie to był typowy temat zastępczy. W tym momencie trudno nie zgodzić się z Wojtkiem Kowalczykiem, który wygłasza śmiałe tezy. Choćby taką, że piłkarze z Hiszpanii, którzy w polskiej ekstraklasie „robią” za gwiazdy, nie mieszczą się w żadnym z tamtejszych klubów drugoligowych. Do naszej ekstraklasy przychodzą piłkarze z recyklingu, a my w Polsce robimy im face lifting. Z takim podejściem nie zrobimy znaczącego wyniku w europejskich pucharach.

 

Na zdjęciu: Trener Bogusław Kaczmarek nie jest zaskoczony, że Piast i Cracovia okazały się gorsze od przeciwników w europejskich pucharach.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ