Kocian: Nie jestem Mesjaszem

Jak bardzo zaskoczył pana telefon z Chorzowa?
Jan KOCIAN:– Był wtorek, 22.30, oglądałem mecz Barcelony w Champions League, gdy zadzwonił do mnie pan Alek Kurczyk. Oczywiście, że mnie to zaskoczyło. Znam położenie Ruchu, bo cały czas obserwuję to, co dzieje się w klubie. Pozostawałem w kontakcie z moimi byłymi asystentami, Karolem Michalskim i Darkiem Fornalakiem. Dopóki jednak nie zadzwonił telefon od pana Alka, nie wiedziałem, że jest możliwość zmiany trenera. Tamtego wieczoru nie mogłem jednak podjąć jeszcze decyzji, bo… chciałem obejrzeć do końca Barcelonę (śmiech). Przespałem się z tym, rozważyłem za i przeciw, a w środę o 9.00 oddzwoniłem do pana Kurczyka, że się zgadzam. Przed sześcioma laty Ruch najpierw pomógł mnie, potem ja pomogłem Ruchowi. Teraz sytuacja jest podobna. Trzeba wesprzeć klub, by wyszedł obronną ręką z tej sytuacji. Chcę też zaznaczyć jednak, że choć mamy święta, to ja nie jestem Mesjaszem. Mogę jedynie zapewnić, że ile będę w stanie, tyle z siebie dam.

Oficjalnie został pan menedżerem zespołu. Czyli?
Jan KOCIAN: – Chciałem funkcję doradcy, konsultanta. Ustaliliśmy ostatecznie, że będę menedżerem drużyny. Załatwimy to w PZPN tak, by wszystko odbyło się w zgodzie z przepisami. Podczas meczów będę oczywiście siadał na ławce. Na pozycji trenera będzie jednak Karol Michalski. Dogadaliśmy się na współpracę na ten jeden miesiąc, na ostatnie sześć spotkań.

Wyobraża pan sobie pracę w III-ligowym Ruchu?
Jan KOCIAN:– Naprawdę nie zastanawiałem się nad tym. Wszystko jest możliwe. Nie ma też co ukrywać, że posiadam dużo kontaktów mogących pomóc mi w podjęciu kolejnej pracy w Azji.

Ostatnio był pan selekcjonerem kadry Jemenu. Kiedy się pan z nią rozstał?
Jan KOCIAN: – Mój kontrakt wygasł po Pucharze Azji. Była w nim jednak zawarta opcja, która daje mi możliwość pracy również podczas eliminacji mistrzostw świata w Katarze. Sytuacja jest więc otwarta. W styczniu skończyliśmy pierwszy etap, drugi może nastąpić po losowaniu mundialu. Wtedy dogadamy się, co dalej. Teraz mam wolne i mogę robić coś innego, dlatego jestem w Chorzowie. Zobaczymy, jak to się w Jemenie poukłada. Chciałbym, by pewne kwestie się tam zmieniły, bo dużo rzeczy mi się nie podobało.

Ruch Chorzów. Dobra i zła wiadomość

To rozczarowanie, że z Pucharu Azji odpadliście bez punktu już po fazie grupowej?
Jan KOCIAN: – Patrząc na to racjonalnie, Jemen nie ma żadnych szans. Tam jest wojna, nie gra się w piłkę, nie ma ligi. Mamy kilkunastu piłkarzy występujących za granicą – w Omanie czy II lidze Kuwejtu. Realnie, byliśmy skazani na pożarcie w konfrontacjach z takimi rywalami jak Wietnam, Irak czy Iran. W dodatku – wskutek kontuzji – straciliśmy bramkarza i zarazem kapitana zespołu. Było trudno, ale to było dla mnie duże doświadczenie.

Na razie jest pan w Chorzowie. Do sztabu wrócił Dariusz Fornalak. To był pański warunek?
Jan KOCIAN: – Nie jest problemem oglądać na Słowacji ekstraklasę czy I ligę, ale skoro zgodziłem się pomóc Ruchowi, to o przeciwnikach potrzebuję wiedzieć wszystko. No, a kto da mi lepsze informacje jak nie Darek, z którym współpracowałem w kilku klubach, i który zna tę ligę? Będzie analitykiem, da mi najlepszy obraz rywali. Nie jestem w stanie oglądać Gryfa czy ROW-u; zgłębić, w jaki sposób grają, jakim systemem. To mój pomysł, by Darek pomagał analizami. Będzie moim asystentem.

Nie obawia się pan, że spadek na polski szczebel rozgrywkowy nr 4 może trochę zepsuć pańskie CV?
Jan KOCIAN: – Ach! Mam 61 lat, nie potrzebuję niczego udowadniać w CV. Tu nie chodzi o mnie. Chodzi o to, by pomóc Ruchowi.

 

Na zdjęciu: Jan Kocian (z lewej) i Dariusz Fornalak w dzisiejszych derbach z ROW-em zanotują powrót na trenerską ławkę Ruchu.

Magia Kociana działa, wystrzałowe urodziny Ruchu. 3:0 w derbach z ROW-em!

Od redakcji:

Ruch Chorzów wygrał w sobotę derbowy mecz z ROW-em 3:0.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ