Komentarz „Sportu”. Częstochowa ma wielkie aspiracje i… węża w kieszeni

Ze zdumieniem przeczytałem w „Gazecie Częstochowskiej”, że częstochowscy radni na ostatniej sesji opowiedzieli się przeciw modernizacji stadion Rakowa. Nie wnikając w meandry tamtejszej polityki i lokalne wojenki, można naprawdę popukać się w głowę.

Klub sam wziął na swoje barki zorganizowanie projektu obiektu, który spełni ekstraklasowe wymogi. Częstochowscy parlamentarzyści wydreptali w Ministerstwie Sportu i Turystyki dofinansowanie tej inwestycji. Miasto uznało jednak, że 10 mln (budowa pochłonąć ma 34) ze skarbu państwa to za mało, żądając… dwa razy tyle (co zważywszy na przepisy MSiT jest nierealne). Takie dziadowanie chyba nie przystoi miejscu, którego aspiracje sięgają miasta wojewódzkiego.

W poprzednich sezonach do awansu z pierwszej ligi wystarczało około 57-58 punktów. Raków już jesienią zdobył 48, a takiego prywatnego właściciela piłkarskiej spółki, jakim jest Michał Świerczewski, w wielu zakątkach Polski mogą Częstochowie tylko pozazdrościć. Również (a może – przede wszystkim?) w województwie śląskim, od którego granic prezydent Krzysztof Matyjaszczyk, gdyby tylko mógł, pewnie nawet i jutro zarządzane przez siebie miasto by odłączył.

 

Wypowiedzi w mixed zonie po meczu Wisła Płock – Górnik Zabrze