Komentarz „Sportu”. Kwadratowe jaja selekcjonera Sousy

Jesteśmy w przededniu wielkanocnych świąt, z którymi kojarzą się jajka i pisanki. Jaja, tyle że kwadratowe, zafundował nam też w ostatnim czasie Paulo Sousa, a konkretnie chodzi o personalne i taktyczne rozwiązania, które zobaczyliśmy w meczach eliminacji mistrzostw świata.


A teraz zerknijmy na tabelę i zobaczmy, w którym miejscu jesteśmy. To, że tak jest, to duża wina portugalskiego szkoleniowca, który dostał do ręki kosztowną zabawkę – w tym wypadku reprezentację Polski – i nie do końca potrafi się z nią obchodzić. W meczu na Puskas Arena odstawił od składu Kamila Glika, a w konsekwencji Węgrzy wjeżdżali w naszą defensywę, jak w masło. Po tym nieszczęsnym spotkaniu w Budapeszcie debiutującego Michała Helika odesłał na trybuny i nie było go w kadrze na mecz z Andorą, po czym ponownie postawił na niego w środę na Wembley. Widzieliśmy, jak się wszystko skończyło…

Kolejne złe wybory? Rację ma były selekcjoner Jerzy Engel, który odnosząc się do Kamila Jóźwiaka stwierdził, że jak już masz pionka we właściwym miejscu, to go nie zmieniasz. A Sousa ciągle kombinuje. Po co trzymał w Londynie szybkiego skrzydłowego na ławce, skoro ten tak dobrze prezentował się w Budapeszcie, a i z Andorą dokładał swoje. W ten sposób to można traktować Kamila Grosickiego, który przecież w klubie nie gra.

Rację ma Artur Wichniarek, który mówi, że Karol Świderski, choć chłopak utalentowany i ma dobry sezon, to nie miał prawa wyjść w podstawowym składzie reprezentacji na starcie z Anglikami. Rację ma również Antoni Bugajski z „Przeglądu Sportowego”, który w jednym ze swoich ostatnich felietonów pisał „Nie ruszaj Glika, bo zginiesz!”. Czy trener selekcjoner Sousa tego nie widzi? Jego wybory personalne i próby odciśnięcia piętna na grze naszej kadry na siłę prowadzą na razie donikąd.

Za nami trzy gry w eliminacjach MŚ, fakt że najtrudniejsze, bo wiążące się z wyjazdami do Budapesztu i Londynu, ale liczba zdobytych punktów nie powala. Gra zresztą też. Za kadencji tak krytykowanego Jerzego Brzęczka w rozgrywkach w Lidze Narodów w 6 meczach straciliśmy 6 goli. Teraz z samymi Węgrami i Anglią już pięć. Aż strach myśleć, dokąd będą prowadziły kolejne eksperymenty Paulo Sousy. Oby nie skończyło się źle… W każdym razie w tej chwili wielkich powodów do optymizmu nie ma.


Czytaj jeszcze: Zabrakło niewiele…

Przygotowując się w redakcji do eliminacyjnych meczów i przeglądając stare wydania „Sportu”, natknąłem się na numer z wtorku 14 października 2003 roku, a tam wielkimi literami na pierwszej stronie wywalone: „Boniek, coś ty zrobił?”. Akurat skończyły się nieudane dla nas eliminacje Euro 2004. Zakończyły się wygraną w Budapeszcie z Węgrami 2:1 po dwóch bramkach Andrzeja Niedzielana, ale nic nam to jednak już nie dało, bo na początku sprawę spartaczył wtedy selekcjoner Boniek, który przegrał z Łotyszami w Warszawie 0:1. Oby teraz decyzja Bońka-prezesa o zatrudnieniu w styczniu trenera Sousy też nie okazała się tak brzemienna w skutki… Trzeba mocno wierzyć, że tak nie będzie…


Fot. Rafał Włosek/PressFocus