Ligowiec. „Kolejorz” poskromiony

Sypnęło niespodziankami w ostatniej kolejce, oj sypnęło. Mam zgryz z wyborem tej największej, ale chyba zdecyduję się na wiktorię Widzewa Łódź w Poznaniu. We wcześniejszych ośmiu potyczkach ligowych na Bułgarskiej „Kolejorz” ani razu nie znalazł pogromcy, w niedzielę musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci porażki. Trener łodzian Daniel Myśliwiec po meczu miał prawo skakać z radości pod sufit, ale trochę go poniosło, gdy stwierdził, że Lech jest Realem Madryt polskiej ligi. No bez przesady, wystarczy spojrzeć na tabelę.


Trener lechitów John van den Brom był bardzo rozczarowany z powodu porażki. Myślę, że gdyby przyjrzeć mu się z bardzo bliska, w jego oczach zapewne moglibyśmy dostrzec obraz plutonu egzekucyjnego.

– Nie mieliśmy szczęścia, w decydujących momentach podejmowaliśmy złe decyzje – powiedział na gorąco Holender.

– Wszystkie stracone przez nas gole były efektem popełnionych, których popełniliśmy zdecydowanie za dużo.

Innemu z wielkich faworytów ligowych, Legii Warszawa, zagrał na nosie trener poznańskiej Warty Dawid Szulczek. Jego drużyna prowadziła na Łazienkowskiej 2:0 i gdyby taki wynik utrzymała do przerwy, miałaby ogromne szanse na trzy punkty. 33-letni szkoleniowiec nie mógł się nachwalić swoich podopiecznych.

– Mamy drużynę, która jest gotowa do tego, żeby podjąć walkę z każdym przeciwnikiem w naszej lidze – powiedział.

– Mamy dużo jakości, wystarczy spojrzeć na naszą ławkę rezerwowych. W składzie mamy piłkarzy z reprezentacji Finlandii, czy z młodzieżowej kadry Polski. Przed meczem wziąłbym punkt w ciemno, choć mogę odczuwać pewien niedosyt, biorąc po uwagę, że prowadziliśmy 2:0.

Dla stołecznej jedenastki był to czwarty mecz na własnym boisku, w którym straciła punkty (remis z Lechem oraz porażki z Rakowem Częstochowa i Stalą Mielec). Trener Kosta Runjaić mógł być zadowolony tylko z…. oprawy przygotowanej przez kibiców jego drużyny z okazji 50. rocznicy powstania słynnej „Żylety”. Trener legionistów doskonale zdawał sobie sprawę, że jego podopieczni zmarnowali kolejną szansę na skrócenie dystansu do wyprzedzających ich zespołów. Czy można się zatem dziwić ich rozczarowaniu? To zakrawa na cud, że nie wyrwał sobie z głowy wszystkich włosów, łącznie z cebulkami.


Czytaj także:


Skandalem w wykazie bohaterów minionej kolejki byłoby pominięcie napastnika, który „sam” wygrał mecz z Pogonią Szczecin na jej boisku. Napastnik Stal Mielec Ilja Szkurin nie miał litości dla rywali, chociaż jego zespół był schowany za podwójną gardą. Ale gdy tylko nadarzała się okazja do kontrataku, Białorusin mknął na boisku niczym niszczyciel po wzburzonym morzu. Namacalnym zyskiem był hat-trick i komplet punktów dla jego drużyny. Przy tej okazji warto zauważyć, że 24-letni napastnik jest prawdziwym katem dla zespołów z górnej półki na ich stadionach. W pojedynku z Legią (3:1) strzelił gola i dołożył do niego dwie asysty, z Pogonią (3:2) powiększył swój dorobek o trzy trafienia i depcze po piętach Erikowi Exposito.

– Z naszej perspektywy niemożliwe nie istnieje – trafnie zauważył trener mielczan, Kamil Kiereś.

– Pogoń była lepsza, ale to my strzeliliśmy trzy bramki, a szczecinianie tylko dwie.


Na zdjęciu: Piłkarzom Lecha trudno było przetrawić porażkę z Widzewem Łódź na własnym boisku.
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus