Kontrowersja kolejki. Młodzieżowcy nie dają rady?

W drugiej połowie pojawił się jeszcze Mateusz Skrzypczak (urodzony w 2000 roku), mający na swoim koncie trzy występy w ekstraklasie, tyle że w poprzednim sezonie. Łącznie w obecnych rozgrywkach barwy Lecha reprezentowało 9 młodzieżowców, co nie przełożyło się jednak na przewodnictwo w klasyfikacji Pro Junior System – Tomczyk oraz grający najczęściej Jóźwiak z Gumnym to rocznik ’98, niezdobywający punktów.

Wszystko to wygląda imponująco, a w Wielkopolsce mogą być z siebie dumni. Sęk w tym, że jak na razie nie widać w tym efektu punktowego. Od jakiegoś czasu „Kolejorz” spisuje się w lidze nie więcej niż przeciętnie, dlatego po ostatnim weekendzie już wyraźnie przesunął się do dolnej ósemki tabeli. Z ostatnich 6 spotkań lechici wygrali tylko jedno i na ten moment daleko im do miana kandydatów do gry o europejskie puchary.

Przypomina się trochę sytuacja Górnika Zabrze z poprzedniego sezonu – po awansie zespół Marcina Brosza na świeżości zajął czwarte miejsce w lidze, lecz w kolejnej kampanii otarł się o spadek, momentami aż nazbyt wierząc w swoją młodzież. Można powiedzieć, że nieco się w tym zatracił, ponieważ młodzi piłkarze, zostawieni sami sobie, często nie dawali rady, ponieważ na ich plecy została zrzucona zbyt duża odpowiedzialność.

Remis bez historii

Bo nie jest żadną sztuką stawiać na młodzież tylko po to, żeby ona po prostu była, tak jak nie jest sztuką grać samymi zawodnikami zbliżającymi się do 30-stki. W każdym działaniu musi zostać odnaleziony przemyślany balans, a w Lechu jest on teraz bardzo chwiejny. Pamiętajmy, że nawet pomimo przebudowy wciąż mówimy o jednej z największych polskich marek, której miejsce jest w czubie tabeli i która to miejsce w poprzednich latach była w stanie osiągać świetnie łącząc ogrywanie młodych talentów z doświadczonymi zawodnikami.

Teraz niektórzy juniorzy pojawiają się tam tak szybko, jak później znikają i potem słychać o nich głównie w rezerwach, które – co akurat Lechowi jest na pewno na rękę – grają na wysokim, drugim szczeblu rozgrywkowym.

„Kolejorz” może poszczycić się jedną z najlepszych frekwencji w lidze, ale na ostatni mecz, co by nie patrzyć hit z Jagiellonią, przybyło jedynie niecałe 12 tysięcy osób, co jest najsłabszą liczbą przy Bułgarskiej w tym sezonie. Widać, że kibice z niepokojem patrzą na wyniki swojej drużyny, jak i na jej grę.

Presja w Poznaniu jest na pewno jedną z większych w Polsce i o tym też trzeba pamiętać podczas tworzenia odpowiednich warunków dla rozwoju młodych piłkarzy – a do tej pory Lechowi udawało się to naprawdę wyśmienicie. Jak będzie dalej?

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ