Krótka piłka. Optymizmem powiało jeszcze przed setką

A to pod naszą szerokością ewenement, od ponad 12 lat wszyscy selekcjonerzy przegrywali przecież debiuty. I potem z reguły dłużej niż krócej kazali czekać na jakość drużyny, którą bez wyjątku przejmowali w kryzysowych okolicznościach. Zatem identycznych jak obecne.

Pewnie także z tego powodu wiara w srebrnego medalistę IO Barcelona’92 nie była w narodzie zbyt wielka, o czym świadczy mizerna oglądalność spotkania z Włochami w Lidze Narodów. Ponad dwukrotnie mniejsza niż mundialowych występów w Rosji i znacząco – o co najmniej milion widzów – niższa niż próbnych galopów biało-czerwonych przed mistrzostwami świata w pierwszej połowie roku. Oczekiwania były zatem mocno przytłumione po łomocie w MŚ, i chyba również dlatego tak bardzo… powiało optymizmem po remisie w Bolonii wywalczonym w niezłym stylu.

Brzęczek ma świadomość, że powodów do zachwytu prowadzona przez niego reprezentacja jeszcze nie dostarczyła. Trzeba mu jednak oddać, że ma interesujący pomysł na grę biało-czerwonych. Właściwie to zaproponował powrót do korzeni, do kontrolowania meczu niekoniecznie poprzez posiadanie piłki. Raczej dzięki błyskawicznie, ale też w charakterystyczny sposób wyprowadzanym kontratakom, momentom zaskakującego wysokiego pressingu i dopieszczonym stałym fragmentom. Ktoś, kto nie oglądał spotkania w Bolonii, mógłby po analizie statystyk odnieść wrażenie, że biało-czerwoni ograniczali się do przeszkadzania przeciwnikom.

Boiskowa rzeczywistość była jednak inna. I to zupełnie, nie sposób było nie odnieść wrażenia, że nasz zespół panuje nad przebiegiem rywalizacji. Nawet akcja, po której Włosi wypracowali karnego była przypadkowa, zaś taka strata oraz faul na jedenastkę jak w Italii, już zapewne w kadencji obecnego selekcjonera się nie zdarzą. A w każdym razie nieprędko.

Brzęczek pamięta, że – bazując na solidnej obronie – głównie z kontry grała reprezentacja Antoniego Piechniczka, natomiast o szybkich atakach Orłów Górskiego przeczytał zapewne tomy. To styl, który leży w naszej mentalności i odpowiada… umiejętnościom. Polscy piłkarze nie przez przypadek unikają dryblingów, co statystyki wykazały także po meczu w Bolonii. Bazują po prostu na innych atutach niż techniczne wyszkolenie.

Gra biało-czerwonych była we Włoszech prosta, ale skuteczna, a przy okazji całkiem miła dla oka. A jeśli taka pozostanie, to obchodzący wczoraj 10-lecie debiutu w kadrze Robert Lewandowski pobije zapewne jeszcze wiele rekordów w reprezentacji Polski. Już jest najlepszym strzelcem w historii, przewodzi także w kilku innych prestiżowych kategoriach, a dziś przeciw Irlandii może zaliczyć w kadrze jubileuszowy, setny, występ.

Najważniejsze jednak, że rozumie się z nowym selekcjonerem i chce dla niego grać. Bo to daje nadzieję, że u boku trenera, który zna smak medalu wielkiego turnieju – i miał solidny udział w wypromowaniu króla strzelców tej imprezy – obecny kapitan o takich zaszczytach też ponownie pomyśli.