Lechia Gdańsk. Nie można kręcić nosem

To był najlepszy występ polskiego klubu w tegorocznej edycji europejskich pucharów i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Owszem, chwalono Piasta Gliwice za to, że postawił się wyżej notowanej ekipie BATE Borysów w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Niemniej jednak mistrz Polski ani jednego spotkania z ekipą z Białorusi nie wygrał. Gdańszczanie pokonali wyżej notowane Broendby IF, regularnego uczestnika międzynarodowej rywalizacji, 2:1. I tylko żal, że nie zapewnili sobie lepszej zaliczki przed rewanżem w Danii. A mogli to zrobić. Niestety zmarnowali kilka świetnych okazji bramkowych.

Mają prawo się cieszyć

Trener Piotr Stokowiec kolejny raz pokazał, że potrafi przygotować zespół do pucharowej rywalizacji. Trzy lata temu jego Zagłębie Lubin było skazywane na pożarcie w II rundzie eliminacji LE, kiedy to mierzyło się z Partizanem Belgrad. Po dwóch bezbramkowych remisach (pierwszym u siebie) „Miedziowi” wygrali po rzutach karnych. Teraz są w lepszej sytuacji. – Cieszę się z tego, że stworzyliśmy fajne widowisko i kibice Lechii mogli być z nas dumni. To było bardzo dobre spotkanie. Szkoda, że wynik nie był jeszcze bardziej okazały. Gra była lepsza od wyniku, ale nie ma co kręcić nosem. Za nami dopiero pierwsza połowa. Kibice mają jednak prawo się cieszyć i z optymizmem spoglądać w przyszłość. Ta drużyna potrzebuje czasu. Aby go zyskać, chcemy awansować do kolejnej fazy rywalizacji. Mamy teraz tydzień na to, aby rozpracować rewanż – mówił po czwartkowym spotkaniu Piotr Stokowiec.

Z tym że Lechia zagrała dobre spotkanie zgodził się szkoleniowiec Broendby. – Spodziewałem się, że rywal wyjdzie na nas wysokim pressingiem. Myślałem jednak, że poradzimy sobie z nim lepiej. Kibice stworzyli niesamowitą atmosferę. To oni ponieśli naszego przeciwnika – powiedział Niels Frederiksen, który dodał, że z wyniku jest… zadowolony. – Mamy duże szanse na to, aby awansować – podsumował duński trener.

Liga Europy. Powinno być wyżej

Atmosfera dopisała

To jeszcze potęguje poczucie niedosytu, jaki sympatycy gdańskiej drużyny mają prawo czuć. – Wynik powinien być wyższy – przyznał bez ogródek jeden z najlepszych piłkarzy na boisku, strzelec drugiego gola dla Lechii, Patryk Lipski, który dodał, że szanse na awans do kolejnej rundzie ocenia na 50 procent. W czwartek w Gdańsku wygrał zarówno zespół, jak i kibice. Na trybunach stadionu w Letnicy pojawiło się ponad 25 tysięcy kibiców. Wprawdzie do awizowanej kwoty 30 tysięcy sympatyków futbolu nieco zabrakło, ale nie ulega wątpliwości, że kibice stworzyli znakomitą atmosferę. Dopisali również przyjezdni, bo pojawiło się ich w Gdańsku dobrze ponad tysiąc.

Duńczycy dopingowali swój zespół wzorowo, chociaż jako pierwsi odpalili race, co w przypadku wizyt w Polsce klubów, w ramach europejskich rozgrywek, zdarza się niezwykle rzadko. Stosowanie pirotechniki jest przecież surowo przez UEFA zabronione. Z tego samego elementu oprawy skorzystali następnie sympatycy Lechii i – z pewnością – oba kluby zostaną ukarane. Przypadek ten jest jednak niezłym dowodem na to dla europejskiej centrali, że nie tylko w Polsce, w byłych republikach radzieckich, czy na Bałkanach, kibice podczas meczów łamią przepisy.

 

Na zdjęciu: Okazuje się, że nie tylko polscy kibice palą race…

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem