Otwarcie znakomite!

Legia – Aston Villa. Na inaugurację fazy grupowej Ligi Konferencji, pokonała zespół z Premier League.


Kto oglądał w tym sezonie spotkania Legii Warszawa w Lidze Konferencji Europy, ten nie był specjalnie zaskoczony tym, co wydarzyło się w I połowie meczu przeciwko Aston Villi. „Wojskowi” we wszystkich 6 meczach kwalifikacji bramki zarówno zdobywali, jak i tracili. Taka prawidłowość zaistniała wczoraj przy Łazienkowskiej błyskawicznie, bo nie minęło 6. minut meczu, a było już 1:1.

Najpierw, w pierwszej groźnej akcji w tym spotkaniu, Patryk Kun dośrodkował w pole karne, a Paweł Wszołek zachował się niczym rasowy napastnik. Wybiegł zza pleców obrońcy i pokonał Emiliano Martineza. Mistrz świata, najlepszy bramkarz katarskiego mundialu, nie spodziewał się raczej, że w Warszawie skapituluje tak szybko. Jego koledzy szybko jednak znaleźli odpowiedź. Lepiej w tej sytuacji winien zachować się Kacper Tobiasz. Po strzale Nicolo Zaniolo piłka przełamała ręce golkipera Legii, a następnie odbiła się od poprzeczki. Najszybciej doskoczył do niej Jhon Duran i doprowadził do wyrównania.

Zespół z Premier League próbował następnie przejąć kontrolę nad meczem, ale trzeba przyznać, że piłkarze Unaiego Emery’ego nie byli zbyt uważni. Popełnili prosty błąd w środku pola, tracąc piłkę, a Legia przeprowadziła kontrę. Na prawej stronie „zaczarował” przed obliczem rywala Wszołek, który dostrzegł, że w pole karne wbiega Ernest Muci. Miał reprezentant Polski trochę szczęścia, bo jego zagranie – po rykoszecie – trafiło pod nogi Albańczyka, który był niepilnowany, i „wojskowi” ponownie znaleźli się na prowadzeniu.


Czytaj także:


Tym razem cieszyli się z nieco nieco dłużej. Utraty drugiego gola piłkarze Kosty Runjaicia zdecydowanie jednak mogli uniknąć. Przynajmniej 2 razy powinni oddalić zagrożenie, ale nie udało im się wybić piłki. Trafiła ona pod nogi Lucasa Dignego, który oddał strzał. Tym razem Wszołek szczęścia nie miał, bo futbolówka zrykoszetowała po jego plecach i Tobiasz był tym razem bez szans, ale pod koniec pierwszej połowy uratował swój zespół od straty bramki.

Na początku II połowy Legia wykorzystała kolejny błąd rywala w rozegraniu i ruszyła z szybką kontrą. Marc Gual uruchomił Muciego i spodziewał się, że dostanie podanie zwrotne. Albańczyk zaskoczył jednak wszystkich, łącznie z rywalami. Poszedł na przebój, wpadł w pole karne i pociągnął po długim rogu. Martinez miał piłkę na rękach, ale jej nie sięgnął i ta wpadła do siatki od słupka. Niedługo potem stołeczny zespół miał kolejną szansę. Argentyński golkiper odbił przed siebie soczysty strzał Bartosza Slisza. Próbował dobijać następnie Gual, ale uderzył nieczysto i jeden z obrońców Aston Villi zdążył z asekuracją.

Zadaniem Legii na resztę spotkania było utrzymać prowadzenie i trzeba przyznać. Że piłkarze Runjaicia starali się grać zdyscyplinowanie. Nie pozwolili Aston Villi na stwarzanie sytuacji, a sami bywali groźni w kontrataku. Najważniejsze jednak jest to, że trzeci raz w tym spotkaniu „wojskowi” nie dali sobie wydrzeć prowadzenia. Pokonali rywala z Premier League, a ten triumf – w kontekście walki o wyście z grupy – może mieć bezcenne znaczenie.


Legia – Aston Villa 3:2 (2:2)

1:0– Wszołek (3), 1:2 – Duran (6), 2:1 – Muci (26), 2:2 – Digne (39), 3:2 – Muci (51).

LEGIA: Tobiasz – Pankov, Kapuadi, Ribeiro – Wszołek (90. Baku), Slisz, Elitim (90. Celhaka), Kun – Josue, Gual (66. Pekhart), Muci (71. Rosołek). Trener Kosta RUNJAIĆ.

ASTON VILLA: Martinez – Chambers (67. Cash), Konsa, Lenglet, Digne – Kamara (60. Luiz), Tielemans – Bailey, McGinn (61. Diaby), Zaniolo (67. Ramsey) – Duran (61. Watkins). Trener Unai EMERY.

Sędziował Evangelos Manouchos (Grecja). Żółte kartki: Kun, Ribeiro, Tobiasz – Zaniolo, Diaby.

Zrinjski Mostar – AZ Alkmaar 4:3 (0:3)

0:1 – Van Brederode (10), 0:2 – Mijnans (32), 0:3 – De Wit (44), 1:3 – Kożulj (48), 2:3 – Ćorluka (68), 3:3 – Hrvanović (71), 4:3 – Kożulj (81).


Grupa E

  1. Zrinjski 1 3 4:3
  2. Legia 1 3 3:2
  3. Alkmaar 1 0 3:4
  4. Aston Villa 1 0 2:3

Następne mecze (5.10): Alkmaar – Legia, Aston Villa – Zrinjski.


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus