Lens, czyli swojsko

Nowy klubu Łukasza Poręby i Adama Buksy, którego graczem jest też Przemysław Frankowski, to najbardziej „polski” z francuskich klubów.


Nazywano go „Adiutantem Napoleona”, przy czym tym, który nosił pseudonim na cześć cesarza Francuzów był sam Raymond Kopaszewski, jeden z najlepszych piłkarzy w historii reprezentacji Francji. Obaj pochodzili z rodzin polskich imigrantów, którzy osiedlili się na północy Francji i pracowali w tamtejszych kopalniach. Maryan Wisniewski, zmarły w marcu br., to legenda Lens. Zresztą Kopaszewski, dla Francuzów Kopa, na świat przyszedł zaledwie 20 km od wspomnianej miejscowości, choć akurat w charakterystycznych żółto-czerwonych barwach nigdy nie zagrał. Grali jednak inni. Jeszcze przed II wojną światową piłkarzami Lens byli Ignace Kowalczyk, Stefan Dembicki czy Edmond Novicki. Dwaj pierwsi urodzili się w Westfalii. Tułaczka ich polskich rodzin trwała długo, aż zakończyła się właśnie na północy Francji, nieopodal granicy z Belgią. Novicki na świat przyszedł w Krapkowicach.

Legendy, które odeszły

Po wojnie w Lens grali tacy piłkarze, jak Wisniewski właśnie, który do dziś jest najmłodszym piłkarzem w historii reprezentacji Francji (18 lat i 2 miesiące), a także Arnold Sowinski. To również legenda Lens. Przez 14 lat był podstawowym bramkarzem zespołu, a później kilka razy prowadził go jako pierwszy trener. Zmarł w 2020 roku, przegrywając walkę z koronawirusem. Postać ta jest doskonale znana Joachimowi Marksowi, kolejnej wielkiej piłkarskiej postaci związanej z Lens.

– Grał jako amator. Pracował na kopalni, bo Lens to klub górniczy, jak Górnik Zabrze czy inne drużyny z Górnego Śląska. Całą karierę związał z Lens, a potem był tam trenerem. Nawet w momencie, kiedy odsuwano go od pierwszej drużyny, był opłacany przez klub, w którym dalej pracował. Ja sam prowadziłem RC Lens przez trzy lata, a on był ciągle w klubie. Jak miałem wtedy swoje problemy, to doradzał mi, podpowiadał i pomagał, jak mógł. Nie mówiłem mu na pan, bo byliśmy przyjaciółmi. Jeździł z nami na mecze w lidze, w europejskich pucharach – mówił wspominając Sowinskiego legendarny napastnik chorzowskiego Ruchu, mistrz olimpijski z Monachium. Marx reprezentuje kolejną generację Polaków związanych z klubem z północy Francji. „Asiu” przez cztery lata grał w RC Lens, a później był trenerem pierwszego zespołu. Tuż przed jego przyjazdem do Francji z klubu odeszli bytomianin, legenda Polonii, Ryszard Grzegorczyk i kolejna z legend „Niebieskich”, Eugeniusz Faber. Obaj grali w reprezentacji Polski i obaj, niestety, odeszli w zeszłym roku. W odstępie nieco ponad miesiąca. Grzegorczyk 24 września, a Faber 5 listopada.

Tarasiewiczowi nie wyszło

Wśród nas nie ma już również Romana Ogazy, kolejnego polskiego zawodnika, pochodzącego z Górnego Śląska, którego pamiętamy głównie z występów w Szombierkach Bytom i GKS-ie Tychy. W Lens występował w latach 1982-84, a przez jeden sezon jego klubowym kolegą był Mirosław Tłokiński. Konkretnie w rozgrywkach 1983/84 obaj Polacy strzelili dla zespołu 19 bramek i byli – obok najskuteczniejszego zawodnika zespołu, Francoisa Brissona – wiodącymi postaciami zespołu. Tuż po nich w Lens grał jeszcze Cezary Tobolik, kolejny gracz związany z Górnym Śląskiem. Wprawdzie urodził się w Mielcu, ale jego ojciec, również piłkarz, Helmut, pochodził z Bytomia. Ryszard Tarasiewicz, który do Lens trafił po dwóch udanych sezonach w Nancy, furory w północnej Francji nie zrobił. To chyba jedyny w tej krótkiej opowieści polski piłkarz, któremu pobyt w Lens się nie udał. Wszystko przez kontuzję, przez którą stracił 1,5 roku. Grał jedynie w rezerwach. Nigdy nie wystąpił w pierwszej drużynie.

Jacek Bąk barw najbardziej „polskiego” z francuskich klubów (o to miano Lens rywalizowało z Auxerre, ale teraz wygrywa) bronił w latach 2001-05. Później, aż do 2021 roku, w RC Lens nie było ani jednego naszego zawodnika. Zmieniło się to gdy „Les Artesiens” kupili z Chicago Fire Przemysława Frankowskiego. Polak strzelił z sezonie 5 bramek, zaliczył 5 asyst i wybrano go największym odkryciem sezonu Ligue 1. To spowodowało, że działacze ze Stade Felix-Bollaert postanowili sięgnąć po kolejnych naszych piłkarzy.

Cała gmina na trybunach

Adam Buksa graczem Lens został już w czerwcu. Francuski klub zapłacił za niego 6 mln euro.

– Ten transfer to kolejny krok w moim rozwoju. Od początku były takie plany, by ze Stanów Zjednoczonych trafić do mocnej europejskiej ligi – powiedział tuż po transferze reprezentant Polski. O ile przenosiny Adama Buksy z New England Revolution do RC Lens nie byłym większym zaskoczeniem, o tyle pozyskanie przez francuski klub Łukasza Poręby już tak. Niewielu spodziewało się, że 22-letni legniczanin, po wygaśnięciu kontraktu z Zagłębiem Lubin, trafi do Ligue 1. Młodzieżowy reprezentant Polski podpisał z Lens pięcioletnią umowę.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że najmłodszy z trójki Polaków, którzy znajdują się obecnie w kadrze Lens, a klub ten znów jest „polski”, ma najmniejsze szanse na regularne występy. Frankowski ma w zespole wyrobioną markę. Buksę sprowadzono, by strzelał bramki. Poręba, to raczej myślenie o przyszłości. Tym bardziej, że konkurencja w środku pola ekipy z północnej Francji jest spora. Pewniakiem do gry jest m.in. Iworyjczyk, reprezentant swojego kraju, Seko Fofana, który wyceniany jest przez transfermarkt.de na 25 mln euro. Niemniej jednak nie ma wątpliwości, że Łukasz Poręba znalazł się w ciekawym miejscu, gdzie na pewno nie będzie czuł się obco. Lens to gmina, która liczy nieco mniej mieszkańców, aniżeli… pojemność Stade Felix-Bollaert, który może pomieścić nieco ponad 38 tysięcy widzów.


Na zdjęciu: Za Przemysławem Frankowskim świetny sezon w Lens. Teraz z uwagą będziemy śledzić, jak poradzą sobie Adam Buksa i Łukasz Poręba.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus