Liga Mistrzów. Historia na wyciagnięcie ręki

Wiemy, po co jedziemy do Lublany. Wiemy, z jakimi nerwami, emocjami wiązać się będzie finał – mówi przed decydującym starciem z Itas Trentino Łukasz Kaczmarek, atakujący kędzierzynian.


Grupa Azoty ZAKSA ma szansę przejść do historii polskiej siatkówki. Do tej pory żaden polski klub nie obronił Pucharu Europy, a kędzierzynianie mogą tego dokonać. W niedzielę, w Lublanie, w finale Ligi Mistrzów (godz. 21.00) zmierzą się z włoskim Itas Trentino. Przed rokiem w Weronie pokonali tę samą drużynę 3:1.

– Teraz też czujemy presję, ale zupełnie innego rodzaju niż rok temu. Wówczas nikt nie przewidywał, że zdobędziemy trofeum. Teraz mówi się, że powinniśmy obronić tytuł – powiedział Krzysztof Rejno. Środkowy wystąpi prawdopodobnie w wyjściowym składzie, zastępując kontuzjowanego Norberta Hubera. Klub z Kędzierzyna-Koźla poinformował, że zabieg chirurgiczny siatkarza przebiegł zgodnie z planem

– Teraz czas na wielomiesięczną rehabilitację, ale Norbert to twardziel, dlatego jesteśmy o niego spokojni – stwierdził Rejno.

Z marszu do Lublany

Kędzierzynianie na odpoczynek po wyczerpującym sezonie ligowym i przygotowania do decydującego starcia nie mieli zbyt wiele czasu. Przed tygodniem rozegrali ostatni mecz, zapewniając sobie mistrzostwo kraju, a już w poniedziałek odbyli trening siłowy, zaś we wtorek po południu normalne zajęcia. Do Słowenii wylecieli w piątek.

– Co czuję przed tym meczem? Wraz z chłopakami zrobimy wszystko, aby puchar znów znalazł się w Kędzierzynie-Koźlu. Czy odniesiemy zwycięstwo 3:0, 3:1 czy 3:2, to już mało istotne – powiedział Łukasz Kaczmarek, atakujący Grupy Azoty ZAKSY.

– Moja kariera może się jeszcze różnie potoczyć, ale wiem, że dla mnie niedzielny mecz, to coś wielkiego. Wielu sławnych siatkarzy nie zagrało przecież ani razu w finale Ligi Mistrzów. Jest to szansa na zapisanie się w historii tej dyscypliny sportu – dodał Marcin Janusz, rozgrywający ekipy z Opolszczyzny, który w poprzednich rozgrywkach występował w Treflu Gdańsk.

Gra o trzecie trofeum

W tym sezonie kędzierzynianie zdobyli już dwa trofea, najpierw Puchar Polski, potem mistrzostwo.

– Gdybyśmy dorzucili do tego zwycięstwo w niedzielnym spotkaniu, to będzie to coś niesamowitego. Z drugiej strony trzeba wyjść na plac gry jak do zwykłego meczu. Oczywiście stawka jest ogromna, ale nie możemy się rozpraszać myślami na przykład o tym, że tworzymy historię. Powinniśmy skupić się na graniu – stwierdzi Janusz.

Młoda gwiazda

Itas od lat należy do europejskiej czołówki. Ma na koncie sześć medali Ligi Mistrzów – w tym trzy złote (2009, 2010, 2011), dwa srebrne (2016, 2021) oraz brązowy (2012). Pięciokrotnie zwyciężyli także w Klubowych Mistrzostw Świata, natomiast w ostatniej edycji tej imprezy (grudzień 2021) zajął trzecie miejsce.

Gwiazd w ekipie z Trydentu nie brakuje, ale wiodącą rolę sprawuje wschodząca gwiazda światowej siatkówki Alessandro Michieletto. Jest najlepiej punktującym bieżących rozgrywek. Zapisał na swoim koncie już 168 punktów, z czego aż dwadzieścia z nich to asy serwisowe. Do silnych punktów zespołu należą też doświadczony Bułgar, Matej Kazinski oraz Serbowie marko Podrascanin i Srecko Lisinac.


Szansa dla Wołosz

Rozgrywająca reprezentacji Polski Joanna Wołosz w niedzielę stanie przed szansą wygrania po raz drugi siatkarskiej Ligi Mistrzyń. W Lublanie jej klub – A. Carraro Imoco Conegliano, podobnie jak rok temu, zmierzy się w finale z Vakifbankiem Stambuł. Emocje gwarantowane, bo oba kluby są najbardziej utytułowanymi w ostatnich latach, które regularnie spotkają się w meczach o najwyższe laury. Turecki klub czterokrotnie wygrywał Ligę Mistrzyń (w 2011 i 2013 roku z Małgorzatą Glinką-Mogentale w składzie), Imoco tylko raz.

Przed rokiem Włoszki wygrały w finale 3:2, ale w tym sezonie Turczynki w Ankarze pokonały ekipę Wołosz 3:2 w finale Klubowych Mistrzostw Świata.

Od 2017 roku grą obrończyń trofeum kieruje Wołosz, która też od kilku sezonów pełni rolę kapitana. Reprezentantka Polski zdobyła cztery medale Ligi Mistrzyń, triumfowała w tych rozgrywkach tylko raz – przed rokiem, a dwukrotnie przegrywała w finale.


Na zdjęciu: Kędzierzynianie do Lublany udali się w znakomitych humorach.
Fot. Łukasz Laaskowski/pressfocus