Ligowiec. W Lubinie dokonano gwałtu ze szczególnym okrucieństwem

Trzydzieści sześć lat to bardzo dobry (optymalny?) wiek dla bramkarza. Nie ma powodu do niepokoju, gdy tyle stuknie środkowemu obrońcy, ale napastnik? Wiem, wiem, sir Stanley Matthews skończył profesjonalną karierę, gdy miał już ukończonych 50 lat! Ale po pierwsze, Anglik był fenomenem, a po drugie – inne były czasy i inny futbol.

Teraz znacznie większe znaczenie ma przygotowanie motoryczne, popularna kondycja. Dlatego chylę czoła przed Pawłem Brożkiem, który w sobotę strzelił swojego 147. gola w ekstraklasie! No i co z tego, że z rzutu karnego? To przecież też ważny element piłkarskiego rzemiosła. Przed napastnikiem „Białej gwiazdy” w klasyfikacji najlepszych snajperów są już tylko tacy rasowi snajperzy jak Ernest Pohl, Lucjan Brychczy, Tomasz Frankowski, Gerard Cieślik, Włodzimierz Lubański, Teodor Peterek i Kazimierz Kmiecik, a za nim cała plejada wybitnych napastników. Brożek udowadnia, że metryka schodzi na dalszy plan, gdy ma się odpowiednie umiejętności, charakter i siłę woli.

W piątek na zespole Wisły Płock dokonano w Lubinie gwałtu ze szczególnym okrucieństwem. Wszyscy przekonali się, że nowy trener „Nafciarzy” Radosław Sobolewski nie jest cudotwórcą, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmieni oblicze zespołu z Płocka. Niespełna 43-letni szkoleniowiec był tak wstrząśnięty nieporadnością swoich piłkarzy na boisku w potyczce przeciwko Zagłębiu, że wyglądał na faceta, który właśnie przeczytał swój nekrolog. Nie zostawił na swoich podopiecznych suchej nitki, ale czy mogli oni liczyć na gest litości z jego strony, skoro mają najbardziej dziurawą defensywę w ekstraklasie? Piętnaście straconych bramek w 7 meczach daje średnią poniżej poziomu przyzwoitości. Czasu na ochłonięcie „Nafciarze” nie mają zbyt wiele, bo w środę wpadnie do nich z wizytą warszawska Legia.

Nie do śmiechu jest także trenerowi Arki Gdynia, Jackowi Zielińskiemu. Porażka z Rakowem była piątą w rozgrywkach ekstraklasy, tyle samo mają jeszcze tylko Korona Kielce i wspomniany wcześniej beniaminek z Częstochowy. Doświadczonemu szkoleniowcowi sen z powiek spędza przede wszystkim anemia strzelecka jego zespołu. Gdy o tym wspomina, w jego oczach można dostrzec obraz plutonu egzekucyjnego. Zieliński nie szuka tanich usprawiedliwień dla siebie i piłkarzy, których ma do dyspozycji. – Mamy aż 13 bramek straconych i tylko trzy strzelone – powiedział. – Największy problem jest w głowie i sami sobie musimy z tym poradzić, parę rzeczy przestawić i zmienić. Fakt, że zespół był składany w biegu, ale to nie jest żadne alibi. Margines błędu robi się coraz mniejszy.

Prawdę powiedziawszy w przypadku Arki ów margines jest znikomy, praktycznie żaden. A za plecami otchłań, która straszy nie tylko klub z Gdyni.

 

Zobacz jeszcze: Rozmowa z Janem Urbanem o polskiej piłce

Urban: W polskiej lidze wszystko jest możliwe

 

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem